ROZDZIAŁ 1

684 28 8
                                    

        Podekscytowana od dwóch godzin biegałam po sklepach w galerii, bo już za tydzień miała odbyć się jedna z największych imprez w mieście. Nicholas Wesley organizował tę imprezę, w specjalnie wynajętym do tego domu. Niektórzy mogą pomyśleć, że to głupie szykować się już z takim wyprzedzeniem i ja, patrząc na takie coś z boku, pomyślałabym zapewne to samo, ale jako, że nie byłam osobą trzecią, nie obchodziło mnie, co pomyśleliby o mnie inni.

- Victoria, zaczekaj na mnie! - usłyszałam z tyłu lekko rozbawionego Aarona. - Do imprezy jest jeszcze masa czasu. Po co się tak śpieszysz?

- To z ekscytacji. Nigdy nie byłam na tak dużej imprezie. Przecież tam może przyjść każdy nastolatek mieszkający w Malibu i nie tylko. Wyobrażasz sobie ile tam będzie ludzi? - odwróciłam się do chłopaka, idąc dalej, przez co przez przypadek weszłam w jakiś filar. Idealnie w momencie, gdy się z nim zetknęłam odwróciłam się z powrotem do przodu, co spowodowało, że uderzyłam się w głowę. Zszokowana zatoczyłam się kilka kroków w tył. - Kurwa!

- Victoria, wszystko dobrze? - ledwo zrozumiałam co mówił do mnie Aaron, bo blondyn nie mógł przestać się śmiać. - Tak się nie możesz doczekać tej imprezy, że aż zaraz będziesz musiała zrobić grzywkę.

- Boli mnie. - zrobiłam minę obrażonego dziecka, przez co chłopak jeszcze głośniej się zaśmiał. W końcu nie wytrzymałam i również zaczęłam się śmiać. Po chwili uspokoiłam oddech i rozejrzałam się wokół. Wszyscy się na nas patrzyli. Znów się zaśmiałam, tym razem nerwowo i spuściłam wzrok. - Chodźmy stąd, wszyscy się na nas gapią.

Tak jak powiedziałam, tak zrobiliśmy, więc właśnie wchodziłam do jakiegoś sklepu z ubraniami. Przeglądałam różne sukienki, które nadawałyby się na imprezę u Wesleya. Nie wiele o nim wiedziałam. Słyszałam tylko, że jest dość wysokim brunetem i jest bogaty, chociaż to drugie było raczej oczywiste. Przechodziłam pomiędzy ciuchami już któryś raz, ale nic nie wpadało mi w oko, więc stwierdziłam, że jestem już zmęczona i wrócę do domu, ale gdy miałam już informować o tym Aarona, on gdzieś zniknął. Wyszłam przed sklep w poszukiwaniu blondyna i zauważyłam go przy schodach, prowadzących na kolejne piętro. Podeszłam bliżej i, dopiero wtedy, zobaczyłam telefon w jego ręce, który trzymał przy uchu. Odwrócił się, gdy dotknęłam jego barku i lekko się uśmiechnął. Lubiłam jego uśmiech, a fakt, że uśmiechał się pomimo tego co przeszedł, jeszcze bardziej powodowało moje szczęście. Byłam z nim w związku dwa miesiące, a niedługo przed imprezą miał minąć kolejny. Poznałam go na jednej z domówek, gdy potrzebowałam podwózki do domu, a na szczęście, on był przyjacielem mojego brata, więc mu zaufałam.

- Dzięki, stary. Zadzwonię do ciebie później. - rozłączył się i przysunął mnie do siebie, żeby następnie złożyć krótki pocałunek na moim czole. - Co tam, Vika, znudziło ci się już chodzenie po sklepach?

- Nie znudziło, ale chyba jestem już zmęczona tym chodzeniem. Myślałam, żeby jeszcze wejść do kilku sklepów, ale chyba nie mam siły. - splotłam nasze ręce i ruszyłam w stronę wyjścia z budynku. - Odwieziesz mnie do domu?

Blondyn tylko skinął głową na potwierdzenie.

Po jakimś czasie chłopak zaparkował pod moim domem, w którym, jak zwykle, było pusto. Podziękowałam mu i pocałowałam go szybko w usta. Szłam drużką prowadzącą od mojej furtki do drzwi wejściowych, a w tle słyszałam odjeżdżający samochód. Otworzyłam drzwi i poczułam zapach miejsca, w którym czułam się bezpiecznie, ale jednocześnie samotnie. Byłam głodna, więc skierowałam się do kuchni. Podgrzałam sobie zupę i wzięłam ją na górę, do pokoju. Usiadłam razem z nią na łóżku i, jedząc ją, włączyłam telefon, który był zawalony wiadomościami. Nie od znajomych, tylko od jednej, małej blondynki. Tak naprawdę nie miałam nikogo po za nią i Aaronem. Czasami myśl, że mam tylko ich mnie przytłaczała, ale jak to mówią: wole mieć jedną złotówkę, niż sto groszy.

Kłamstwo nigdy nie będzie prawdąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz