W Liyue, w noc Chińskiego Nowego Roku, miasto rozkwitało w magicznej aurze jak baśniowy sen. Czerwone lampiony, niczym płonące gwiazdy, wznosiły się ku niebu, rozświetlając mrok jak legendarne promienie Apollina. Świeżo parzona herbata, aromatyczna i intensywna jak nektar od bogów, mieszała się z zapachem kadzideł, które unosiły się w powietrzu jak dym z ofiarnych ołtarzy. Muzyka świątecznych bębnów, wypełniająca uliczki miasta, była niczym symfonia, która wprawiała w drżenie serca słuchaczy, a śmiech dzieci bawiących się na ulicach niósł się jak echa radosnych świąt w starożytnych opowieściach.
Wśród tego morza świateł i dźwięków kroczył Zhongli, teraz uwięziony w ludzkiej formie, niczym błądzący bohater, którego wieczna duma została zdegradowana do zwykłej egzystencji. Jego obecna postać, choć skromna, zachowywała w sobie niezatarte ślady dawnej wielkości, jak blizny na skale, świadczące o przeszłych zmaganiach. W sercu Zhongliego, mimo że nie była już opiekunem wieków, tliło się uczucie, które mogło poruszyć same gwiazdy – miłość, głęboka jak tajemnicze przepaści i nieosiągalna jak szczyty niezmierzonych gór.
Tego wieczoru, gdy blask lampionów przeplatał się z cieniami przeszłości, Zhongli przygotowywał się na moment, który miał być dla niego przełomowy – wyznanie miłości Childe'owi. Childe, wojownik z Snezhnayi, który jak huragan wdarł się w życie Zhongliego, był dla niego jak światełko w mrocznym tunelu, pełnym zmierzchu i złudzeń. Lecz z każdym krokiem ku temu, co miało być najpiękniejszym wyznaniem, Zhongli czuł, jak jego nadzieje kruszeją jak starożytne ruin, które powoli pochłaniają piaski czasu.
Niestety, kiedy Zhongli ujrzał Childe'a w towarzystwie Lumine, jak dwie gwiazdy spadające razem w nocne niebo, jego serce pękło na tysiące kawałków. Lumine, która trzymała dłoń Childe'a w geście, który był jak powiązanie dwóch dusz na zawsze, była dla Zhongliego niczym zimny sztylet wbijający się w jego najgłębsze marzenia. Każdy śmiech i każda czułość wymieniana między nimi były jak strzały przeszywające jego serce, pełne bólu, który nie miał końca.
Childe, nieświadomy cierpień, które zadawał, podszedł do Zhongliego z uśmiechem, który błyszczał jak zorza polarna w zimowym niebie. Rozmowa, choć pełna uprzejmości i pozornej radości, była dla Zhongliego jak labirynt pełen fałszywych obietnic. Każde słowo Childe'a było jak dźwięk złamanej harfy, każda jego obecność niczym kruszejąca muszla, która zdradzała głęboko skrywaną pustkę.
Gdy rozmowa dobiegała końca, Zhongli musiał zmusić się do pożegnania, ale w jego oczach czaił się cień niewypowiedzianego smutku. Po ostatnich wymianach grzeczności, jego kroki były ciężkie jak okowy, które pętają serce w niewoli rozczarowania. Odwrócił się, aby udać się ku Górze Qingyun, która w blasku księżyca stała się metaforą jego najgłębszego żalu. Wędrując w stronę jej szczytu, każde jego działanie było jak ostatni taniec umierającego bohatera, każdy oddech pełen cichego cierpienia.
Na szczycie góry, gdzie niebo łączyło się z ziemią w majestatycznym objęciu, Zhongli stanął na skraju przepaści, spoglądając na Liyue, które rozświetlało się jak roztańczony obraz snów. W tej chwili, każdy dźwięk, każda refleksja wydawały się jak odgłosy umierającego świata, który zwolna odchodził w zapomnienie. Zhongli, z pełnym zrozumieniem swego losu, wyjął swoją starą, rzeźbioną fajkę, która teraz wydawała się jak artefakt z innego świata.
Zapalił ją, a dym, wijący się w powietrzu jak wspomnienia zapomnianych dni, otoczył go w cieniu, który miał być jego ostatnią opowieścią. Każdy wdech był jak odbicie tętna nieprzemijającej miłości, każdy wydech niczym echo dźwięków, które miały zgasnąć na zawsze. W tej chwili, pełnej dramatycznej urody, Zhongli postanowił połączyć się z ziemią w sposób, który był godny jego wiecznej pamięci.
Zamknął oczy, a jego ciało zaczęło przechodzić w kamień, twardniejąc jak zamarznięte łzy skamieniałych gór. Jego przemiana była niczym opowieść o heroizmie, który zaginął w mroku historii, kamień, który stał się wiecznym świadkiem jego cierpienia i miłości, którą nigdy nie dane mu było odkryć.
Gdy Childe dowiedział się o zniknięciu Zhongliego, czuł w sercu niepokój, który rósł z każdą chwilą, jak fala rosnąca w burzliwym morzu. Na szczycie góry znalazł nowy kamień – niepozorny, lecz pełen melancholii, który wydawał się emanować tajemniczą aurą. Ludzie mówili, że ten kamień miał w sobie coś niezwykłego, jakby przechowywał w sobie echa nieodwzajemnionej miłości i wiecznych tęsknot. Childe, choć nie znał pełnej prawdy, czuł ciężar tej utraconej miłości, która na zawsze pozostała w jego sercu, niczym niewidzialny cień w blasku księżyca.
CZYTASZ
Genshin Impact one-shots
FanfictionOne Shoty z Genshin Impact mojego autorstwa. Shipy będą się zapewne powtarzać, zapraszam do czytania 🤍