W końcu nadszedł upragniony dzień, a mianowicie sobota, czyli ten moment kiedy mama wreszcie wraca do domu.
A do tego to za trzy dni mam urodziny...
No właśnie
Z Yamalem łączy mnie jeszcze jedna rzecz. Mamy urodziny tego samego dnia, o tej samej godzinie.
Czyli chłopak jest starszy ode mnie równo o dwa lata, bo oboje urodziliśmy się równiutko o 22.
Jednak będą to pierwsze urodziny bez taty i naszej wspólnej tradycji...
Dzisiaj miałam plany na spotkanie z Carmellą, bo nie widziałam jej dobry tydzień i zdążyłam sobie potęsknić. Jak zwykle pewnie pójdziemy sobie na zakupy, a potem do parku na jakiś spacer.
Tego dnia wstałam o godzinie 6:29, a mój mózg uznał, że już dziś nie będę sobie odpoczywać tylko porobię coś innego.
Z przyjaciółką jestem umówiona na 12, więc mam jeszcze trochę czasu, żeby pograć w Fifę na konsoli, ale najpierw trzeba zjeść śniadanie.
Zwlekłam się zmęczona jak nigdy po schodach na dół nadal nie przebrana w normalne ciuchy i naprawdę nie chciało mi się kompletnie niczego ze sobą robić, ale raczej nie spędzę całego poranka na siedzeniu w telefonie?
Gdy już pokonałam schody weszłam do kuchni i opierając się o blat długo zastanawiałam się co chce zjeść. W końcu gdy moja pustka w głowie zajmowała wszystko i byłam kompletnie zdezorientowana wzięłam krzesło, na którym stanęłam, aby otworzyć najwyżej umiejscowioną szafkę, w której znajdowała się książka kucharska mojej ukochanej babci.
-Co my tutaj mamy.-mruknęłam i zaczęłam po kolei oglądać wszystkie dania, które zawsze kobieta gotuje mi i bratu gdy przyjeżdżamy do niej do Polski.
W końcu zdecydowałam się, że wylosuję jakąś randomową stronę i zrobię to co tam będzie. Powoli kartkowałam książkę i zatrzymałam się prawie na końcu.
Gofry.
-Essa.-powiedziałam sama do siebie, że nie będę musiała zjeść zupy z bobu i buraków, która jest najgorszym daniem jakie przyrządza moja babcia. Zawsze udajemy z Pedrem, że nam to smakuje. Tak nie jest.
Gdy już się uwinęłam z jedzeniem to dołączył do mnie brat, który w przeciwieństwie do mnie był w świetnej formie i chyba wiem dlaczego.
-Ty, tutaj tak wcześnie?-zapytał radosny.-Ty nie wiesz co się stało.-dodał rozmarzony i usiadł przy stole.
-Jak ma na imię?-wiedziałam, że na pewno poznał jakąś dziewczynę, w której kompletnie się zabujał.
-Claudia Lopez...-odparł gdy podałam mu gofry.-Dzięki.
-Ładna chociaż?-dosiadłam się do niego i zaczęliśmy jeść.
-Śliczna. Metr sześćdziesiąt pięć, blondynka, zielone oczy, kocha piłkę nożną i kibicuję Barcy. Siostra to jest moja przyszła żona.-stwierdził, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Jednak w jego tonie coś mi się nie podobało, więc postanowiłam mu się lepiej przyjrzeć.
Podkrążone oczy, rozszerzone źrenice i do tego to jak się leciutko chwiał. Cały on.
-Ile wczoraj wypiłeś?-pytałam pewna odpowiedzi na to pytanie.
-Mało.-odrzekł.-Byliśmy u Fermina po treningu i trochę za dużo się chlupnęło.-podparł głowę na rękach.-Nie aż tak dużo... a może jednak? Nie wiem.-nie potrafił skleić zdania, więc uznałam, że czas dać mu jakieś leki, żeby doszedł do siebie.
Tabletki na kaca znajdowały się na lodówce, gdzie kolejny raz nie mogłam dosięgnąć.
-Daj ja ci pomogę.-powiedział Pedro i już chciał wstać, ale od razu go zatrzymałam.
CZYTASZ
Te amo mi pequeña estrella-Lamine Yamal
FanfictionNicole Gonzalez to prawie piętnastoletnia siostra słynnego gracza FC Barcelony, Pedriego. Oboje borykają się ze stratą ukochanego taty, ale dziewczyna zawsze czuję się pomijana przez matkę, która zdecydowanie faworyzuję brata bohaterki. Nica zna cał...