W drewnianej szufladzie o srebrzystej klamce
Nie znajdę nic cennego
Samotna świeca, stos pomiętych pamiątek,
Kartki jak psu z gardła wyciągnięteJak już zgarniesz wszystko na bok
Na dnie bałaganu spoczywać będzie ramka
O kolorze klamki
Przewrócona na drugą stronę
Nie chce dać jeszcze o sobie zapomniećNawet nie muszę jej podnosić
Aby wiedzieć, co przedstawia
Pamięcią sięgam do uchwyconej na niej chwili
Kręcąc głową w zniesmaczeniuSłońce, dwa uśmiechy
Objęte na tle polany
Świeć, słoneczko, świeć
Bo zaraz spadnie deszcz