#3

5 2 0
                                    

POV: Hailey

Jesse zaczęła mi tłumaczyć jak wygląda praca na barze. Powiedziała mi o swoich stałych klientach, których tylko ona obsługuje, bo dają jej większe napiwki. Jeśli ktoś będzie się o nią pytał, mam nie marudzić i jej od razu powiedzieć. Nie zapomniała też ciągle wspominać o swoim chłopaku, który grał ze swoim zespołem co piątek w tym barze. To całe tłumaczenie skończyło się kiedy pierwsi klienci zaczęli pojawiać się w barze.

Muszę przyznać, piątek jako pierwszy dzień w pracy to był błąd. Takiego ruchu nigdy nie widziałam. Co chwilę ktoś coś chciał, muzyka głośno grała. Jedynym plusem były napiwki. Czysty pieniądz, który mogłam od razu zabrać do domu.

Koncert Celestial Riffs skończył się ok. 1 w nocy. Mimo to, ludzi nadal było dużo. Bar zamieniał się w klub i muzyka grała jeszcze głośniej. Zespół powoli składał swój sprzęt, czasem na nich spoglądałam, ale to tylko dlatego, że nawet nieźle grali.

W pewnym momencie do baru podszedł jeden z zespołu. To chyba ten chłopak Jesse. Oparł się o ladę baru i spojrzał na mnie z podejrzanym uśmieszkiem na twarzy.

- Co podać? - spytałam.

- Najlepiej to swój numer. - powiedział, brzmiąc na zadowolonego z siebie.

Na mojej twarzy na pewno mógł zobaczyć zdziwienie. Zaśmiałam się z absurdu tej sytuacji.

- Hola hola, czy ty przypadkiem nie masz dziewczyny? - spytałam.

- Nie..? - odparł. - Jeśli mówisz o Jesse, to już dawno nie jesteśmy razem.

- Ona mówi coś innego...

- Ona po prostu nie może pogodzić się z naszym zerwaniem. Nie słuchaj jej. - powiedział. - To jak będzie, dostanę twój numer?

- Nie, mam chłopaka. - odpowiedziałam.

Na jego twarzy pojawiło się niezadowolenie. Chociaż nie wyglądał na bardzo przybitego tą informacją.

- To przynajmniej powiedz mi jak masz na imię. - dodał po chwili.

- Hailey.

- Hmmm... pasuje ci. - uśmiechnął się. - Ja jestem Caleb. Możesz mi mówić Cal.

Westchnęłam, kolejny problem w tej pracy. Chociaż nie aż tak duży jak Jesse.

Mówiąc o niej, gdy rozmawiałam z Caleb'em, wróciła na bar ze swojej przerwy.

- Caleb!! - uśmiechnęła się. - Kolejny świetny koncert kochanie.

Moja twarz się trochę skrzywiła z zażenowania. Spojrzałam na Caleb'a, on też nie wyglądał na zadowolonego.

- Ile razy mam ci powtarzać, nie mów na mnie 'kochanie'. - powiedział stanowczo.

- Awwwwh, no ale jak to skarbie? Jakoś muszę zwracać się do mojego chłopaka.

Wykorzystałam chwilę, kiedy oboje byli zajęci sobą i udałam się na swoją przerwę. Ze swojej torby z zaplecza wyciągnęłam paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyszłam tylnymi drzwiami i oparłam się o ścianę.

Zapalilam papierosa i chwilę tak postałam, myśląc. Zdecydowałam się napisać do Sophie, jak z Willow. Ona dość szybko mi odpisała. Jeszcze nie spały, oglądały jakiś film czy coś takiego. Cieszyłam się, że Willow w końcu mogła się z kimś pobawić i nie myśleć o swojej matce. Wiem, że mimo bycia ośmiolatką, zastanawiała się czemu jej mama nie bawi się z nią jak mamy jej koleżanek. Już prawie dopaliłam papierosa, gdy nagle drzwi się otworzyły. To znowu Caleb.

- Nie wierzę, dała ci spokój? - spytałam prześmiewczo.

- Ty nic lepiej nie mów Hailey. - odpowiedział i westchnął.

Oparł się o ścianę obok mnie i wyciągnął swoje papierosy. Zapalił jednego i spojrzał na mnie.

- Co się tak patrzysz..? - spytałam.

- A tak sobie. Masz ładne oczy. - powiedział nonszalancko.

- Mówiłam ci już. Mam. Chłopaka. - przewróciłam oczami.

- Tylko się z tobą droczę, wyluzuj. - zaśmiał się.

- To przestań, nie życzę sobie tego Cal.

- Hm? Cal? Wow, nie wiedziałem, że zdecydujesz się tak na mnie mówić.

Spojrzałam się na niego wymownym wzrokiem, działał mi na nerwy. Chyba zrozumiał, co chciałam przekazać.

- Dobra, dobra, już przestaje.

- Dziękuję. - odparłam.

POV: Caleb

Moje wzburzenie po kolejnej kłótni z Jesse, szybko minęło. Hailey jakoś na mnie działała, nie mogłem się oprzeć, aby jeszcze trochę jej podokuczać. Chociaż, nie powiem, poczułem ciarki na plecach, gdy na mnie tak spojrzała.

- Ile masz lat? - spytałem.

- Kobiet się o wiek nie pyta. - odparła. - Spróbuj zgadnąć.

Przewróciłem oczami, nie byłem fanem takich gierek.

- Wyglądasz na młodszą ode mnie, więc strzelam 18.

- Bingo. - powiedziała. - To co, ty pewnie 19, hm?

- Ta. Chociaż za 3 tygodnie kończę 20. - powiedziałem dumnie.

- I nadal grasz ze swoim zespołem w barze?

- Hej! To było niemiłe - nadąsałem się - Tak, nadal gram w barze. Lubię to i nie zamierzam przestać.

- No dobra, jak wolisz Cal. - zaśmiała się. - Nawet nieźle gracie. Ale nie bierz tego za bardzo do siebie, nie chce podbijać już twojego i tak za dużego ego.

- Bardzo śmieszne - powiedziałem - Radzę ci wrócić do pracy, słońce.

- Jak już masz ze mną rozmawiać, to oszczędź sobie tych zdrobnień. - powiedziała i zgasiła swojego papierosa.

- Dobra, dobra. Jak sobie życzysz Hailey. - uśmiechnąłem się.

Dziewczyna westchnęła, przewróciła oczami i wróciła do baru. Ja jeszcze trochę postałem, dopaliłem papierosa. Musiałem przyznać, Hailey jest inna. Pozytywnie inna. Na samą myśl, że będę ją widzieć częściej, uśmiech pchał mi się na usta.

=====================================

Trochę dialogów w tym rozdziale ale w końcu doszło do konfrontacji Hailey z Caleb'em :DDDD

Miłego dnia <3

to(get)herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz