- Santia wstawaj, jedziemy do Hiszpanii, zapomniałaś? - zapytała mama zaspaną nastolatkę.
CO KURWA? JAKA HISZPANIA?!
- Eee, oczywiście że nie zapomniałam?
- A ty się mnie pytasz? A spakowałaś się chociaż?
Oczywiście...Że....NIE.O.KURWA.
Szybko zerwałam się na równe nogi, nie obchodziły mnie zakwasy po wczorajszym treningu, zawsze gdy jest źle u mnie psychicznie, robię coraz mocniejsze treningi, zabawne że rodzice się nie skapneli.
- Czyli mam rozumieć, że się nie spakowałaś? Jak zawsze z tobą problemy są. - powiedziała rozczarowana i wyszła z mojego pokoju.
No tak bo Natanek, zawsze lepszy? Tak mamo? Ja zawsze muszę być gorsza od niego. Czemu nie mogę zniknąć? Zrobiłabym światu jebaną przysługę.
Dobra Santia nie użalaj się nad sobą.
Podeszłam do szafy i zaczęłam się pakować, bluzy, spodenki, topy, sukienki i bieliznę. Minęło dwadzieścia minut, aż nagle wparowała do mojego pokoju wściekła matka.
- Ileż można się pakować?! Zaraz mamy wyjeżdżać! - Powiedziała ze złością.
- Już jestem mamo spakowana. - Santia spokojnie. Nie denerwuj się.
- Idziemy. - zarządała, wzięłam walizkę i pobiegłam po schodach, do wyjścia.
- O Santi, cześć kochanie. - Powiedział z uśmiechem tata, mój tata jest cudowny, jako jedyny mnie rozumie i mogę z nim rozmawiać na każdy temat.
- Hej tatuś. - podeszłam z uśmiechem na twarzy i się w niego wtuliłam, od razu mnie przyciągnął do siebie i zaczął gnieść. - TATO! DUSISZ MNIE! -Zaczęłam krzyczeć ze śmiechem.
- O to właśnie córuś chodzi, to z miłości.- po tych słowach puścił mnie i wziął walizki, aby je zanieść do auta.
Dlaczego mama taka nie może być?
Codziennie zadawałam sobie takie pytanie, za każdym razem, mogłaby mnie krytykować, Natan jest o rok starszy ode mnie, a traktuje go najlepiej na świecie, dla mnie nigdy miła nie była, jest to przykre, ale da się przyzwyczaić, ale z drugiej strony, chciałabym poczuć miłość od matki.
- Dobra jedziemy, chodźcie do auta! - zawołał nas tata.
Gdy chciałam przejść, nagle poczułam jak ktoś mnie popycha, popatrzyłam ze złością w oczach na oprawcę tego czynu i dojrzałam Natana, który się głupkowato śmiał.
- Z czego się śmiejesz idioto?! - krzyknęłam ze złością.
- Z ciebie debilko. - odpowiedział dalej się śmiejąc.
- Spierdalaj. - burknęłam, i ruszyłam do auta. Za miesiąc szkoła, nowi ludzie, nowe otoczenie, boję się tego, boję się że mnie nie zaakceptują. Boję się że będą tacy jak moja matka. Ciekawe jak będzie.
- A ty co taka zamyślona? - zapytał mój debily brat.
A chuj Cię to grzeje? Sorry ty nie masz tego...
- Nie interesuj się bo kociej mordy dostaniesz idioto. - odpowiedziałam niewzruszona, ale w duchu cieszyłam się jak pojebana, że mu tak odpowiedziałam, no co kurwa niech się nie pyta.
- Nie odzywaj się tak do brata Santio. - upomniała mnie matka. Spojrzałam na nią i gdy wyczuła, że na nią patrzę odwróciła wzrok z szyby na mnie.
- A on mnie może wyzywać tak?! - zapytałam wściekła. On mnie kurwa może wyzywać, poniżać, robić co chce, a ja kurwa nie mogę?! Tylko powiem do niego "idioto" i już jestem upominana przez nią, a on co?! Gówno!
- Nie tym tonem do mnie. - Powiedziała spokojnie, ale w jej oczach widziałam gniew. Odwróciłam wzrok na szybę i sięgnęłam do plecaka po słuchawki, muzyka zawsze działa na uspokojenie.
- Santia wstawaj! - krzyknął mój brat mi do ucha, aż się wystraszyłam.
- BOŻE, NIE KRZYCZ! - Wykrzyczałam wystraszona. Popatrzyłam na niego, a on znów się tak głupio śmiał. Rozjebie mu ten krzywy ryj.
