1.

26 4 1
                                    

- Chodź, chodź do mnie. Podążaj za moim głosem. Niech cię prowadzi. - słyszał melodyjny głos w swojej głowie. 

Fili biegł przez leśną ścieżkę, oświetloną jedynie światłem księżyca. Podążając za głosem, który przyciągał go do siebie. Nogi same zaprowadziły go do małej sadzawki pośrodku lasu. Rozejrzał się dookoła. Las emanował niebiesko-zieloną poświatą, dookoła niego latały tuziny świetlików tworząc migoczącą łunę wokół niego. 

- Chodź do mnie. Chodź. Zbliż się, Fili... - krasnolud usłyszał ponownie słodki głos, za którym podążał, który, jak mu się wydawało, wzywał go do siebie. 

Ponownie rozejrzał się dookoła żeby zlokalizować źródło dźwięku. W jednej chwili zdał sobie sprawę, że tajemniczy głos dochodzi z małego zbiornika wodnego przed którym stał. 

Na moment zwątpił czy aby na pewno może ufać istocie która go prowadzi. A co jeśli chce zrobić mu krzywdę ? W prawdzie pływa znakomicie ale nie może równać się z mocą jaka do niego przemawiała. Czuł bowiem od pierwszej chwili, gdy tylko usłyszał tajemniczy głos, że musi należeć do kogoś niezwykle potężnego. Każdy pojedynczy dźwięk, który istota wydobywała z siebie był przesiąknięty magią, urokiem i wdziękiem, któremu nie sposób było się oprzeć. 

Umysł Filiego opierał się nieznaczenie w przeciwieństwie do ciała krasnoluda. Blondyn klęczał wpatrzony w lśniącą taflę sadzawki. Zbliżył twarz do wody tak blisko, że jego usta dotykały wody, by po chwili czuć jak do niej wpada. 

Jego racjonalny umysł przestał działać już na dobre bo nie walczył, nie próbował wydostać się na powierzchnię, pozwolił sobie tonąć w głębi niepozornej sadzawki. Czuł jak chłodna wodna toń otula jego umięśnione ciało z każdej strony. Czuł jak wdziera się mu do płuc uniemożliwiając oddychanie. Nie było to jednak przerażające czy bolesne odczucie. Wręcz przeciwnie. Czuł się nad wyraz bezpieczny i zrelaksowany, jakby wiedział, że nic mu się nie stanie. 

Uchylił lekko powieki chcąc zobaczyć jak wygląda świat pod wodą, gdy w tej samej chwili poczuł szarpnięcie za ramię. Delikatne ale stanowcze. Blondyn odczuł ulgę, gdy spostrzegł, że nie czuje uścisku w płucach przez zalegającą w nich wodę i może swobodnie oddychać. Ponadto nie otaczała go ze wszystkich stron woda.

- ... o chodź już a nie się tylko patrzysz w tą wodę. Tamiel! Słyszysz mnie ? Zaraz się spóźnimy! - powiedział kolejny głos. Jak wydawało się Filiemu, mógł należeć do młodej kobiety. 

Jednak nie to było w tym wszystkim najdziwniejsze, otóż blondyn był teraz blondwłosą elfią kobietą. Młodą nastolatką w woli ścisłości. Jednak nie był to w pełni on. Był kimś w rodzaju gościa, obserwatora. Obserwował oczami, jak się okazało elfki, która nazywała się Tamiel. Jednak sam nie miał ciała, słyszał również myśli smukłej blondynki jednaki. Jednak jego własne nie miały na nią żadnego wpływu. 

Był jedynie obserwatorem zaproszonym do głowy Tamieli. 

Tamiel jeszcze przez moment przyglądała się rozmarzonym wzrokiem swojemu odbiciu w małej sadzawce, która była obłożona białymi bloczkami kamiennymi a na jej powierzchni unosiły się trzy białe lilie. 

- Zaraz do niej wpadniesz i tyle będzie z mojej konkurencji. - zaśmiała się czarnowłosa elfia kobieta. 

Tamiel uśmiechnęła się ostatni raz do swojego odbicia i odwróciła się do przyjaciółek.

- Och dajcie spokój, już idę. - mówiąc to złapała przyjaciółki pod boki. Roześmiane ruszyły w stronę wodospadu otoczonego z każdej strony zielenią lasu. 

Szły ścieżką wyłożoną takimi samymi  bloczkami kamiennymi, jakimi była obłożona sadzawka i cała altana, w której znajdowały się przed chwilą. Po drodze mijały młodsze elfki, które lekko kłaniały się im i szły dalej. 

Serce Mrocznej PuszczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz