Rozdział 1

32 6 3
                                    

Stałam przy bufetowym stole, obserwując towarzystwo ze zdystansowanym spojrzeniem. W powietrzu unosił się zapach jedzenia i rywalizacji. Wiedziałam, że wieczór będzie pełen pozorów i niewygodnych sytuacji, zwłaszcza gdy moje spojrzenie przypadkowo spotkało twarz Sama, pseudo znajomego z działu marketingu. Mężczyzna popijał szampana, jednocześnie dotrzymując towarzystwa paru innym osobom z firmy. Nasza nienawistna relacja trwała od pierwszego dnia naszej znajomości. To typ snoba, w moich oczach jednego z najgorszych sortów ludzi w środowisku pracy.

W przeciwieństwie do rudzielca pozwoliłam sobie na zbyt słodki poncz. Alkohol uspokajał nieco moje zszargane nerwy. Nienawidziłam spotkań pracowniczych.

– Witaj Amy! – Odezwał się Sam. To nie samowite, że wystarczyła jedynie chwila mojej nie uwagi, by ten magicznie zmaterializował się tuż za moimi plecami. Mężczyzna celowo wykrzywił minę. Wyglądał tak, jakby wypił sok ze świeżo wyciśniętej cytryny. W prawej dłoni trzymał kieliszek do szampana. Zmarszczki na jego czole świadczyły, że jego próżne i prześmiewcze traktowanie mojej osoby, mogło być zapoczątkowaniem kryzysu wieku średniego.

– Ohh Sam – przeciągnęłam głosem drugą literę jego imienia, bardziej niż to było konieczne. – Jakże się nie cieszę na twój widok. – Skrzyżowałam ręce na brzuchu.

Kreacją na mój dzisiejszy wieczór była czarna, nieco opinająca sukienka do kolan, oraz buty na wysokim obcasie. Włosy spięłam w kok, a usta przyzdobiłam brązową szminką. Nie lubiłam na sobie czerwieni, mimo że była klasyczna, to chyba mój nieliczny wyjątek od reguły, jak chodzi o klasykę.

– Heh – westchnął. – Cóż za tupet! Przynajmniej na imprezie firmowej mogłabyś być miła. – Seria min zaczynała nabierać tępa, teraz na twarzy mężczyzny malowało się oburzenie przyprószone wyższością.

– Ależ ja jestem miła. Zachowuje się w stosunku do ciebie tak jak ty, w stosunku do mnie. W końcu uczę się od najlepszych w tej firmie. – Posłałam mu szeroki i najcieplejszy uśmiech, na jaki było mnie stać. Rudzielec się speszył, na jego twarzy pojawił się wyraźny grymas i zagwostka, do której nie był w stanie wymyślić żadnej logicznej riposty.

– Pójdę do bardziej eleganckiego towarzystwa. – Nie czekając na żadną reakcję z mojej strony, oddalił się w stronę zastawionych stołów na bankietowej sali. Tutaj każdy miał przypisane miejsce. Dzięki bogu nie byliśmy dziś skazani na wspólne towarzystwo.

Wzięłam do ręki kieliszek z szampanem, którego gaz szybko się ulatniał. Upiłam mały łyczek zimnego alkoholu, był niedobry. Od chwili, gdy pierwszy raz skosztowałam alkoholu, nienawidziłam wytrawnych trunków. Były dla mnie zbyt kwaśne i nigdy nie uległo to zmianie, nawet na przestrzeni lat. Ale nauczyłam się je pić i udawać, że mi smakują. To bardzo przydatne doświadczenie, niemal zawsze korzystam tej umiejętności w trakcie podobnych okazji.

                                                                                      ***

Zimna, ponura, listopadowa pogoda wyraźnie dawała się we znaki. Spowita mgłą miejscowość Brigston tworzyła atmosferę rodem z niejednego, przerażającego horroru. Białe pazury mgły otulały pejzaż wąskich uliczek, a niska temperatura świadczyła o zbliżającej się zimie.

