Rozdział 2

162 6 9
                                    



19 luty 2018

Emily

Rozłożyłam na łóżku potrzebne nam książki i materiały czekając aż Alisson skończy oglądać mój pokój. Była u mnie w domu po raz pierwszy i z ciekawością przyglądała się każdemu pomieszczeniu. Jednak najwięcej czasu poświęciła na taksowaniu wzrokiem aranżacji mojego pokoju. Dostrzegłam wtedy w jej oczach odrobinę zazdrości choć nie rozumiałam czym była spowodowana. Alisson również pochodziła z dość bogatej rodziny. Jej matka była szanowaną prawniczką, natomiast jej ojciec został ordynatorem szpitala w naszym miasteczku. Nigdy niczego jej nie brakowało czego niestety nie mogłam powiedzieć o sobie. Z nas dwóch to ja bardziej miałam powody by jej zazdrościć. Dziewczyna już dłuższą chwilę przymierzała moje kolczyki przeglądając się w lustrze na ścianie. Wiedziałam, że nie mamy zbyt wiele czasu dlatego postanowiłam jak najszybciej zacząć i skończyć ten projekt.

— Musimy to jutro oddać. -przypomniałam próbując ponaglić ją do pracy. Odwróciła się w moją stronę wydając z siebie wyraźnie niezadowolone westchnięcie. Odłożyła biżuterię na swoje miejsce i podeszła do łóżka na którym siedziałam.

— To okropnie nudne. -rzuciła zniechęcona. —Znacznie bardziej wolałabym być teraz z Nelsonem i jego znajomymi. Wayne kupił ostatnio nowe auto i wczoraj zabrał nas na przejażdżkę za miasto. To było coś niesamowitego. -rozmarzyła się i wyjęła komórkę by pokazać mi na niej kilka zdjęć wcześniej wspomnianego spotkania. Widok oświetlonego z góry miasta i gwieździstego nocnego nieba odjął mi na chwilę mowę. Chciałabym zobaczyć to na żywo. To miejsce wydawało mi się idealne na randkę lub do wyciszenia się w samotności. Nigdy wcześniej go nie widziałam ale nie dziwiło mnie to. Wokół Grandewale było wiele nieodkrytych miejsc.

— Gdzie to jest? -spytałam podekscytowana wciąż przyglądając się zdjęciom w telefonie dziewczyny. Jej uśmiech poszerzył się gdy usłyszała moje pytanie.

— Pięć kilometrów za lasem potępionych. -powiedziała i w tym momencie mój entuzjazm opadł. Zapuszczanie się w okolice tego lasu było skrajnie nieodpowiedzialne. W dzieciństwie opowiadano nam wiele legend, przesądów i historii związanych z tym miejscem. Żadna z nich nie była jednak odpowiednia dla dzieci i zasiała w większości z nas ziarenko niepokoju, które pozostało do dziś. Nie bez powodu las nosił taką nazwę i tym bardziej dziwiło mnie to, że właśnie w jego okolice zapuściła się dziewczyna. Moje przemyślenia przerwał odgłos zatrzaskujących się drzwi. Wiedziałam, że nasz czas na zrobienie projektu minął a Allison powinna jak najszybciej udać się do domu.

Cholera...

Myślałam, że wróci później.

— Kto przyszedł? -zapytała dziewczyna jednak nie zdążyłam nawet jej odpowiedzieć gdy drzwi mojego pokoju otworzyły się z impetem a w progu dostrzegłam ojca, który obrzucił mnie gniewnym spojrzeniem.

— Dzień dobry. -powiedziała entuzjastycznie szatynka podchodząc do mojego ojca i podając mu rękę do uścisku. Mężczyzna obdarował ją jedynie lodowatym spojrzeniem. Dziewczyna speszyła się a jej mina nieco zrzedła. Wróciła z powrotem na łóżko i wbiła wzrok w podłogę. Nie zdziwiła mnie jej reakcja w końcu po raz pierwszy ktoś potraktował ją w tak chłodny sposób. Chciałam tego uniknąć i oszczędzić dziewczynie poznania Hermana Evansa we własnej osobie. Niestety mi się to nie udało a konsekwencje tego spotkania miały wkrótce boleśnie się na mnie odbić. Ojciec poprosił mnie bym wyprosiła koleżankę ze względu na późną porę. Wiedziałam, że to jedynie wymówka jednak nie zamierzałam protestować i posłałam dziewczynie przepraszające spojrzenie i następnie odprowadziłam ją do wyjścia. Obiecałam, że sama zajmę się esejem z angielskiego, który miałyśmy wspólnie przygotować. Wiedziałam, że to będzie odpowiednia rekompensata. Alisson nienawidziła się uczyć. Po powrocie do pokoju czekała mnie długa awantura z ojcem i szlaban na komórkę i wszelakie spotkania ze znajomymi. Przytaknęłam i przeprosiłam ojca choć w głębi duszy wiedziałam, że nie mam za co i nie zrobiłam mu nic złego. Jednak w jego przypadku każdy stawiany opór nie przynosił pożądanych efektów wręcz przeciwnie, bunt działał na niego jak zapalnik. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo będę przeklinać ten dzień.


Forest of the damnedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz