ROZDZIAŁ 30
Zander
Spojrzałem na zegarek, który jak zawsze oplatał mój nadgarstek, a następnie ze znaną sobie nonszalancją, wszedłem do klubu, nie zaszczycając uwagą stojącej z boku hostessy. Ona natomiast z całą pewnością mnie zauważyła, ale to już nie robiło na mnie wrażenia. Kiedyś pewnie zlustrowałbym ją wzrokiem, zastanawiając się, czy była jedną z tych dziewczyn, z którymi chciałem i mogłem spędzić noc. Teraz jedyną kobietą, jaką potrzebowałem mieć przy sobie, była mała Rhodes. I zamierzałem ją tak nazywać, bez względu na to, czy to nadal do niej pasowało, czy też nie.
Tłum ludzi i błyski świateł sprawiały, że lokal wydawał się większy, niż był w rzeczywistości. Zerknąłem na Cartera, który jak zwykle był pewny siebie i uśmiechnięty, ale nie dziwiłem mu się, skoro u jego boku stała Isa. Ich obecność dawała mi namiastkę komfortu, bo choć nigdy nie stresowałem się pobytami w nowych miejscach, w których nie znałem ludzi, tym razem zwyczajnie nie miałem na to ochoty. Zjawiłem się na otwarciu lokalu tylko z dwóch powodów.
Po pierwsze współwłaściciel lokalu był moim dobrym znajomym jeszcze z czasów studiów. Co więcej Carter dla niego pracował i miał z nim całkiem niezłe relacje, więc również został zaproszony. A drugim powodem, dla którego się tutaj zjawiłem była Isa, a dokładniej jej nieustępliwość i fakt, że od kilku godzin zachowywała się jak hormonalna bomba, która wybuchnie, jeżeli nie zrobię tego, czego chciała. Gdy na kilka godzin przed wylotem z Nowego Jorku oznajmiłem, że może powinni polecieć sami i nawet pożyczę im w tym celu odrzutowiec, zaczęła się wydzierać, jak nawiedzona wariatka. Po dziesięciu minutach słuchania jej jazgotu na temat tego, że muszę tam lecieć, poddałem się. Nie miałem nastroju na sprzeczki, a już na pewno nie na sprzeczki z nią.
I w sumie tylko dlatego właśnie w tej chwili stanąłem twarzą w twarz z Christopherem, który na mój widok szeroko się uśmiechnął, rozpościerając na boki ramiona.
– Cieszę się, że udało wam się dotrzeć – oznajmił na wstępie, poklepując mnie po ramieniu.
– Obiecałem – odparłem krótko, nie zamierzając udawać, że przebywanie wśród tłumu pijanych ludzi sprawiało mi tego wieczoru jakąkolwiek przyjemność.
Osobiście wolałbym zostać w Nowym Jorku i siedzieć niczym jebany psychol w samochodzie pod domem pewnej nieustępliwej brunetki, która doprowadzała mnie do szału i wpatrywać się w okna jej mieszkania. Ewentualnie mógłbym jeszcze spróbować ją gdzieś wyciągnąć, żeby spędziła ze mną choćby pod przymusem odrobinę czasu.
Kurwa, tęskniłem za nią, a nie widziałem się z nią tylko kilkadziesiąt godzin. Niemal czułem jej miękką skórę pod opuszkami palców, gdy poprzedniego poranka musnąłem jej ramię i zgarnąłem z twarzy splątane pasemka włosów, kiedy wychodziłem z jej mieszkania. Chciałem z nią zostać, ale to nie byłoby mądre posunięcie. Wiedziałem, że to co robiła w klubie czy w windzie było spowodowane ilością wypitego przez nią alkoholu i choć chciałem ją poczuć, bo nikogo nigdy nie pragnąłem bardziej niż jej, to nie mogłem tego zrobić. Nie jej, zresztą... Żadnej kobiecie bym tego nie zrobił.
– Korzystajcie, bawcie się – usłyszałem nieco zniekształcony głos, wyrywając się z chwilowego zamyślenia, gdy Christopher poklepał mnie ponownie w ramie.
– Dzięki za zaproszenie – wtrącił Carter, gdy uścisnęli sobie ręce.
Nie zainteresowany dalszym przebiegiem rozmowy, rozejrzałem się po sali, obserwując ludzi bez większego zainteresowania. Zatłoczone pomieszczenie, muzyka grająca głośno w tle, rozmowy i śmiechy – to wszystko wydawało się być odległe, jakby poza mną.
![](https://img.wattpad.com/cover/366189741-288-k356392.jpg)
CZYTASZ
EVERYTHING I WANT / ZOSTANIE WYDANE
RandomON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelmana w drogim, dobrze skrojonym garniturze. Czarujący i onieśmielający. Bezwzględny i arogancki. Tak najkrócej można było opisać trzydziestolet...