Rozdział szósty

28 1 0
                                    

Perspektywa Melanii Martinelli

Nic nie zapowiadało, że dzisiejszy dzień będzie lepszy od wczorajszego. Zbite czereśniowo—waniliowe perfumy Toma Forda roztrzaskały się na podłodze w momencie, w którym zahaczyłam o nie rękawem bluzy. Wazon z czerwonymi różami, które kupione zostały już tydzień temu upadł chwilę po tragedii z perfumami. Dziesięć minut sobotniego poranka wystarczyło mi na zniechęcenie się do całej reszty dnia. 

Westchnęłam ostentacyjnie wchodząc do łazienki. Bałagan jaki po sobie zostawiłam przyprawiał mnie o zawrót głowy, a lustro pokryte pajączkami błagało o pomstę do nieba. Na chyba jedyne szczęście w ciągu tego poranka, lustro nie było aż tak bardzo zniszczone. Mogłam się w nim przejrzeć choć z początku myślałam, że będzie to graniczyć z cudem. Pod oczami odznaczały mi się sińce, które były oznaką nieprzespanej nocy. Zasnęłam dopiero o ósmej nad ranem. Spałam dzisiaj jedynie trzy godziny, co niemalże od razu odznaczyło się na mojej twarzy. Włosy rozczochrane były na wszystkie strony, a o cerze wolałam nie wspominać. Znów nie wyglądała dobrze, co wzbudziło we mnie strach. Byłam przerażona wizją tego, że trądzik może się nasilić, czego bardzo nie chciałam. Z obrzydzeniem spoglądałam w swoje odbicie pragnąc wyglądać o wiele lepiej. 

Próbowałam zebrać się w sobie by zmusić się do wykonania najprostszych czynności, które były dla mnie niebywale trudne do wykonania dzisiejszego już prawie popołudnia. Dobrą godzinę zabrał mi prysznic, ponieważ przez pierwsze trzydzieści minut woda spływała na moje ciało, a ja nie byłam w stanie nawet unieść ręki. Było to dla mnie trudne. Dopiero po minionych trzydziestu minutach zmusiłam się do umycia i umycia włosów po raz kolejny w ciągu kilkunastu godzin. Udało mi się przestać wpatrywać w popękane lustro, z czego byłam zadowolona gdyż nie zniosłabym dłużej widoku swojego odbicia w lustrze. Trzy godziny zajęło mi same doprowadzenie do ładu łazienki i pokoju wraz z posprzątaniem z grubsza szafy, z której wypadały ubrania. Przebrałam się również w czarne rurki pomimo, że było gorąco, ponieważ nie chciałam by ktoś widział moje poranione przez szkło nogi. Narzuciłam na siebie też czerwoną bluzę, wcześniej ubierając tego samego koloru stanik jak i majtki. 

Pomimo odświeżenia się nadal czułam się brudna. Każda część mojego ciała niewyobrażalnie piekła i nie próbowałam złagodzić swojego bólu. Lubiłam kiedy coś mnie bolało. Wtedy przynajmniej coś czułam. 

Próbowałam nastawić się psychicznie na to, co dzisiaj miałam zrobić. Musiałam podopisywać na wszystkie zignorowane wcześniej przeze mnie wiadomości, porozmawiać z przyjaciółmi, którzy zapewne nie chcieli mnie widzieć na oczy i zapewne iść do ojca, co w ogóle mi się nie uśmiechało. Spięta chodziłam w kółko po pokoju chcąc zmusić się do opuszczenia pokoju. Wiedziałam, że to musi nastąpić prędzej czy później, jednak wolałam, żeby stało się to później niż prędzej, co nie było dobrym rozwiązaniem, z czego również zdawałam sobie sprawę.

Po chodzeniu jeszcze tak z piętnaście minut w kółko zdecydowałam się podjąć swój pierwszy krok do przodu. Zabrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy takie jak telefon, pieniądze czy kluczyki od samochodu, z czarnej komody. Szłam już schodami prowadzącymi do wyjścia jednakże nie głównego. Zdecydowałam się wyjść tylnym wyjściem ze względu na to, że mniej osób mogło mnie zauważyć, na czym mi zależało najbardziej. Bardzo nie chciałam by zobaczył mnie ktoś z rodziny albo ochroniarze mojego ojca. Naraziłabym się wtedy na większe kłopoty niż mogłabym sobie wyobrazić. Mając nadzieję, że nikt mnie nie zobaczył kiedy pokonywałam drogę przez ogród, wsiadłam do pudrowego Granlanda Kate. Odpaliłam auto i ruszyłam z piskiem opon w dobrze znanym mi kierunku.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 03 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Addictive |  I Część Trylogii "Varnish" DifenditiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz