3. Nic ci nie jest?

60 4 0
                                    

– Juls! –Fermín woła mnie po dłuższej chwili. – Julia, chodź, i słuchaj, albo przynajmniej chodź spać.

– Czego chcesz, Fer? – Mówię znacznie bardziej zrelaksowana niż jakiś czas temu, wstając z krzesła i odwracam się, żeby na niego spojrzeć.

– Porozmawiajmy, nie chcę, żebyś szła spać zła na mnie.

– Nie jestem zła. – mówię, wchodząc do pokoju i przechodząc obok niego – Po prostu przeszkadza mi, że rzeczy, które cię nie, i to jeszcze za moimi plecami - mówię, siadając na naszym łóżku.

– Przepraszam, dobrze? – mówi odwracając się w moją stronę – Cholera Juls, wiem jacy oni są, jesteś jak moja siostra i nie chcę, żeby cię skrzywdzili – mówi, a ja wewnętrznie przewracam oczami, żę znowu nazywa mnie siostrą.

– Fer, ale nie musisz się wtrącać w moje życie, mam 20 lat, wiem co robię i umiem o siebie zadbać.

– Wiem, że potrafisz o siebie zadbać, ale czasami czuję potrzebę zadbania o ciebie. – mówi mi, posyłając mi uśmiech z zamkniętymi ustami.

– Wybacz Juls, nie zrobiłem tego ze złymi intencjami. – mówi mi, z smutną miną, podchodząc do mnie.

Okej, zrobił taką minę, serce mi się rozpuszcza, już mu wybaczam.

– Ale nie rób takiej miny, za szybko ci wybaczę. - mówię, ukradkiem biorę poduszkę, którą mam obok siebie i uderzam nią w jego twarz.

– Po prostu przyznaj, że nie umiesz się na mnie gniewać. – mówi, podchodząc do mnie.

-– O nie, nie, nie – mówię, widząc, że jego zamiarem jest łaskotanie mnie, ale on ignoruje moje słowa i kładzie ręce na mojej talii, łaskocząc ją.

Nie zdając sobie z tego sprawy, wykonuję szybki ruch kolanem, uderzając nim jego krocze.

– Kurwa – narzeka, przykładając ręce do krocza i siadając na podłodze, po wyrazie jego twarzy wiem, że bardzo go to bolało.

– Och – mówię, zakrywając usta dłońmi, próbując się nie roześmiać.

– Kurwa jak boli – narzeka, wstając i siadając obok mnie na skraju łóżka.

– Przepraszam – mówię, przygryzając dolną wargę, żeby się nie roześmiać, ale nie mogę.

– Ale nie śmiej się, suko, prawie zostawiłaś mnie dzietnym. – mówi mi Fermín, wydając z siebie jęk bólu.

– Lepiej już pójdę spać. – mówię, śmiejąc się trochę, wstając z łóżka i przechodząc na jego drugą stronę, żeby je odkryć i wejść na nie.

– Fer, ale wszystko w porządku? – mówię, przechodząc na kolanach po łóżku, zakładając ręce na jego ramiona, patrząc na niego z boku.

– Tak, nie martw się. – mówi posyłając mi uśmiech.

– Biedactwo. – mówię, zostawiając pocałunek na jego policzku.

Rozdzieliliśmy się i oboje położyliśmy się na łóżku, leżąc na plecach i wpatrując się w sufit.

– Fer? – mówię lekko zestresowana.

– Tak? – pyta, zwracając się do mnie.

– Chcesz, żebym ci coś powiedziała? - Pytam go.

– Zawsze chcę, żebyś mi opowiadała różne rzeczy, Juls. – mówi uśmiechając się.

– Być może w październiku przeniosę się do Barcelony. – mówię, czekając na jego reakcję.

Siempre tú ||| Fermín López (TŁUMACZENIE PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz