Perspektywa Melanii Martinelli
— Kogo moje oczy widzą! — Moją uwagę od razu przykuł pewien chłopak.
Zlustrowałam go spojrzeniem chcąc zobaczyć jak najwięcej szczegółów. Ubrany był w niebieskie, szersze jeansy, bluzkę z czarnym, krótkim rękawem i ciemnozielone Jordany szatyn wydawał mi się być bardzo miłą i towarzyską osobą już na pierwszy rzut oka. I z chwili na chwilę coraz bardziej się do tej myśli przekonywałam. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a jego niebieskie oczy w akompaniamencie czerwonych neonów, błyszczały.
Uniosłam kąciki ust, uśmiechając się w jego stronę. Wydawał się być tak niepodobny do mojego koszmaru. Nie byłam w stanie stwierdzić czy cała ekipa, z którą udał się tutaj William była jego znajomymi, jednak na sam pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić, że Moretti nie pasował kompletnie do otaczających go osób.
— To te dziewczyny, które obserwowałeś Luke — po raz kolejny ten sam chłopak zwrócił się do jak mniemam Luke'a, odwracając w jego stronę głowę.
Mój wzrok przerzuciłam z szatyna na najprawdopodobniej Luke'a — chłopaka o ciemnych, brązowych włosach. Stał oparty o bok kanapy, na której siedzieli też inni, nieznani mi jeszcze ludzie. Miał na sobie czarne jeansy i czerwoną bluzę z jakimś mniejszym nadrukiem, którego nie byłam w stanie odczytać przez dzielącą nas odległość. Na twarzy chłopaka rozbłysł promienny uśmiech.
Miałam wrażenie jakby trochę go wmurowało w ziemię. Chyba nie spodziewał się tego, że całą naszą trójką staniemy przed ich lożą. Wydaje mi się, że nikt się tego nie spodziewał. Nawet ja sama.
— Witam dziewczyny no i chłopaku — zaśmiał się chłopak, którego przed chwilą otaksowałam wzrokiem. — Miło was widzieć, już myślałem, że takie piękności mi uciekną sprzed oczu — roześmiał się.
Poczułam cień ulgi, który zaczął promieniować na całe moje ciało. Będąc szczera liczyłam na to, że będą oburzeni naszą wizytą, jednak tak się nie stało, co naprawdę odjęło mi trochę ciężaru z barków.
— Hejka — przywitała się pewnie Kate. Dopiero teraz od czasu przyjścia tutaj spojrzałam na nią. Stała bokiem do mnie lecz nie umknęło mi to, że w jej oczach znów widziałam szczęście. Po tym wszystkim co się działo ostatnimi czasy, zasługuje na nie. — Widzieliśmy was jak patrzyliście na nas jak tańczyliśmy i stwierdziłam, że może fajnie by było poznać kogoś nowego — uniosła kąciki ust, promiennie się uśmiechając.
— Zdecydowanie to dobry wybór — usłyszałam przekrzykujący się przez głośno puszczaną muzykę głos.
Szukałam chwilę wzrokiem osoby, która wypowiedziała te słowa. Zajęło mi kilka sekund by zidentyfikować nieznany mi głos, który jak się okazało należał do kolejnego mężczyzny o jasnobrązowych włosach, któremu również uśmiech nie schodził z twarzy. Ubrany w adidasy, niebieskie, węższe niż u Luke'a ale nadal szerokie jeansy i czarną, rozpiętą na trzy ostatnie guziki koszulę, opierał swoją rękę o czerwoną tapicerkę jednej z kanap należących do lóż. Jego ciało zdobiły tatuaże.
U boku chłopaka siedziała dziewczyna, na której widok moje serce zmiękło. Wyglądała prześlicznie. Jak cholerna bogini. W jej fiołkowych oczach widziałam cały czas połyskujący błysk. Burzę blond włosów spięła w wysokiego koka, co dodawało jej jeszcze większego uroku. Delikatny makijaż gościł na jej twarzy. Był tak delikatny jak jej zarysy twarzy. Różowa sukienka w białe kwiaty dodawała jej jeszcze większego uroku. Wyglądała delikatnie i zadbanie. Tak jak jedna z modelek. Usta, które miała pomalowane fioletową szminką wyginały się w pięknym uśmiechu, ukazując przy tym szereg śnieżnobiałych zębów.
CZYTASZ
Addictive | I Część Trylogii "Varnish" Difenditi
RomanceOn był mrokiem, a mrok był nim. O Melanii Anastazji Martinelli można było powiedzieć wiele, jednak w żadnym ze schematów nie zostały by uwzględnione słowa takie jak spokój, czy cisza. Prawie siedemnastoletnia dziewczyna mieszkająca w małym m...