Rozdział 5

1 0 0
                                    

Zaspana płynęłam gondolą razem z Lucą. Nie zdążyłam nawet uczesać porządnie włosów przez co, kosmyki smagały mnie po policzkach i wpadały do oczu. Okazało się, że pomimo moich wczorajszych próśb, ani padre, ani Luca nie potrafili mnie rano obudzić. Teraz płynęłam z moim przyjacielem, wściekła, ponieważ on wiedział, co się wydarzyło i znał przyszłość.

- Co by się stało, gdybyś po prostu mi powiedział, kto wygrał? - zapytałam zniecierpliwiona. Wściekła zwolniłam, żeby nałożyć ciaśniej kapelusz. Wykrzyknęłam „scusi!" w stronę starego Giacomo, w którego o mało nie wpłynęłam. Dzisiaj nie zapowiadał się spokojny dzień. Woda w kanale szalała, fale rozbryzgiwały się na chodnik i oblewały przechodniów.

- Ponieważ chcę, abyś sama doświadczyła czytania długiego listu napisanego przez Radę Miasta do obywateli. - powiedział mój przyjaciel i wystawił twarz, łapiąc pojedyncze promyki słońca nieśmiało wyłaniające się zza ciemnych chmur.

Popatrzyłam na niego, dając mu do zrozumienia, że nie wierzę w ani jedno słowo, które właśnie wypowiedział. Minęła sekunda. Odepchnęłam wiosło od dna. Gondola lekko się zakołysała.

- Może po prostu mi się nudzi i chcę ci podokuczać. - wzruszył ramionami.

- Ha! Wiedziałam - wykrzyknęłam i oskarżycielskim palcem wskazałam na Lucę. - Mścisz się, bo mogłam się wyspać!

- Mszczę się, bo nie mieszkasz teraz z moimi rodzicami nastawionymi na ślub.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. Temat ciągle wracał, ciągle był omawiany i nic z tego nie wynikało. W tym momencie usłyszałam kobiety, które płynęły w gondoli przed nami.

- Bianca, opowiadaj, gdzie zatrzyma się narzeczona Luci? Chyba nie od razu w waszym domu, no?

- Bianca, a jak ona wygląda? Jestem ciekawa, czy dzieci odziedziczą wygląd po Luce czy tej pannie. Luca ma mocne rysy twarzy i taki duży nos po twoim Domenico!

- A jak z posagiem, carissima? Chyba ustaliliście dobrą cenę? W końcu Luca może dostać udziały w fabryce szkła po swoim wujku?

Już mi się nie spieszyło. Zwolniłam tempo i pozwoliłam, aby gondola przed nami oddaliła się. Luca tylko machnął ręką i z powrotem wystawił twarz na słońce, które rozpoczęło walkę z chmurami.

Jego postawa mnie zdenerwowała. - No zrób coś! - wykrzyknęłam.

Luca spojrzał na mnie zdumiony.

- Nie siedź bezczynnie, tylko zrób coś! Pokaż jakąś emocję! Powiedz, że potrzebujesz pomocy w uciecze!

- Cami - powiedział rozbawiony Luca. - Temat zamknięty.

- Co to znaczy temat zamknięty? - zapytałam, ale wiedziałam, że nie wyciągnę nic z mojego przyjaciela.

- Że temat jest zamknięty. Za tydzień się żenię. Jutro przyjeżdża moja narzeczona. A ty albo mnie wesprzesz, albo...

- Nie zgadzam się z tym - powiedziałam. - Nie możesz mnie zmusić, żebym to zaakceptowała.

- Nie zrobię tego. Ale to moje życie i proszę cię, żebyś wsparła moją decyzję. Moją. Nie moich rodziców.

Prychnęłam. Chciałam się jeszcze z nim pokłócić, ale wiedziałam, że nic to nie zmieni. Kiwnęłam lekko głową i ponownie nabrałam tempa.

- To jak myślisz? - zapytał z uśmiechem Luca. - Kto wygrał?

- Che bastardo! - fuknęłam w jego stronę. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, którego nie czułam w sercu.

Karnawałowa harmoniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz