Rozdział 1

106 8 3
                                    

Stałam przy bufetowym stole. W powietrzu unosił się zapach jedzenia i rywalizacji. Przeczuwałam, że wieczór będzie pełen wrażeń. Zwłaszcza gdy moje spojrzenie przypadkowo napotkało wzrok Sama. Znajomego z działu marketingu. Mężczyzna popijał szampana, jednocześnie dotrzymując towarzystwa paru innym osobom z firmy. Wymieniłam z nimi uśmiech, ale nie podjęłam się bezpośredniej konfrontacji. W przeciwieństwie do rudzielca pozwoliłam sobie na zbyt słodki poncz. Alkohol nieco uspokajał moje zszargane nerwy.

Nienawidziłam imprez pracowniczych. Nasza trudna relacja trwała od pierwszego dnia znajomości. Był typem snoba, który nigdy nie przepraszał.

Początek mojej przygody pamiętam, jak gdyby było to wczoraj. Mimo iż zajmuję tę pozycję od dobrych kilku miesięcy. To tamtego dnia po raz pierwszy skrytykował sposób wykonywanych przeze mnie obowiązków. W zasadzie nawet nie obowiązków, ale to, jak ułożyłam rzeczy na moim własnym biurku. Potem było już tylko gorzej. Musiałam wysłuchiwać, jak to poprzednia osoba na moim stanowisku świetnie sobie radziła, a ja? Zakładał, że moim jedynym zajęciem miało okazać się picie kawy i specjalne spowalnianie zespołu, gdy nikt nie patrzy. „Nonsens." – Pomyślałam. Dlaczego miałabym sabotować samą siebie?

Jego surowe podejście do mnie sprawiło, że trzymałam go na dystans, odsuwałam od siebie przy każdej sytuacji. Cieszyłam się, że po paru tygodniach mogłam skorzystać z opcji pracy zdalnej. Sam bardzo pomógł mi w podjęciu tej decyzji. Od pierwszego dnia wiedziałam, że będzie zaliczał się do tych osób, które trzeba tolerować na siłę, kiedy znajdą się w moim otoczeniu.

– Witaj Amy! – Odezwał się nagle.

To niesamowite, że wystarczyła jedynie chwila mojej nieuwagi, by ten magicznie zmaterializował się tuż za moimi plecami. Sam celowo wykrzywił minę. Wyglądał tak, jakby wypił sok ze świeżo wyciśniętej cytryny. W prawej dłoni trzymał kieliszek szampana. Zmarszczki na jego czole świadczyły, że próżne zachowanie mogło być zapoczątkowaniem kryzysu wieku średniego, ale tym razem wyjątkowo zatrzymałam uwagę dla siebie. Podjęłam dojrzałą decyzję, że zostawię to spostrzeżenie na specjalną okazję.

– Cześć, Sam – przeciągnęłam drugą literę jego imienia, bardziej niż to było konieczne. – Widzę, że twoje zaangażowanie dzisiejszego wieczoru, to nie definicja minimalizmu, jaką kierujesz się na co dzień w pracy.

Skrzyżowałam ręce na piersi. Kreacją na mój dzisiejszy wieczór była czarna, nieco opinająca sukienka do kolan, oraz buty na wysokim obcasie. Włosy spięłam w kok, a usta pomalowałam brązową szminką.

– Heh. – Zmierzył mnie wzrokiem. – Cóż za tupet! Przynajmniej na imprezie firmowej mogłabyś być miła. Robię, co mogę, w przeciwieństwie do ciebie zajmuję się czymś więcej niż stawianiem przecinków. – Upił łyk szampana.

Przybrał całkiem nowe oblicze, teraz na twarzy mężczyzny malowało się oburzenie przyprószone wyższością.

– Ależ ja jestem miła – zaprotestowałam. – Po prostu zastosowałam się do twoich uwag. Biorę swoją pracę na poważnie. Z tego co słyszałam, to ty ostatnio popełniłeś gafę. – Posłałam mu szeroki i najcieplejszy uśmiech, na jaki było mnie stać. Rudzielec się speszył, na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas. Nie był w stanie wymyślić żadnej ciętej riposty. Wyglądał przez to jak zdenerwowane dziecko. Jego okulary z czarnymi oprawkami, spoczywające na centralnej części nosa wzbogaciły tę wizję.

– Pójdę do bardziej eleganckiego towarzystwa. – Naburmuszył się.

Nie czekając na żadną reakcję z mojej strony, oddalił się do zastawionych jedzeniem i alkoholem stołów na bankietowej sali. Tutaj każdy miał przypisane miejsce. Dzięki Bogu nie byliśmy dziś skazani na własne towarzystwo. Tego wieczoru miałam przyjemność dzielić miejsce z dziewczynami zajmującymi się redakcją.

Śmierć nad BrighstoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz