Po kolejnej nocy udanych łowów, Yongbok czekał w kolejce do centrali, by oddać chipy, które odebrał swoim ofiarom. Nie poszczęściło mu się tym razem z ilością, jednak jego noga skutecznie przypominała mu o niefortunnym upadku, do jakiego był zmuszony po zostaniu niemal zastrzelonym. Mężczyzna, który prawie do zabił nie miał na sobie maski, dzięki czemu łatwo rozpoznał go w tłumie. Nie był zadowolony, że spośród tysięcy ludzi akurat musiał on stać tak blisko niego. To właśnie natomiast pokazywało realia Piasty. Kilka godzin temu Lee musiał uciekać przed nieznajomym, by przeżyć do rana, a teraz byli oni praktycznie koło siebie i choćby ten także go rozpoznał, niemiałby prawa dokończyć dzieła.
Każda dzielnica miała przypisaną stację, gdzie przeszkoleni pracownicy z wyższych statusem położonych stref mieli wgłąd na stan zdrowia danych osób. Nie ważne czy była to najbogatsza rodzina w mieście czy bezdomny. Jeśli po śmierci chip nie zostanie zwrócony przez kogoś bliskiego w ciągu doby, uznawane zostaje to za morderstwo, a każde morderstwo poza czasem Killing Spree jest karalne, najczęściej kończy się również śmiercią. Wojskowi jednak nigdy nie okazują się miłymi ludźmi i patrolują wszystko. Dlatego mało kto podejmuje się zabicia kogoś, szczególnie na zewnątrz. Nie ma się co kryć, biedne osiedla miały najgorzej. Przestępczość mimo wszystko była dość duża ze względu na instynkty przetrwania, a straż na tym korzystała. Lubili znęcać się nad innymi, a rząd Piasty w to nie ingerował.
Wreszcie po paru godzinach stania na słońcu nadeszła jego kolej. Oddał kobiecie w maseczce lekarskiej woreczek z pięcioma chipami, za które od razu dostał pieniądze. Pokiwał jedynie głową, po czym prędko się wycofał. Nie chciał, by ktokolwiek widział jaką sumę odebrał, gdyż nie raz zdarzały się sytuacje, w których był świadkiem, jak jeden pobił drugiego w zaułku do nieprzytomności i zabrał pieniądze dla siebie. Były to z reguły osoby nie umiejące polować na inne oraz takie, którym się niepowiodło. W pewnym sensie nie mógł ich winić, każdy chciał przeżyć, a wielu nie jest w stanie. Jeśli nie opłacą mieszkań w terminie, stracą je tydzień po jego upłynięciu, a kiedy nie masz domu i sprzedajesz wszystko co ci pozostało, by jeść, możesz tylko liczyć na szczęście, że podczas łowów nikt cię nie znajdzie.
Yongbok wrócił szybkim krokiem do domu, gdzie od razu schował wypłatę do dziury w podłodze, gdzie trzymał swoje oszczędności. Akurat w tym był dobry. Potrafił odmówić sobie posiłków przez dwa dni, by nie musieć martwić się o czynsz, a niestety nie wszyscy myśleli w ten sposób i później muszą kombinować z ratami, na jakie rząd rzadko się godzi. Po krótkim przeliczeniu dochodów i przyszłych wydatków zdecydował, że zanim pójdzie, gdzie miał musi zrobić coś jeszcze. Spakował do dużej torby broń odebraną każdej osobie, której wcześniej odebrał życie i wyszedł z mieszkania. Łowy być może nie legalizowały kradzieży, ale nie raz przekonał się już, że podczas porannego sprzątania trupów przez wojsko nikt nie zwraca uwagi na jakiekolwiek braki. Słońce powoli zaczynało zachodzić, więc postanowił się pospieszyć. Nie lubił chodzić po obrzeżach miasta po ciemku.
Dotarł w końcu do swojego sprawdzonego handlarza broni, który najczęściej kupował ją wcześniej od kogoś innego. Mężczyzna lubił się targować, lubił wymiany. Był on jednym z niewielu mieszkających bliżej centrum miasta, który nie traktował wyrzutków, czyli także Yongboka poniżająco. Uśmiechał się do nich i służył pomocą, wiedząc doskonale, że kiedy jego żona po kolacji serwuje mu jeszcze wykwintny deser, komuś kilka dzielnic dalej prawdopodobnie od rana burczy w brzuchu. Niestety jednak nie miał on mocy, by zrobić z tym cokolwiek. Każda próba ustalenia choć częściowej równości społecznej była posądzana za zdradę, a nikt nie chciał być publicznie znany jako buntownik. Wtedy jego godziny były policzone.
- Dzień dobry panie Choi! - krzyknął wchodząc do środka.
Starszy słysząc znajomy głos niemal wybiegł zza zaplecza, szeroko szczerząc się do chłopaka, na co ten również uniósł kąciki ust. Mało kto potrafił wywołać u niego ten gest i stwierdzić, że jest szczery.
CZYTASZ
𝓢𝓽𝓮𝓪𝓭𝓯𝓪𝓼𝓽 𝓘 : 𝓣𝓱𝓮 𝓚𝓲𝓵𝓵𝓲𝓷𝓰 𝓢𝓹𝓻𝓮𝓮 ~Hyunlix~
Fanfiction"Zawsze lubiłem tu przychodzić, by pobyć całkiem sam. Teraz kocham tu być, bo mogę być tu razem z tobą." ... W świecie, gdzie dłużej niż ktokolwiek wie panuje pustka, strach, śmierć, każdy próbuje odnaleźć swoje miejsce. Każdy stara się przetrwać w...