- Santia, nie tym tonem. - powtórzyła wcześniejsze słowa matka.
- Japier- nie dokończyłam po poczułam rękę na moim policzku. Moja własna mama mnie uderzyła.
Moja. mama. mnie. uderzyła.
- Marika! - krzyknął tata. - Co ty odpierdalasz?! Pojebało Cię?!
Rodzice zaczęli się kłócić, Natan był przerażony i próbował uspokoić rodziców, a ja? Ja siedziałam bezbronna ze łzami w oczach rozmyślając.
Czemu ja żyje? Nie mogę zniknąć...?
Po trzydziestu minutach rodzice się uspokoili, ale nie rozmawiali ze sobą, Natan dalej był wystraszony, a ja siedziałam cicho, aby nie wywołać następnego powodu do kłótni z mamą.
Siedziałam i przeglądałem tik toka, aż nagle dostałam sms.
_______________________
NATAN;
Siora wszystko ok?
SANTIA;
Ta wszystko jest okej.
NATAN;
Wiem, że zachowywałem się głupio, ale nie bądź na mnie Santia zła, jesteś moją siostrą.
SANTIA;
Nie jestem na Ciebie Natan zła.
NATAN;
Wybacz mi proszę, nie chce juz się kłócić z tobą, chcę mieć z tobą relacje jak normalne rodzeństwo, możemy się kłócić, ale nie chce żebyśmy traktowali się jak wrogów Santia.
SANTIA;
Dobrze wybaczam Ci Natan.
__________________________________
Spojrzałam na Natana, a ten już patrzył na mnie, uśmiechnął się lekko do mnie, a ja od razu to odwzajemniłam.- Eee, ile jeszcze? - zapytałam przerywając niezręczna ciszę.
- Jeszcze godzinka skarbie. - odpowiedział tata, spoglądając w lusterku i uśmiechając się do mnie przyjaźnie.
- To ja tyle aż spałam?! - zapytam zaskoczona. BOŻE SPAŁAM 13 GODZIN! W sumie to się nie dziwie, trening do późna i nie spanie całą noc.
- Tak kochanie tyle spałaś. - zaśmiał się tata.
No kocham go po prostu.
- Natan..- powiedziałam niepewnie, bo bałam się, że zacznie mnie wyzywać lub mnie wyśmieje.
- No co tam Santia? - zapytał przyjaźnie się uśmiechając, zdziwiło mnie to nie powiem, że nie, ale przyjemnie zaskoczyło.
- Pogramy w bs? PROSZEEE nie mam co robić. - Nigdy bym nie pomyślała, że o to go poproszę.
- Jasne, zaraz ci podam mój kod.
- okiii.
Grałam z Natanem godzinę, w tym czasie już dojechaliśmy do Hiszpanii, czas zleciał bardzo szybko i cieszy mnie to, gdybym nie pogodziła się z Natanem pewnie bym siedziała znudzona, a tak to z nim pograłam.
- Jesteśmy na miejscu kochani. - powiedział zadowolony tata.
- W końcu!!! - Wykrzyczałam i wybiegłam z auta, od razu się zatrzymałam i rozciągnęłam. Popatrzyłam na bok, a przy mnie już stał Natan.
- Santia, wiesz że mój kolega też jest w Chorwacji. - powiedział do mnie.
- A skąd bym mogła to wiedzieć? - zapytałam ze śmiechem.
- No w sumie nie wiem. - zaczął drapać się po głowie. - Ale mówiłem mu kiedyś o tobie, chcę cię poznać.
summer Love?
- Może później się z nim spotkamy, Chodźmy do hotelu! - powiedziałam i podbiegłam do taty który wyciągał walizki z samochodu. - Pomóc Ci tato? - od razu zapytałam.
- Nie słońce nie trzeba, chodźmy już do hotelu. - wziął walizki i zaczął się kierować w stronę hotelu, szybko zerknęłam na swoją matkę, a ona była wpatrzona w telefon. Szmata. Wszyscy wchodzili już do budynku, ale mi akurat się rozwiązał but, jak na złość, nie chce ich zatrzymywać więc szybko go zawiąże.
- Boże gdzie oni są? - powiedziałam sama do siebie, zaczęłam biec po schodach i nagle wpadłam na wysokiego bruneta. Cholera.
CZYTASZ
your first enemy? Wheter is it your first love?
RomanceGłówna bohaterka, szesnastoletnia Santia Kozłowska, wyjechała do Hiszpanii, na dwa tygodnie, poznaje w tym czasie kolegę brata, ale nie spodziewała się, że może coś do niego poczuć. Santia nigdy nie przeżyła prawdziwej i pierwszej miłości, dlatego b...