Elias ~Decyzje~

6 1 0
                                    


Struktura krzesła aż mnie pali. Nie jestem w stanie się skupić. Myśli błądzą po różnych zakamarkach, bez mojej kontroli. Wzorkiem przemierzam po pomieszczeniu jednak nie jestem w stanie zarejestrować niczego konkretnego. Wiercę się i poprawiam, to jednak nic nie pomaga. Jest mi gorąco i zimno na zmianę. Najchętniej wstałbym i wybiegł, ściągnął z siebie wszystkie ubrania i zanurzył w zimnej, kojącej wodzie.

Dookoła mnie jednak nie ma wody. Jestem tu i teraz. I mimo, że wcześniej nie marzyłem o niczym innym, w tej chwili nie jestem przekonany, czy to jest moje miejsce.

– Panie Tremblay...? – słyszę swoje nazwisko. Głos przebija się niczym przez mgłę – Panie Tremblay, czy dobrze się pan czuje?

– Tak, tak – słyszę swój głos. Mam poczucie, że nerwowo się uśmiecham i spoglądam na mężczyznę siedzącego naprzeciw mnie. Jest wysoki i postawny. Myślę, że po sześćdziesiątce. Elegancko ubrany w najlepszy garnitur i białą koszulę z minimalistycznym krawatem. – Przepraszam... – kiwam głową i staram się wrócić do własnego ciała i odzyskać nad nim kontrolę.

– Dobrze... – mężczyzna patrzy na mnie z politowaniem – to czy mógłby pan powiedzieć, dlaczego wybrał naszą uczelnię i dlaczego my powinniśmy wybrać pana?

– Wybrać mnie? – powtarzam po nim jak osioł.

– Panie Tremblay, czy jest pan w stanie dziś odbyć rozmowę. Wydaje mi się – robi pauzę i mierzy mnie z niepokojem – że nie czuje się pan najlepiej.

– Przeprasza, ja po prostu... – szukam odpowiednich słów, które mogłyby załagodzić te sytuację, wyjaśnić moje rozkojarzenie i bełkot. Jednak jedyne co przychodzi mi do głowy, to że nie mam pojęcia, dlaczego powinni mnie wybrać. A co najważniejsze, że nie jestem przekonany czy ja powinienem wybrać ich. Jedyne o czym jestem w stanie teraz myśleć to jej oczy. Oczy pełne bólu i cierpienia. Wyraz twarzy, gdy wyciągnąłem ją z torów. Była rozczarowana i wściekła. Ona naprawdę liczyła na to, że tamtego popołudnia umrze pod kołami pociągu na oczach tych wszystkich ludzi. – Przepraszam, że zająłem pana czas – wstaje raptownie i czuję, że wraz z tym gestem mój umysł i ciało znów są kompatybilne – Odpowiadając na pana pytanie, nie wiem, dlaczego wybrałem państwa uczelnię. Może dlatego, że jest jedną z lepszych, może dlatego, że dobrze wyglądałaby w CV i za pewne – mówię pewny siebie, co mnie przeraża – dlatego, że uszczęśliwiłbym rodziców. Nie jestem jednak przekonany czy te powody są wystarczające dobre, żeby podejmować jedną z ważniejszych decyzji w moim życiu, a na pewno nie są wystarczające, żeby zabierać miejsce komuś, kto o nim marzy. Dlatego dziękuję za zaproszenie i poświęcony mi czas.

– Panie Tremblay... – rektor również wstaje i z niedowierzaniem spogląda prosto na mnie – Elias, wiesz, że jeśli teraz wyjdziesz, nie będzie kolejnej szansy?

– Wiem, trudno mi w to uwierzyć – uśmiecham się w zasadzie sam do siebie – ale doskonale zdaję sobie z tego sprawę.

– Rozumiem, w takim razie, życzę ci powodzenia i podjęcia słusznych decyzji.

– Dziękuję – kłaniam się nisko i wychodzę z gabinetu.

Staję za drzwiami i wypuszczam powietrze, które nagromadziło się przez ten czas. Oczy oczekujących wpatrują się we mnie z oczekiwaniem jakiejś reakcji. W tym brązowe oczy mojej kuzynki Molly.

– No i... – pyta po chwili mojego milczenia.

– Myślę, że poszło dobrze – odpowiadam wymijająco – sądzę, że się nie dostanę, ale to nie był stracony czas.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 10 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

LumiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz