Ścieżka

4 0 0
                                    

Nim się spostrzegłam posąg zamachnął się szerokim mieczem od góry. Szybko odskoczyłam przez co jego ostrze wbiło się w podłogę. Kiedy przeciwnik wyciągał broń z ziemi rozmyślałam nad różnymi scenariuszami. Nie dostałam informacji na temat tego jaki warunek mam spełnić podczas tego pojedynku. Uznałam, że powinnam wytrwać zdaniem króla pewną ilość czasu i pokazać na co mnie stać. Stwierdziłam, że podejmuje wyzwanie. Zmierzyłam swego przeciwnika od góry do dołu celem znalezienia jakichś słabych punktów. Jedyne jakie zauważyłam to miejsca łączenia kończyn. Szyja, zgięcia nóg i rąk. Musiałam ponownie odskoczyć by nie zostać trafiona. Tym razem posąg zamachnął się od boku. Spojrzałam w kierunku ojca i króla. Obaj mieli kamienny wyraz twarzy. Wróciłam w,rokiem na przeciwnika i ledwo zdążyłam uniknąć jego kolejnego cięcia. Użyłam magii wiatru by szybkim krokiem zbliżyć się do tej kupy kamienia. On ponownie się zamachnął od boku, ja natomiast wślizgiem przemknęłam pod ostrzem. W następnej chwili wstałam I wbiłam ostrze w szyję kamiennego rycerza. Znaczy.....chciałam wbić. Ostrze zsunął się na lewy bok. Okazało się, że jego szyja jest bardzo twarda. Nie poddając się przypomniałam to czego uczyłam się w akademi. Zrozumiałam przez to, że mam do czynienia z kamiennym golemem. Dlatego w środku musi mieć rdzeń dzięki, któremu może się poruszać i działać. Odskoczyłam od przeciwnika na sporą odległość. Postanowiłam postawić na atak z dziedziny, z której jestem dość kiepska. Nie mam dość siły by przebić się przez ten kamień. Dlatego zamierzam wykorzystać móc żywiołów. Najpierw użyję mocno skupionej i wirującej wody wokół miecza by móc zadać mu jakakolwiek głębszą ranę. Następnie użyje wylądowania elektrycznego by móc choć trochę uszkodzić rdzeń, mając nadzieję, że przez to rycerz przestanie się poruszać. Dzięki temu miałabym więcej czasu na zadanie poważniejszych obrażeń. Nie miałam jednak dużo czasu na swoje rozmyślanie że względu na to, że przeciwnik stawał się chyba coraz szybszy. Ledwo nadążałam za robieniem uników. Kiedy ponownie schyliłam się przed cięciem, które mogłoby mnie przepołowić bezproblemu znalazłam się bezpośrednio przed rycerzem. Wtedy wdrożyłam swój plan w życie. Udało mi się otoczyć miecz wirującą wodą i wbić go w brzuch wielkoluda. Niestety żywioł wiatry to jedyny, który wychodzi mi idealnie. Dalej w rankingu moich umiejętności jest ogień, ziemia, woda i elektryczność. Przez to miecz nie zrobił zbyt wielkich obrażeń. Mało tego. Utknął w cielsku tego posągu. Nie chcąc pozwolić na zrobienie kontry przeciwnikowi zacisnęłam mocniej rękojeści oburącz I uzylam elektrycznego wylądowania. Chyba mi się udało bo z przeciwnika zaczął lecieć dym, a on sam się nie ruszał. Zaczęłam wtedy plan B. Polegał on na wysadzeniu przeciwnika od środka wodą, na wypadek gdyby broń mi w nim utknęła. Spojrzałam na króla i zdyszana zadałam mu pytanie z uśmiechem na ustach.

- Czy nie obrazi się waza wysokość jeśli porządnie uszkodzę waszego Strażnika? - Zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy. Nie wiem czy po prostu nie dowierza, czy dam radę to zrobić czy był zdziwiony moim odezwaniem się bez pozwolenia. Po chwili dostałam odpowiedź.

- Jeśli zdołasz.

- Rozumiem.

Wzięłam się natychmiastowo do działania. Skupiłam się na mieczu i ponownie otoczyłam go wirującą wodą. Następnie zaczęłam ją wypełniać po całym ciele rycerza. Po chwili zobaczyłam wyciekającą z jego ciała wodę. Niestety zaczął się ponownie ruszać. Nie chcąc mu pozwolić na żaden ruch dodałam więcej mocy i drugi element by dać więcej mocy temu ruchowi. Kiedy rycerz zamachnął się na mnie by uderzyć mnie z pięści nagle pękł. Dosłownie wybuchł od środka. Musiałam się obronić za pomocą magii wiatru tworząc powietrzną ścianę by nie oberwać jakimiś odłamkami. Dumna z siebie wstałam otrzepalam się z kurzu i spojrzałam w kierunku swego ojca i monarchy. Król szybko pozbył się mojego szczęścia jednym zdaniem.

- Nieźle. Teraz drugi.

- Że co?

Po tych słowach ujrzałam jak rycerz stojący lewej stronie od tronu zaczął się ruszać. Ten był wyposażony w długą włócznie z ozdobnym ostrym zakończeniem. Szybko przyjęłam pozycje bojową. Drugi rycerz znalazł się przy mnie niemal w ułamku sekundy. Robiąc unik zauważyłam lekkie draśnięcie na policzku. Oddaliłam się jeszcze dalej odskakując przy pomocy magii wiatru. Powie mi ktoś jakim cudem do cholery ta kupa kamieni potrafi się tak szybko ruszać?! Nie miałam czasu na rozmyślania bo przeciwnik zasypywał mnie gradem ciosów. Postanowiłam użyć tej samej strategi co ostatnio. To znaczy użyć tych samych zywiolow tylko w inny sposób. Kiedy udało mi się odsunąć na większą odległość od posągu położyłam dłoń na ziemi i wtedy zaczęła od niej rozpływać się woda po podłodze. Zrobiłam dzięki temu dosyć sporą kałuże. Proste zaklęcie. Nawet taka noga z tego żywiołu jak ja może je zrobić. Kiedy rycerz wbiegł na nią nie odrywając ręki z podłoża uzylam elektryczności. Efekt nie bul powalający tak jak w przypadku jego poprzednika jednak dzięki temu zatrzymał się na chwilę w miejscu. By nie nadepnąć na to elektryzujące pole skoczyłam do góry wprost na przeciwnika dzięki wiatrowi i ponownie użyłam tego wodnego ostrza. Tym razem na starcie użyłam więcej mocy by wbić się dość głęboko. Postawiłam wszystko na jedną kartę celując prosto w głowę licząc na to, że tam znajduje się jego rdzeń. Miałam rację. Bo gdy się wbiłam golem padł na plecy i nie wstawał. Wyciągnęłam ostrze i stanęłam zdyszana i spocona przed mężczyznami. Po słowach króla miałam już szczerze dość.

Kroniki Isenderu Krew I Popiół "Wstrzymane"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz