Z niewiadomych przyczyn czuję zawroty głowy, mdłości oraz tę chwilę, której doświadczają ludzie po upadku. Mam na myśli zanik pamięci sprzed wielu godzin…
Nie mam pojęcia, ile czasu minęło od wypicia ostatniego piwa. Pierwsze, co robię, to błądzę palcami wokół siebie, próbując zorientować się, gdzie jestem. Miękkie podłoże i delikatny materiał sugerują, że leżę w łóżku. Powoli otwieram oczy, próbując zlokalizować cokolwiek, przed sobą.
Widzę jedynie wirującą pustkę i ciemność. Czuję, jak mój mózg próbuje się zrestartować niczym komputer z przestarzałym oprogramowaniem. Ale zanim zdążę się nad tym zastanowić, dociera do mnie coś jeszcze. Ból w tyłku. Okropny ból.
Tylko... kurwa, czemu akurat tam?! – Mój wewnętrzny głos panikuje, ale nie znajduję żadnego sensownego wyjaśnienia
– Jak tam stary. Żyjesz? – Moje rozterki przerwał znajomy głos.
Jay’son siedział gdzieś w pobliżu. Nie znajdował się w zasięgu mojego wzroku, ale wiedziałem, że mnie obserwuje. Jego obecność przyniosła mi ulgę.
– Widzę, że nie śpisz, ale podejrzewam, że dalej jesteś naćpany. Więc pozwól, że ja coś powiem – zamilkł na krótką chwilę, jakby sądził, że będę w stanie cokolwiek zrobić. – Musisz natychmiast przestać odwalać głupoty. Nie wiem i podejrzewam, że nie chcę się domyślać, co chciałeś osiągnąć, idąc chlać. Wiem, że decyzję Marla nie były dla ciebie wygodne, ale taka wtedy była nasza rzeczywistość. I może cię to zaskoczy, ale reszta ekipy też nie była nimi zachwycona. Zaproponowałem, abyś sprawdził ten lokal, a nie pakował się w jakieś pojebane kłopoty. Wiesz jak mam przez ciebie przejebane? Kerstin jest teraz wściekła nie tylko na ciebie, ale i na mnie. Wisisz mi za to jebaną przysługę – zagroził. – Ale wracając do tematu… Ta dziewczyna razem z barmanką odwiozły cię do domu. Były przerażone twoim stanem i faktem, że nie miały innego wyjścia. – Westchnął ciężko. – Kerstin udało się zamienić z nimi kilka słów. Dziewczyna nie będzie robiła ci problemu, ale powiedziała, że masz się od niej odpierdolić. Musisz odpuścić i wiesz, że mam rację. Tutaj ludzie są inni, każdy żyje własnymi problemami. Zdarzył się wypadek, trudno, a sprawy z dragami masz nigdzie nie zgłaszać, taki był jej warunek.
– Dragami? Nic nie brałem – próbowałem protestować, jednak znacznie bardziej przypominało to bełkot połączony z mamrotaniem.
– Ta ruda barmanka twierdzi, że ktoś musiał coś ci sypnąć, może poszedłeś, w którymś momencie do kibla? Nie widzę innej opcji.
– Pierwszy raz spotykam się z sytuacją, w której ktoś podaje dragi facetowi. Raczej nie wyglądam na cycatą blondynkę.
Przyłożyłem dłoń do skroni. Przeczuwałem, że niedługo zostanę zmuszony przez mój żołądek do okupowania toalety. Musiałem już tylko czekać, na nadchodzący powrót do brutalnej rzeczywistości.
– Wiesz… Tutaj ludzie bywają mniej konserwatywni, być może spodobałeś się jakiejś lasce i nie wiedziała, jak cię zagadać. Chyba że trafiłeś na geja. W takim przypadku mógłbyś być mniej zadowolony, gdyby te dziewczyny ci nie pomogły – mówił usilnie wstrzymując narastający śmiech. – Bo fakt, faktem z ciebie taka cycata blondyna jak ze mnie złodziej, co pyta o zgodę.
Bez względu na wszystko nieustannie mogłem liczyć na prześmiewczy komentarz Jay’a. Tak było zawsze, od kiedy zaczęliśmy razem podróżować, choć tamte czasy już przeminęły, to jego poczucie humoru, wciąż się nie zmieniło.
Z trudem dźwignąłem się do pozycji siedzącej. Zawroty połączone z okropnym bólem głowy rozsadzały mi czaszkę, skrzywiłem się.
– Jesteś jebnięty, u mnie przynajmniej zgadza się kolor włosów – podsumowałem jego docinki, kiedy ból odrobinę odpuścił. – Nie podoba mi się ta sprawa z dragami. Najpierw ktoś zaatakował mnie i Hannah, kiedy odbierałem ją od koleżanki, a teraz jeszcze to… To jakaś szemrana okolica.
– Musisz się przyzwyczaić i postarać nie pakować się w niepotrzebne problemy – powiedział, spoglądając na mnie surowym wzrokiem. – To mógł być zwykły zbieg okoliczności. Nie popadajmy w paranoję.
– A co z tą dziewczyną? – Zmieniłem temat.
– Jest cała. Skończyło się na paru siniakach. – Odetchnąłem z ulgą na tę wiadomość. – Lepiej zajmij się dochodzeniem do siebie, narkotyki podobnie do broni są tu niemile widziane.
– To dlatego nie zawieźliście mnie do szpitala.
Zmrużyłem oczy.
– Tak tylko przypomnę, że więcej ludzi dzięki mnie przeżyło, niż odeszło, kiedy zajmowałem się ich zdrowiem. Wiedziałem, co robić.
– Zabrałeś mnie do Zephyros? – Spytałem bez zastanowienia.
Moja uwaga musiała go obrazić, ponieważ poczerwieniał na twarzy.
– Temat podróży został zamknięty ponad rok temu. Ja nie robię wyjątków – podirytował się. – Jak chcesz tu zostać, musisz zakończyć tamten rozdział. Najlepiej zajmij się pracą, w ogóle masz chyba ze sto nieodebranych połączeń. – Spojrzał w kierunku mojego biurka. – Twój telefon dziś wieczorem bezustannie dzwonił.
– Ogarnę to jutro. Muszę najpierw dojść do siebie, zresztą zgaduję, że i tak jest środek nocy.
Jay ze zrozumieniem pokiwał głową.
– Mam jeszcze jedno pytanie… Dlaczego tak cholernie boli mnie tyłek?

CZYTASZ
Śmierć nad Brighstone
FantasyOna pracuje w wydawnictwie i dorabia jako kelnerka. Dziewczyna pragnie tylko ułożyć swoje skomplikowane życie. Uciec przed nieuchronnie zbliżającą się katastrofą. Człowiekiem, który chce zamienić jej życie w piekło. On od ponad roku zrezygnował z ż...