Opatuliłam się dokładniej czarną chustą. Nienawidziłam nocnych powrotów, kiedy nie mogłam jechać autem. Dokładałam wszelkich starań, aby wyglądać bezosobowo o tak późnej godzinie. Anglia nocą jest równie piękna, co niebezpieczna. Ubrana całkowicie na czarno, stawiałam ciche kroki na mokrej kostce brukowej. Jeszcze kilka minut dzieliło mnie od mieszkania. W trakcie powrotu starałam się skupić myśli na dzisiejszym bankiecie i irytacji, którą wywołał we mnie rudzielec.

Mój prowizoryczny spokój przerwał hałas. Odwróciłam głowę w kierunku jego źródła, którym okazali się być dwaj mężczyźni. Byli wysocy i masywni. Bili się bezlitośnie, okładali pięściami. Nie chciałam poznawać finalnego zakończenia tamtej akcji, ani tym bardziej powodu ich zamieszek. Czułam, że serce chce wyskoczyć mi z klatki, a zaraz po chwili odezwało się drżenie ciała, które próbowałam maskować pod grubą warstwą ubrań. W tamtym momencie modliłam się tylko o to, by jakoś wrócić do domu.

Naciągnęłam kaptur czarnej, pikowanej, długiej kurtki i ruszyłam, próbując wyminąć ich obojga. Czułam narastające ciśnienie w głowie. Nie zauważono mnie. Prawie się udało! A przynajmniej tak myślałam... kiedy byłam już w połowie uliczki, dostrzegłam małą dziewczynkę. Kiedy tylko dziecko uświadomiło sobie powagę sytuacji, zaczęło krzyczeć w kierunku szarpiących się mężczyzn.

– Wujku! – Krzyknęła przerażonym głosem. Ten impuls wystarczył jednemu z nich. Blondyn powalił zakapturzonego faceta. Jego wzrok skierował się w naszym kierunku, to wystarczyło, by zaczął zmierzać w naszą stronę.

Kurwa, co ja mam zrobić? Zaczęłam mówić do siebie w myślach. Byłam sparaliżowana strachem. Nie mogłam się ruszyć. To uczucie, jakby jakaś tajemnicza siła przybiła moje stopy do podłogi. W mgnieniu oka cała zalałam się zimnym potem.

Dziewczynka stała zaledwie pół metra ode mnie, spoglądała na mnie, ale mężczyzna nie zainteresował się dzieckiem. Ruszył z pięściami na mnie! Przeszywający ból skupił się w okolicach brzucha. Padłam jak mucha po pierwszym ciosie. Masywny blondyn to wykorzystał, bez zbędnego zastanowienia dosłownie usiadł na moich nogach. Kiedy jego pięści okładały okolice mojego żołądka, trzy uderzenia zajęło mi wydobycie głosu z gardła, mimo uczucia gorąca i ostrego, rozdzierającego bólu. W końcu zdobyłam się na wrzask.

– Przestań mnie bić! Ja nic nie zrobiłam! – Wrzeszczałam przez łzy. Nawet nie wiedząc, kiedy napłynęły mi do oczu. Gorące krople, które ściekały z mojej twarzy.

Mężczyzna zamachnął się do wykonania kolejnego ciosu, jednak tak szybko, jak się zamachnął, tak szybko wyhamował pięść pędzącą w kierunku brzucha. Na jego twarzy pojawiło się przerażenie.

– C-co? Jesteś dziewczyną? – Natychmiast ze mnie zszedł, był widocznie zdezorientowany zaistniałą sytuacją. Ja jednak skorzystałam z jego rezygnacji i zaczęłam biec przed siebie. Napływ adrenaliny spowodował brak uczucia bólu. Mężczyzna krzyczał coś za mną, ale ja już go nie słyszałam. Po prostu biegłam...

Śmierć nad Brighstone ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz