Rozdział 4

34 4 0
                                    

Weszłam do domu przyjaciółki, słysząc, że impreza już się mocno rozkręciła. Muzyka grała głośno, a na podjeździe stały dwa ładne samochody. Jeden z nich to czarny Jeep, a drugi to żółte Camaro, które akurat miało opuszczony dach.

Przeszłam przez dom, w którym nikogo nie zastałam i wyszłam na ogród, wciąż obładowana torbami. W jednej ręce miałam swoje rzeczy na kolejny dzień, a w drugiej swoją torebkę i opakowanie z brownie.

Jako pierwszy zauważył mnie Charlie.

— A proszę, jaka piękna gwiazda — uśmiechnął się promieniście i do mnie podszedł, trzymając w dłoni butelkę z piwem, jednak się zdziwiłam bo było to piwo zero. — Charlie jestem — podał mi rękę, jednak jak zobaczył, że nie za bardzo jak mam mu podać swoją, uśmiechnął się i odebrał ode mnie pakunek z ciastem.

— Aurora. — Powiedziałam.

— Patrzcie co właśnie upiekłem! — krzyknął blondyn, wznosząc do góry spalone brownie.

Wtedy wzrok każdego przeniósł się na mnie. Jednak pierwsza podbiegła do mnie Suzanne.

— Wszystkiego najlepszego, księżniczko — powiedziałam, mocno przytulając się do przyjaciółki. — To brownie też jest ode mnie. Ale zalecam nie jeść — blondynka zaśmiała się, a ja przez ten czas wyjęłam z torebki malutkie granatowe pudełeczko.

W ostatniej chwili zdecydowałam się kupić jej srebrny łańcuszek z żółtym słonecznikiem. Ja miałam taki sam, jednak z różowym słonecznikiem i Suzanne zawsze powtarzała mi, że chciałaby taki mieć, bo jej się strasznie podoba. Miałam więc nadzieję, że będzie zadowolona. Wręczyłam jej prezent, który od razu otworzyła.

— O matko, jaki piękny — westchnęła teatralnie, przykładając dłoń do twarzy. — Teraz mamy takie same! Aaaa! — krzyknęła, a to dało mi do zrozumienia, że naprawdę się jej podoba. — Dziękuję. — Szepnęła mi do ucha podczas niedźwiedziego uścisku.

Po chwili przyjaciółka ode mnie odeszła i usiłowała sama zapiąć sobie łańcuszek, a do mnie podeszła reszta gości, która już zdążyła przyjechać.

— Raise — przedstawił się brunet z wyciętą na łuku brwią. Miał ciemne oczy i pełne usta, oraz był strasznie wysoki, co pewnie przekonało Suzanne do niego.

Przywitałam się, a następnie zrobiłam tak z każdym pozostałym.

Poznałam w ten sposób Christiana, Grigorija, Evelyn, Leile, Erica, który był zabójczo podobny do Evelyn, Cedrick'a i Ricky'ego. Wszyscy emanowali ciepłem, miłością i chęcią przyjaźni, co pozwoliło mi dobrze się czuć w ich towarzystwie.

— Chyba możemy już zaczynać — powiedziała Evelyn, rozglądając się po twarzach reszty zebranych gości.

— Jeszcze Nathaniel, Nicholas i Franc — przypomniał Cedrick.

Ten chłopak przykuwał uwagę. Nie był specjalnie przystojny, ani nie wyróżniał się z tłumu. Były ścięty na bardzo krótko, prawie, że na łyso, a w jego lewym uchu pobłyskiwały dwa kolczyki. Ubrany był w beżowy lniany komplet i wyglądał normalnie, ale było w nim coś takiego, co przyciągało moją uwagę.

— No tak — westchnęła Evelyn. — Przyjadą za godzinę, więc zacznijmy bez nich.

Usiedliśmy przy niedużym drewnianym stole, pokrytym masą słodkości, przekąsek i picia. Każdy wciągnął się w rozmowę, a ja po prostu obserwowałam. Patrzyłam na to jak ci ludzie są zgraną ze sobą grupą. Taką jakby rodziną.

W szczególności zwracałam tego wieczoru uwagę na Raise'a. Chciałam sprawdzić czy moja przyjaciółka rzeczywiście jest jego warta. Jednak z tego co zdążyłam już zauważyć, chłopak nie opuszczał jej na krok. Nawet teraz gdy siedzieliśmy jego ręka była owinięta wokół ramion Suzanne. Tak mały gest, a potrafił rozczulić mnie do granic.

Lato zapomnianych uczuć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz