Mo Shaol

102 5 12
                                    

Tydzień temu zaczęły się wakacje. Skończyłam sixth class i teraz mam zacząć nową szkołę. A dokładnie secondary school. Zaczął się tydzień dla uczniów w moim wieku,gdzie mamy wybrać sobie szkołę średnią. Różne placówki przeznaczone dla nas były otwarte więc można było zobaczyć sobie jakąś szkołę i ewentualnie się do niej zapisać.

Babcia poleciła mi parę szkół,które mogą mi się spodobać. Ubłagałam ją żeby ze mną pojechała i w końcu się zgodziła. Byłam szczęśliwa. Szkoda tylko,że nie mogę przewidzieć przyszłości.

Rano gdy zeszłam na dół,nie było babci,co było dziwne bo zawsze wcześnie wstaje. Zamiast babci była gosposia,która robiła śniadanie.

-Dzień dobry,panno O'Kelly. Wydaje mi się że kogoś pani szuka.-odezwała się po tym jak mnie zauważyła.

-Szukam mojej babci Cary.-powiedziałam. Miała zdziwiony wyraz twarzy.

-Wczoraj w środku nocy pojechała z panią Nessą.-odpowiedziała lekko zirytowana.

Moja gospodyni Tarai zawsze była niezadowolona. Zawsze tłumaczyła się ,,jak dorośniesz to zrozumiesz". Nigdy nie darzyła mnie empatią. Dla niej liczyły się pieniądze i nic poza tym.

-Nawet nie można się o nic zapytać. Nikt mnie nie poinformował,a pani dalej jest taka oschła.-powiedziałam jej szczerze co o niej myślę bo bym nie wytrzymała.

-Jesteś tylko rozpieszczoną smarkulą,która myśli że wszystko jej wolno i każdy będzie dla niej miły! Już ja cię nauczę dyscypliny!-nakrzyczała na mnie. Pierwszy raz tak się zdenerwowała.

-Nie życzę sobie żeby pani na mnie krzyczała. Śpieszę się do szkół,które poleciła mi babcia. Miałyśmy jechać razem,ale coś jej się chyba stało.-odbiłam piłeczkę.

Podała mi naleśniki i czarna herbatę. Wiedziałam,że pewnie mi coś dosypała dlatego kiedy nie patrzyła,wzięłam kurtkę z torebką i wybiegłam na zewnątrz. Otworzyłam furtkę,wyszłam i zamknęłam z powrotem, a potem zaczęłam biec na przystanek autobusowy.

Na przystanku nie było nikogo,a za chwilę miał być autobus do Limerick. Stwierdziłam,że wypadałoby łaskawemu czytelnikowi się przedstawić. Mam na imię Kyna. Moje imię oznacza ,,inteligencję" z języka Irlandzkiego. Moją mamę poznaliście poprzez moją rozmowę z gosposią. Wydaje mi się,że powinniście wiedzieć o niej trochę więcej,dlatego ja przedstawię. Jej imię oznacza po Irlandzku ,,oschłą". Byłam wpadką z tego co twierdzi. Wogóle się mną nie interesuje,nie rozmawia ze mną,sprawia wrażenie osoby której nie można ufać. Pracuje w mafii. W moje urodziny nie zostaje ze mną choć na chwilę.

Nagadałam się za dużo. Mój autobus czekał aż wsiądę. Natychmiast podniosłam się z ławki i jak oparzona wbiegłam do autobusu.

-Dokąd panią zabrać?-zapytał kierowca. Pan Liam zawsze jeździł do Limerick. Był drugą osobą która była dla mnie miła. Zastępował mi ojca,którego nigdy nie poznałam.

-Do Coláiste Nano Nagle.-odpowiedziałam.

Ten tylko skinął głową i wskazał dłonią bym gdzieś usiadła. Babcia chodziła do tej szkoły dla dziewcząt. Stwierdziłam,że tam pojadę żeby się zapisać. Inne szkoły mnie nie przekonywały,dlatego wybrałam właśnie tą.

Dwie godziny później dojechałam tam wreszcie. Sprawdziłam plan szkoły i udałam się do sekretariatu.

-Dzień dobry. Jeśli dobrze trafiłam,to tu jest sekretariat?-rzekłam.

Pani sekretarka spojrzała na mnie spod swoich okularów w grubych oprawkach.

-Tak. Jak się nazywasz?-zapytała.

Wiedziałam że o to zapyta. Musiałam jednak wymyślić imię dla mojej matki żeby się nie skapnęła że pracuje w mafii.

-Kyna O'Kelly.-odpowiedziałam lekko zestresowana.

-A twoi opiekunki prawni to...-zaczęła.

-Mam tylko matkę-Aoife O'Kelly.-skałamałam. Nie miałam wyjścia.

-Dobrze. Rozumiem że chcesz się zapisać. Wypełnij ten formularz i wróć do mnie.

Skinęłam głową dając jej do zrozumienia,że rozumiem. Nie trwało to długo bo po pięciu minutach oddałam jej kartkę.

-Poczekaj chwilkę. Zrobię ci legitymację.-odezwała się.

Poczekałam i kwadrans później odebrałam legitymację.

-Dowidzenia-rzuciłam wychodząc już ż sekretariatu.

-Dowidzenia.-odpowiedziała.

The Lost GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz