Obudzili mnie rodzice około godziny ósmej. Mimo tego, że były moje urodziny a zawsze budzili mnie pysznym śniadaniem to teraz nic nie dostałam. Tylko zdążyłam ubrać spodnie i usiąść z powrotem na łóżku.
– Michasia wyjdziesz ze śmieciami? - usłyszałam głos mamy z kuchni. Miałam że gdy tam wejdę będzie tort albo chociaż śniadanie. – Po południu Kacper przyjdzie z Oliwią na działkę. Masz przyjść. Może też przyjdzie jej tata.
– Nie lubię jak przychodzi. Zawsze rzuca w moim kierunku jakieś niesmaczne żarty i mnie seksualizuje. - powiedziałam biorąc śmieci przechodząc do przedpokoju i ubierając moje fioletowe klapki Kubota.
– Przesadzasz. - mama była czymś tak zajęta, że nawet na mnie nie spojrzała.Przekręcając oczami cicho westchnęłam. Wyszłam na klatkę schodową z telefonem w ręku i odpisując na wszystkie wiadomości o treści „wszystkiego najlepszego" poszłam wyrzucić śmieci do osiedlowego śmietnika.
Gdy tylko wróciłam zaczęłam sprzątać swój pokój który był dosyć nieczysty po drugim tygodniu chodzenia do szkoły.
Wraz z odkurzeniem i umyciem podłóg skończyłam około trzynastej. Całkiem dobry wynik. Rodzice za ten czas wyszli już na działkę więc miałam wolne mieszkanie. Chwyciłam za telefon.Ja: Idziesz pograć?
Cymbał: Odpadam.
Cymbał: W poniedziałek mam sprawdzian z matmy a nic nie umiem.
Ja: no to masz jeszcze jutro.
Cymbał: Nie ma szans Michasia.
Ja: :'(
Cymbał: Nie płakusiaj masz przecież urodziny.
Ja: no właśnie nie czuję się jakbym je miała.No i już mi nie odpisał.
Ja: MACIEKKKKK
Maciek: Jezus maria
Maciek: Co chcesz?
Ja: Masz dzisiaj trening?
Maciek: Tak.No to kurwa zajebiście. Odłożyłam telefon aby po chwili znów go złapać do ręki.
Maciek: Najlepszego.
Ja: no mhm. Dzięki.Finalnie zabrałam się za ćwiczenie na akordeonie. Właśnie dostałam Libertango Astora Piazzoli na własne życzenie więc ćwiczenie tego sprawiało mi frajdę chociaż doprowadzało do szału. W takim tępie jakim to ćwiczę za dwa miesiące będę miała całe zrobione (nie będę).
W środku ćwiczenia usłyszałam dzwonek do telefonu. Odebrałam nawet nie patrząc. Najpewniej to była któraś ciocia z życzeniami.
– Tak? - nie wiem jakim cudem ale jakoś schowałam swój instrument z telefonem przy uchu nie upuszczając go.
– Michasia miałaś przyjść na działkę. Co robiłaś? - usłyszałam radosny głos mamy a ja otworzyłam w tym czasie szafę chcąc ubrać się w coś innego niż dresy.
– Przed chwilą skończyłam grać na akordeonie a co? Mam już przyjść? - cicho ziewnęłam i ruszyłam do łazienki.
– Nieee możesz tak za około dwie godziny.
– Oki doki. Mam coś wziąć z domu?
– Nie musisz. A i taty Oliwii nie będzie.
– Okejj to do zobaczenia. - rozłączyła się bez słowa...
Puściłam muzykę w telefonie i zaczęłam się przebierać i szykować jakbym szła na jakąś imprezę. A to tylko ja przeżywałam to, że jeszcze 365 dni i będę pełnoletnia. Umalowałam się, wyprostowałam włosy a następnie wyszłam z mieszkania zamykając jak zawsze na dwa razy.
Zeszłam na dół i nagle ktoś mnie złapał tak abym nie mogła się ruszyć. Zaczęłam krzyczeć jednak ta osoba złapała moje usta abym nie umiała wydać z siebie żadnego dźwięku. Chciałam ugryźć napastnika jednak on trzymał mnie tak abym nie umiała tego zrobić. Druga osoba nałożyła mi opaskę na oczy tak abym nic nie widziała. Była to kobieta i miała na sobie kominiarkę abym nie poznała jej.
Wpakowali mnie do auta i ruszyli z piskiem opon. Jechaliśmy w ciszy. Strasznie się bałam jednak zapamiętałam każdy zakręt w jaki skręciliśmy. Czułam, że kręcimy się w kółko. Jeździliśmy dobre pół godziny a ja cały czas zapamiętywałam gdzie skręcamy. Wjeżdżaliśmy na jakąś autostradę po czym z niej zjeżdżaliśmy. W lewo, w prawo jednak czułam że nie wyjechaliśmy z miasta. Wjechaliśmy do jakiegoś lasu. Zaczęły się dziury pod kołami i nierówna droga.
Żaden z porywaczy się nie odezwał ani słowem. Otworzyli drzwi i mnie wyprowadzili z auta. Niczego nie słyszałam. Próbowałam się skupić na tym co słyszę wokół. Dziwne. Brzmiało jak mój ogródek. Poczułam jak zdejmują mi opaskę a przede mną stał kartonowy Bartosz Bednorz którego sobie zażyczyłam na urodziny podczas Ligii Narodów 2024.
– Jesteście głupi. - odwróciłam się z śmiechem widząc całą gromadkę moich przyjaciół. Wszyscy zaczęli śpiewać mi „sto lat" a ja zaczęłam się śmiać bo wystraszyłam się na śmierć. – Następnym razem mnie nie porywajcie okej? - Maciek ściągnął kominiarkę. – Przepraszam, że cię ugryzłam.

CZYTASZ
moje pojebane sny.
FanfictionWszystkie wydarzenia w książce są tylko głupim wymysłem mojej głowy. ‼️‼️