2. On ma dziewczynę

304 21 113
                                    

W końcu nadszedł upragniony dzień, a mianowicie sobota, czyli ten moment kiedy mama wreszcie wraca do domu.

A do tego to za trzy dni mam urodziny...

No właśnie

Z Yamalem łączy mnie jeszcze jedna rzecz.  Mamy urodziny tego samego dnia, o tej samej godzinie.

Czyli chłopak jest starszy ode mnie równo o dwa lata, bo oboje urodziliśmy się równiutko o 22.

Jednak będą to pierwsze urodziny bez taty i naszej wspólnej tradycji...

Dzisiaj miałam plany na spotkanie z Carmellą, bo nie widziałam jej dobry tydzień i zdążyłam sobie potęsknić. Jak zwykle pewnie pójdziemy sobie na zakupy, a potem do parku na jakiś spacer.

Tego dnia wstałam o godzinie 6:29, a mój mózg uznał, że już dziś nie będę sobie odpoczywać tylko porobię coś innego.

Z przyjaciółką jestem umówiona na 12, więc mam jeszcze trochę czasu, żeby pograć w Fifę na konsoli, ale najpierw trzeba zjeść śniadanie.

Zwlekłam się zmęczona jak nigdy po schodach na dół nadal nie przebrana w normalne ciuchy i naprawdę nie chciało mi się kompletnie niczego ze sobą robić, ale raczej nie spędzę całego poranka na siedzeniu w telefonie?

Gdy już pokonałam schody weszłam do kuchni i opierając się o blat długo zastanawiałam się co chce zjeść. W końcu gdy moja pustka w głowie zajmowała wszystko i byłam kompletnie zdezorientowana wzięłam krzesło, na którym stanęłam, aby otworzyć najwyżej umiejscowioną szafkę, w której znajdowała się książka kucharska mojej ukochanej babci.

-Co my tutaj mamy.-mruknęłam i zaczęłam po kolei oglądać wszystkie dania, które zawsze kobieta gotuje mi i bratu gdy przyjeżdżamy do niej do Polski.

W końcu zdecydowałam się, że wylosuję jakąś randomową stronę i zrobię to co tam będzie. Powoli kartkowałam książkę i zatrzymałam się prawie na końcu.

Gofry.

-Essa.-powiedziałam sama do siebie, że nie będę musiała zjeść zupy z bobu i buraków, która jest najgorszym daniem jakie przyrządza moja babcia. Zawsze udajemy z Pedrem, że nam to smakuje. Tak nie jest.

Gdy już się uwinęłam z jedzeniem to dołączył do mnie brat, który w przeciwieństwie do mnie był w świetnej formie i chyba wiem dlaczego.

-Ty, tutaj tak wcześnie?-zapytał radosny.-Ty nie wiesz co się stało.-dodał rozmarzony i usiadł przy stole.

-Jak ma na imię?-wiedziałam, że na pewno poznał jakąś dziewczynę, w której kompletnie się zabujał.

-Claudia Lopez...-odparł gdy podałam mu gofry.-Dzięki.

-Ładna chociaż?-dosiadłam się do niego i zaczęliśmy jeść.

-Śliczna. Metr sześćdziesiąt pięć, blondynka, zielone oczy, kocha piłkę nożną i kibicuję Barcy. Siostra to jest moja przyszła żona.-stwierdził, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Jednak w jego tonie coś mi się nie podobało, więc postanowiłam mu się lepiej przyjrzeć.

Podkrążone oczy, rozszerzone źrenice i do tego to jak się leciutko chwiał. Cały on.

-Ile wczoraj wypiłeś?-pytałam pewna odpowiedzi na to pytanie.

-Mało.-odrzekł.-Byliśmy u Fermina po treningu i trochę za dużo się chlupnęło.-podparł głowę na rękach.-Nie aż tak dużo... a może jednak? Nie wiem.-nie potrafił skleić zdania, więc uznałam, że czas dać mu jakieś leki, żeby doszedł do siebie.

Tabletki na kaca znajdowały się na lodówce, gdzie kolejny raz nie mogłam dosięgnąć.

-Daj ja ci pomogę.-powiedział Pedro i już chciał wstać, ale od razu go zatrzymałam.

Te amo mi pequeña estrella-Lamine YamalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz