Nie musiałam być na jawie, żeby zrozumieć, jak bardzo moje ciało mściło się za wczorajszy wieczór. Z lekkim wysiłkiem pomacałam ręką podłogę w poszukiwaniu czegokolwiek, co przypominałoby naczynie z wodą. Gdy moje starania nie okazały się owocne, otworzyłam oczy, a moja głowa zaprotestowała na światło.
– Znajdę cię i sama zaproponuje cudowne wino. Wszystkie napoje ci wyleje przed twarzą. – złorzeczyłam nieznajomemu, któremu wczoraj zaproponowałam swoją przyjaźń.
Powolnymi krokami ruszyłam w stronę kuchni, żeby zobaczyć mojego padre siedzącego przy stole.
– Ciao bambina. Jak ja się cieszę, że niektóre rzeczy się nie zmieniają. – popatrzył na mnie prześmiewczo.
– Mówisz, jakbyś sam kiedyś nie był młody... – wymamrotałam pod nosem i wzięłam kielich, który stał koło już przygotowanej miski z wodą. – Dziękuję. – powiedziałam i upiłam łyk.
– Mam nadzieję, że niedługo te twoje pijackie zabawy się skończą. Wiem, że jesteś dorosła, ale musisz pamiętać, że masz swoje obowiązki Cami. Poza tym picie każdego wieczora, nikomu nie przyniosło nic dobrego. – padre zaczął swój wykład, ale ja postanowiłam go szybko uciąć.
– Wiem, przepraszam. Sama nie wiem, skąd we mnie pojawiła się taka chętka na wino.
Ojciec spojrzał na mnie lekko zdziwiony, ale szybko się uśmiechnął. – Ha! Poszło nam lepiej niż się spodziewałem. Dobrze cię wychowałem. Gdybyś słyszała rano krzyki z domu Otto. Młody podobno nie mógł stać w progu, jak wrócił do domu. Piętnastoletni gówniarz. – pokręcił głową i wrócił do czytania jakichś papierków.
– Sam byłeś młody. – powtórzyłam i popatrzyłam z obrzydzeniem na jedzenie, które zostawił najprawdopodobniej dla mnie.
– Byłem, ale miałem też w domu twoją nonnę. – wyszeptał, jakby się bał, że jego własna matka go usłyszy.
Poklepałam go po ramieniu i wróciłam na górę. Czekałam na dzisiejszy dzień. Najpierw ja i padre musieliśmy pomóc ludziom dotrzeć do głównej siedziby Rady Srebrzystego Miasta, aby mogli zagłosować. Co wybory dzieliliśmy się obowiązkami z innymi gondolierami, gdyż takie było zadanie w naszym społeczeństwie. Jedni gondolierzy płynęli głosować skoro świt, żeby móc później pływać z ludźmi. Druga grupa głosowała w czasie sjesty, gdy ludzie zajadali się obiadem i chowali przed słońcem. Następnie ostatni głosowali po zapadnięciu mroku, gdy reszta miasta szła się już bawić. Dzięki temu każdy mieszkaniec miał zapewniony transport, istniało małe prawdopodobieństwo, że ktoś utknie i będzie musiał przemierzać pół miasta, żeby dotrzeć na drugą stronę kanału.
W tym roku razem z moim padre głosowaliśmy wieczorem. Oznaczało to, że za półgodziny powinnam już znaleźć się w mojej gondoli i płynąć do przystanku, z którego ludzie chcieli dostać się na wybory. Później umówiliśmy się z padre, że po oddaniu naszych głosów pójdziemy na obiad do Laury Uva. Rzadko wychodziliśmy razem, częściej spędzałam czas z Lucą, więc cieszyłam się z okazji, która się nadarzyła.
Droga na przystanek była dosyć przyjemna. Jako że byłam przyzwyczajona do bujania gondoli, fale, które były dzisiaj wysokie, nie wzbudzały we mnie przerażenia. Ludzie jak zwykle żywo dyskutowali na kogo zagłosują, widziałam, że niektórzy bili się o miejsce w gondoli, a moi koledzy i koleżanki z pracy wzdychali głośno do nieba. Nie dziwiłam się, pasażerowie potrafili być wykańczający.
W zależności z jakiej dzielnicy płynęłam, tam słyszałam pochwały lub bluzgi w stronę Pazziego i Gottiego. W niektóre dyskusje próbowano mnie zaciągnąć, ale zawsze się wymigałam. Wiedziałam, że muszę zagłosować na Gottiego, byleby Pazzi nie dostał w swoje chciwe łapska władzy i tym możliwości odebrania gondolierom pracy.

CZYTASZ
Karnawałowa harmonia
FantasíaCodzienne pływanie na gondoli mogłoby znudzić każdego. Ale nie Camillę Zaccari. Dziewczyna uwielbia pływać kanałami, zna każdy most, każdy zaułek, a fale nie są jej straszne. Nadchodzi kolejny karnawał w jej życiu i wydaje się, że nic jej nie zaskoc...