Rozdział 3: Powrót Arbuzowego Futra i wypadek Listki

3 0 0
                                    

Rozdział 3
Morsik przeciągnął się w swoim legowisku, jak zwykle obudził się szybciej od siostry. Nawet Plamek i Nocek jeszcze spali. Wyszedł z obozu pozostawiając rodzinę i przyjaciół w żłobku. Nagle usłyszał krzyki.

- Ty mysi móżdżku, zamierzałeś mnie z nimi zostawić!? - oburzyła się Słoneczna Łapa.

- Spokojnie Słoneczna Łapo - próbował ją uspokoić Arbuzowe Futro

- Dowiedziałeś się przynajmniej czegoś? - spytała z rozdrażnieniem.

- Opowiem ci o wszystkim później - odparł zmęczony medyk.

Morsik zakradł się jak najbliżej potrafił, kiedy pod jego łapą zatrzeszczała gałązka.

- Podsłuchujesz nas? - zapytała z udawaną złością Słoneczna Łapa.

Morsik pisnął i zaczął biegać dookoła, tak aby kotka zaczęła go gonić. Słoneczna Łapa dała się sprowokować i ruszyła za kocurkiem.

- Widzę, że zamieniasz się w kociaka - zaśmiał się Arbuzowe Futro.

~ Tymczasem u Listki ~

Listka kroczyła przez obóz. Jak zwykle zmierzała w stronę swojego ulubionego głazu obok strumienia. Przychodziła tam zawsze, gdy chciała pomyśleć lub odpocząć. Już niedługo zostanie wojowniczką i wtedy im wszystkim pokaże, że nie jest małą, bezbronną kotką! I osiągnie to sama, bez nikogo!

Zbliżała się już do tafli wody, gdy nagle obok niej przebiegł czarny kociak. Jak on się nazywał? No tak Nocek. Prychnęła na niego rozdrażniona, a on szybkim krokiem oddalił się. Westchnęła, skoro nikt nigdy się nią nie interesował, to czemu ona ma się interesować innymi?!

Kiedy doszła już do strumyka poczuła, że coś w nią wbiegło. Potoczyła się obijając o kamienie i z pluskiem wpadła do wody. Prychając i szamocząc się zaczęła z trudem płynąć do brzegu. Biało czarny kociak otworzył szeroko oczy z przerażenia i nie mógł uwierzyć, że to przez niego kotka znalazła się w strumyku. Płynąc coraz pewniej Listka dotarła do brzegu sycząc i prychając że złości.

- Pomóc ci wyjść? - zapytał szary kocurek, który nagle znalazł się obok strumienia.

Nie! Nie! Nie! Listka nie potrzebowała nikogo! NIKOGO!

- Nie potrzebuję twojej pomocy - odparła najchłodniej jak umiała - Nie potrzebuję niczyjej pomocy.

Kociak nie wydawał się zniechęcony i zaczekał, gdyby kotka jednak potrzebowała pomocnej łapy. Listka mozolnie wdrapała się na suchy ląd po czym otrzepała sierść z wody i posłała kocurkowi o oczach w odcieniu morza triumfalne spojrzenie. Ten jednak pozostał na swoim miejscu niewzruszony.

- Co tu się dzieje, na Klan Żywiołów?! - krzyknął zastępca przywódczyni.

Biało czarny kociak podskoczył wystraszony, prawdopodobnie bojąc się gniewu ciemnego kocura.

- Nic takiego, Cierniste Serce, po prostu ten mysi móżdżek musi patrzeć gdzie chodzi - odpowiedziała.

- Listko bez wyzywania innych od mysich móżdżków! - rozgniewał się zastępca.

Przepraszam - odparła, ale tak naprawdę wcale nie czuła się winna.

Potem z wysoko uniesioną głową odeszła w stronę, w którą zmierzała na początku.

- Ten kociak ma tupet - mruknął czarny kot o jasno zielonych oczach - Boję się co będzie kiedy zostanie uczennicą - dodał.
...

Arbuzowe Futro leżał na swoim posłaniu. Był wręcz wykończony podróżą, a w jego głowie wciąż odgrywała się scena wizji. Nowy wróg... Jego ofiara... Tajemniczy kot... Kim oni są? Jeszcze raz odtworzył w pamięci wygląd wybawiciela lub wybawicielki krzyczącego. Jasno ruda sierść... W tym samym momencie do środka weszła Słoneczna Łapa. To niemożliwe...A może jednak? Kotka przypominała medykowi ratującego kota z jego snów. Czy to Słoneczna Łapa była tą bohaterką?!

