Rozdział 1

35 3 1
                                    

- Możesz być cicho? W takim tempie nigdy tego nie skończę - powiedziałam, ledwo słyszalnym szeptem, próbując skupić się na zadaniu.

- No weź, Iris. Chociaż chwilkę porozmawiamy, żebyś miała towarzystwo - odezwał się głos Ryke'a w mojej słuchawce. Jak zwykle, nigdy nie potrafił potraktować niczego poważnie. - Poza tym, multitasking to moja specjalność.

Multitasking, co za bzdura. Dźwięk mlaskania wyraźnie dochodził przez słuchawkę. Czy on w ogóle próbował mi pomóc?

- Serio, jesz teraz kanapkę? - zapytałam, próbując zachować spokój.

- Owszem, rostbef i cheddar. Chcesz gryza? - Jego ton był irytująco wesoły.

- Nie, jeśli mam słuchać, jak przeżuwasz - warknęłam przez zaciśnięte zęby. - Muszę się skupić. Chyba że chcesz, żebym coś zawaliła.

- Dobra, dobra - powiedział Ryke, głośno przełykając. - Oszczędzę ci szczegółów na temat kanapki. Ale spokojnie, wierzę w ciebie.

Wierzy we mnie. Super. Teraz przestań mówić.

- Anomalia jest tuż za rogiem, Iris! Komputer pokazuje, że się do niej zbliżasz.

Tak, tak, jakbym sama tego nie zauważyła.

- Chyba dam sobie radę sama stąd - Westchnęłam. Oczywiście, Ryke jest przydatny w tej robocie. Ale czasami... mam dość.

- Dobra, Rick, kończymy.

- Serio!? - Jego głos natychmiast stał się głośniejszy. - Czemu wszyscy ciągle przekręcają moje imię. To RYKE. R-Y-K–

Jego głos urwał się, kiedy szybko zakończyłam rozmowę.

Tak, tego już słuchać nie mogłam.

Na litość boską...

Solara naprawdę nigdy nie była cicha, nawet wieczorem, jakby nieustannie przypominała mi, że to miasto nigdy nie śpi, nigdy się nie zatrzymuje.

Szłam dalej przez ciemny zaułek, trzymając mocno karabin. Znowu to samo–śmieci, porzucony złom, ta cholerna gęsta mgła, która wcale nie ułatwiała mi życia. Neonowe szyldy w oddali, które jakimś cudem wciąż migotały.

Te zaułki zawsze były takie same. Wszystko tu wyglądało jak jedna wielka kupa śmieci, a ja tylko chciałam szybko to załatwić i wrócić do domu. Serio, ile jeszcze muszę włóczyć się po takich miejscach, zanim ktoś uzna, że należy mi się porządna przerwa? Pewnie nigdy. Takie życie. Zlecenie było proste: zbadać anomalię, zneutralizować, zgarnąć kasę.

To nie tak, że te anomalie były trudne do wyeliminowania, po prostu praca może być irytująco czasochłonna. Zwłaszcza, że i tak nie mam teraz zbyt dużo wolności.

Jako członkini gildii łowców, moim obowiązkiem jest oczyszczanie anomalii. Zawsze uważałam je za gorzką ironię. Te anomalie były wynikiem technologii, która rządziła naszym życiem, innymi słowy, konsekwencją ludzkiej działalności. Z biegiem lat ludzie stworzyli nowy, zaawansowany świat dzięki nowemu źródłu energii–atheronom. Mój karabin nie jest zwykłą bronią, jest zasilany atheronem, dzięki czemu jest silniejszy niż zwykły karabin. Co jest przydatne.

Nastąpiłam na coś, co z chrupnięciem pękło pod moim butem. Stary kawałek technologii? Pewnie. Wszędzie tego pełno. Kiedyś ktoś się tym jarał, teraz to tylko grat. Szkoda nawet się zastanawiać, co to było, bo szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to. Byłam tu, żeby skończyć robotę, a nie bawić się w archeologa.

Chciałam to mieć już za sobą. Myślami byłam gdzie indziej–konkretnie przy kolacji. Ciekawe, co zjem. Miałam ochotę na coś porządnego... może ramen? Albo coś bardziej konkretnego. Pizza? Ach- Nie. Miało być dziś na mieście, prawda?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 15 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kryształowa duszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz