Prolog

64 2 0
                                    


Słabo oświetlone korytarze wydawały się nie mieć końca. Słyszałam odległy szum maszyn i ciche głosy. Ściskając mocno moją kartę identyfikacyjną–prawdę mówiąc, skradzioną kartę identyfikacyjną mojego ojca–ruszyłam w kierunku drzwi na końcu korytarza. Powietrze było gęste, wydawało mi się, że każdy cień mnie obserwuje.

Nie miałam wyboru. Wiedziałam, że narażam siebie na niebezpieczeństwo. Opuściłam wioskę, nie informując o tym nikogo. Ale co innego miałam zrobić? Siedzieć i nic nie robić? Wiedziałam, że to może się źle skończyć. Ale prawda była ważniejsza. Musiałam się dowiedzieć. Dlaczego nasza wioska? Dlaczego teraz? Myślałam nawet, że znajdę coś, co mogłoby mi pomóc, choć brzmiało to mało prawdopodobnie.

Rolnicy i rybacy, codzienne życie miało swój własny rytm. Nawet gwiazdy nigdy nie przestawały rozświetlać nocnego nieba, tak jakby czekały, by je podziwiać po raz setny. A jednak stało się to czymś, co widziałam tylko w pamięci. Kiedy wszystko poszło nie tak? Siły wojskowe... potężne organizacje... Musiałam dowiedzieć się, co kryje się za cieniami przesłaniającymi naszą przyszłość.

Mój ojciec prawdopodobnie znał odpowiedzi, ale najwyraźniej nie zamierzał mi ich podać.

W końcu dotarłam do biura. W środku stały rzędy szafek z dokumentami oraz komputer. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam przeglądać dokumenty, szukając czegoś użytecznego. Prawie straciłam poczucie czasu, gdy ciszę przerwał głos z zewnątrz. Szybko podniosłam wzrok i powoli odłożyłam teczkę, którą trzymałam w rękach. Ostrożnie ruszyłam w stronę drzwi, aby podsłuchać, gdy jeden z głosów mówił tonem niosącym ciężar autorytetu.

- Tsk, ci prości głupcy - zaczął głos, każde słowo było pełne pogardy - Odmawiają współpracy z zespołem rozwoju biznesu? Hah! To czysty bunt przeciwko KGP. Zmusili nas do użycia siły militarnej, nie mieliśmy innego wyboru.

- Ta wioska i tak już była skazana - odpowiedział inny głos - Mądrym postępowaniem było po prostu wykonywanie rozkazów. Nie do wiary, że tacy niecywilizowani ludzie nadal istnieją.

Śmiech, zimny i bezduszny, wypełniał powietrze. Serce biło mi jak młot, a słowa "siły militarne" i "KGP" odbijały się echem w mojej głowie. To musiało być jakieś nieporozumienie... to była moja pierwsza myśl.

Gwałtownie opuściłam biuro. Moje myśli były w chaosie, gdy biegłam z powrotem do wioski. Po raz pierwszy w moim życiu straciłam zdolność do myślenia. Mimo drżących nóg nie mogłam się zatrzymać. Powrót do domu był niewyraźny. Tłumiłam tylko łzy i panikę. Jedyne, co słyszałam, to bicie serca w mojej piersi, boleśnie.

Okolice mojej wioski były prawie nierozpoznawalne. Z każdym krokiem nadzieja, której desperacko się trzymałam, słabła. Gęsty dym natychmiast ogarnął wszystkie moje zmysły. Zakaszlałam, szybko czując, że się duszę. Łzy zaczęły rozmazywać mój wzrok, widziałam tylko odcienie czerwieni i pomarańczy płomieni.

- CZY KTOŚ TAM JEST?! - krzyknęłam, głośność mojego głosu była bolesna dla mojego gardła. Szłam przez gruzy z drżącymi nogami, desperacko szukając jakichkolwiek oznak życia.

Jednak nie było nic. Nie słyszałam nawet wołania o pomoc, tylko trzask płomieni. Było już za późno, żeby cokolwiek zrobić. Deszcz ognia spadł na całą wioskę ze wszystkich stron. Mimo to wciąż trzymałam się słabego promyka nadziei. Moja skóra prawdopodobnie płonęła, mój oddech był płytki, ciało zawodziło mnie, mogłam być ranna. Nie wiedziałam. To nie miało dla mnie znaczenia. Nie czułam mojego ciała, musiałam po prostu wrócić do domu. Ale...

Miejsce, gdzie kiedyś była moja dzielnica, zostało zrównane z ziemią.

Upadłam na kolana. Powietrze zatrzymało się w moim gardle, utrudniając oddychanie. Wszyscy odeszli. Moje usta próbowały wypowiedzieć imię, ale bezskutecznie. Serce zacisnęło się, a łzy spłynęły po twarzy, gdy dotarła do mnie przerażająca rzeczywistość.

Zostali zamordowani. Zmasakrowani. I nie miałam szansy się z nimi pożegnać.

Być może była to głupia myśl pośród chaosu, który jeszcze bardziej podsycał ogień moich emocji.

Siedziałam tam bezsilna, otoczona ciszą, która była moim jedynym towarzyszem. Próbowałam złapać oddech, ale powietrze zdawało sie gęstnieć wokół mnie. Moje myśli krążyły wokół tych, których straciłam–tak nagle i brutalnie. Wszystkie plany, wszystkie niepowiedziane słowa...

...

Życie było naprawdę tylko kruchym tańcem. W oczach świata możesz być tylko ulotną iskrą, łatwą do zgaszenia i szybko zapomnianą.



Nie, nie zapomnę. Nie mogłabym, nawet gdybym próbowała.

Kryształowa duszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz