Król bez korony
Działa na okrętach wystrzeliły z groźnym hukiem, a ciężkie kule przeszyły mgłę. Nie była to jednak typowa effloresierska mgła, zachwycająca swą mleczną barwą i tajemniczą aurą.
Składała się z szarego bitewnego prochu.
Kapitan Balthasar przybył ze swoją flotą, by odzyskać to, co dawniej należało do niego. Władzę nad stolicą. Dzwony alarmowe rozbrzmiewały z każdej strony, tworząc niepokojącą pieśń, która nad ranem zbudziła wszystkich mieszkańców miasta. Gwardziści ruszyli do fortu, broniąc się przed atakiem kilkunastu żaglowców upadłego władcy. Szaleńca. Dla niektórych zaś – jedynego
prawowitego króla Effloresier.Z królewskim tytułem spędził raptem kilka dni. Gdy zaczął przejawiać coraz silniejsze objawy dawno podejrzewanej choroby psychicznej, doradcy, w tym jego własny brat, zmusili go do przekazania tronu oraz opuszczenia ojczyzny. Wielu zwolenników podążyło wtedy za nim, a teraz powrócili, by walić w mury stolicy całą artylerią.
Camron Crugg, choć rządził mądrze i sprawiedliwie, miał swoich przeciwników, a dopóki żył jego brat, korona należała się właśnie jemu. Balthasar spaliłby zaś wszystko wokół, byle nikt o tym nie zapomniał. Stąd też w mieście nie brakowało zdrajców, którzy sabotowali armaty gwardii czy dołączali do walk po stronie wygnańca. Wśród mieszkańców zapanował chaos, a wiatr niósł ich krzyki wraz z popiołem płonących statków.
Kilka pirackich okrętów wstrzymywało się od walki, czekając na żaglowiec zbliżający się do stolicy. Królewską jednostkę, która właśnie przybywała z Trewill wraz z królem Camronem.
Balthasar nie mógł odpuścić okazji, by zmierzyć się z bratem; bratem, który odebrał mu dawne życie, ośmieszył przed poddanymi, a jego rozmowy z Przodkami nazwał obłędem. A teraz nadarzała się doskonała okazja. W końcu czy samotny żaglowiec, mający mniej dział, niż wynosiła liczba wrogich statków wokół, miał jakąkolwiek szansę w tym starciu?
– Kurs na wschód! – wrzasnął wygnaniec ze wzbierającym poczuciem triumfu. – Szykować działa! Odzyskajmy stolicę!
Mimo że statek Camrona Crugga uderzył jako pierwszy, nie zniechęcił intruzów. Odpowiadali na ataki kolejnymi salwami, aż żaglowiec zwieńczony królewskim herbem na fladze zaczął nabierać wody. Wtedy Balthasar kazał strzelić w stronę żagli. Kule rozdarły płótno, pozostawiając ślady jak od pazurów drapieżnika. W ten sposób zdołał spowolnić statek, uniemożliwiając mu obrót i oddanie obronnej salwy. Żeglarze rzucili się do wioseł, ale nie poprawiło to ich sytuacji.
Z okrętu Balthasara wystrzeliły muszkiety.
Najpierw padł sternik, a po nim ludzie przy działach. Krew poległych rozlewała się po pokładzie. Kapitan gwardii wykrzykiwał rozpaczliwe rozkazy, lecz też został trafiony.
Statki zaczęły się do siebie przybliżać.
Z nieba spadł deszcz haków, które zaczepiły się o burtę królewskiego żaglowca. Zdziczali piraci w czarnych płaszczach wskoczyli na naciągnięte między statkami liny i zaczęli wspinać się na drugą stronę ze sztyletami w zębach. Gwardziści rzucili się do przecinania lin, jednak w większości zginęli z rąk wroga, zanim osiągnęli cel.
Balthasar przeszedł po rozłożonej przez jego piratów kładce, stukając w drewno laską zwieńczoną ozdobną głową węża. Przeskoczył nad burtą na statek wroga, prosto w krwawą masakrę. Poderżnął sztyletem gardło pierwszemu gwardziście, który odważył się zwrócić przeciwko niemu broń. Złapał mocniej za rękojeść laski, wysunął z niej ostrze i natychmiast wbił je w brzuch kolejnemu przeciwnikowi. Upuścił jego martwe ciało na pokład, plamiąc białą koszulę szkarłatem, i ruszył w kierunku kajuty kapitańskiej.
CZYTASZ
Luienna - tom 2 - "Otchłań tajemnic" - Claudia Pendel (+18)
FantasíaCzy dar może okazać się przekleństwem? Luienna nie ufa już nikomu ani niczemu, nawet własnym proroctwom. Effloresier staje w obliczu nowych zagrożeń. Morskie wody spowija bitewny proch. Krwawe walki przynoszą śmierć gwardzistom, a bezlitośni wrogowi...