- Przecież ona będzie medyczką! Arbuzowe Futro co ty wymyśliłeś?! - zrugał siebie w myślach.
Jednak nie był taki pewny tego, że to nie jego uczennica jest tą/ tym którego poszukiwał. Czy powinien jej o tym powiedzieć?

- Arbuzowe Futro? Co się tak gapisz?! - zapytała poirytowana - Dębowy Szept wykrwawiła by się zanim ty w ogóle pomyślał byś o tym, że po coś tu przyszłam! - dodała.

- Co?! Kto?! - wykrzyczał nadal nic nie rozumiejący medyk.

- Nie krzycz tak, bo cały klan pomyśli, że to ty jesteś tu uczniem - zażartowała.

- Bardzo śmieszne - Arbuzowe Futro chciał już by Słoneczna Łapa powiedziała mu o co chodzi.

- Pośpiesz się , już zatamowałam krwawienie - niecierpliwiła się.

Krwawienie? O co jej chodziło? Arbuzowe Futro naprawdę się zdenerwował. Jego uczennica mogłaby chociaż raz podejść do sprawy poważnie! Nie zwracając na rozzłoszczonego kocura uwagi wyszła z jego legowiska i skierowała się w miejsce, w którym przyjmowali ranne koty. Arbuzowe pośpieszył za nią, a jego oczom ukazała się Dębowy Szept leżąca na posłaniu z mchu.

- Witaj Dębowy Szepcie, przepraszam, że tak długo mnie nie było - powiedział.

- Nie szkodzi Arbuzowe Futro, na pewno coś ważnego cię zatrzymało - odparła spokojnie.

Kiwną jej głową i zabrał się za oglądanie obrażeń pacjentki. Arbuzowe Futro był pod wrażeniem umiejętności swojej uczennicy. Prawie wszystkie rany zostały już zatamowane z naprawdę dużą precyzją. Pozostała tylko jedna - największa na boku, bez wątpienia zrobiona przez kota.

- Potrzebowałam pomocy właśnie przy tej ranie - oznajmiła Słoneczna Łapa.
Zaczęli przyciskać pajęczyny do największej z trzech ran ( dwoma zajęła się wcześniej Słoneczna Łapa ), a potem nałożyli okład z nagietku.

- Gotowe - zadecydował Arbuzowe Futro - tylko, bardzo cię proszę nie przemęczaj się, bo inaczej rany znowu zaczną krwawić - zakończył.

- I jeszcze jedno pytanie: Kto ci to zrobił?! - zapytała ze złością Słoneczna Łapa.

Oczy brązowej kotki dziwnie się zamgliły, a potem odpowiedziała nie swoim głosem:

- Wojownik klanu Płomienia.

- Jesteś pewna? - dopytywał Arbuzowe Futro.

- Całkowicie - odpowiedziała nadal nie pasującum do niej głosem.

Medyk i jego uczennica stali w osłupieniu czekając na rozwój wydarzeń. W jej źrenicy błysnęło ciemno fioletowe światło i kotka wróciła do normalnego stanu.

- To ja już pójdę - powoli podniosła się i wyszła.

- Dziwne, koty z klanu Płomienia nie atakują innych klanów bez powodu - zdziwił się Arbuzowe Futro.

- O tym samym pomyślałam - przyznała Słoneczna Łapa - A już na pewno nie Cicha Gwiazda.

Cicha Gwiazda była przywódczynią klanu Płomienia. Walczyła tylko wtedy, gdy to było konieczne. Niemożliwe by ta rozsądna i łagodna kotka dała rozkaz do ataku na klan Wody. Przecież nie mieli żadnego konfliktu!

- W każdym razie świetnie sobie dziś poradziłaś - pochwalił uczennicę Arbuzowe Futro, a ta zamruczała z zadowolenia.

Jedno było pewne: medyk podjął już decyzję, o tym że na razie nie powie Słonecznej Łapie o swoich przypuszczeniach dotyczących jej i przepowiedni.

Wojownicy:Przedświt ZagładyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz