Tighnari siedział w milczeniu, wpatrując się w ognisko, które leniwie dogasało w ciemnej chacie położonej w sercu lasów Avidya. Cień jego własnych myśli przytłaczał go bardziej niż cisza otaczającej go natury. Kilka lat minęło, odkąd Cyno, jego ukochany, wyruszył na wojnę na pustyni, zostawiając za sobą dom, rodzinę, wspólne życie, które z trudem budowali. Listy, które na początku przynosiły pociechę, zaczęły przychodzić coraz rzadziej, aż w końcu zanikły zupełnie. Samotność stała się jego nieodłącznym towarzyszem, a dziecko, ich jedyne, było jedynym promieniem nadziei w tej niekończącej się ciemności.
Z czasem jednak, ta nadzieja zaczęła gasnąć. Każdy dzień, kiedy Cyno nie wracał, coraz bardziej nadgryzał jego cierpliwość i lojalność. W miarę jak tygodnie przeradzały się w miesiące, a miesiące w lata, w sercu Tighnari'ego zaczęło kiełkować zwątpienie. Miłość, która kiedyś wydawała się wieczna, teraz była cieniem samej siebie, wspomnieniem, które coraz bardziej bledło.
To właśnie w tych chwilach słabości, kiedy serce przestało walczyć z rozpaczą, Tighnari spotkał innego mężczyznę. Nie szukał zdrady, nie pragnął jej, ale w jego obecności czuł coś, czego brakowało mu przez tak długi czas - poczucie bliskości, zrozumienia, ciepła. Z początku, była to tylko niewinna rozmowa, gest, uśmiech. Ale jak płomień potrafi rozpalić się od najmniejszej iskry, tak i to uczucie zaczęło się rozwijać, aż w końcu przerodziło się w coś więcej. Tighnari wiedział, że popełnia błąd, ale pragnienie bycia kochanym, nawet przez chwilę, było silniejsze niż rozsądek.
Dni mijały w tej niepewności, a on sam pogrążał się coraz głębiej w poczuciu winy. Wiedział, że zdradza Cyno, że łamie przysięgi, które kiedyś złożyli sobie z miłością. Ale z każdą chwilą spędzoną z nowym kochankiem, Tighnari coraz bardziej zbliżał się do nieuchronnej katastrofy.
Pewnego dnia, gdy słońce chowało się za horyzontem, a Tighnari i jego nowy kochanek przebywali razem w jego chacie, drzwi gwałtownie się otworzyły. W progu stanął Cyno, który wcześniej niż zapowiedziano powrócił z wojny. Jego oczy były pełne gniewu i bólu, a usta wykrzywione w grymasie, który Tighnari znał zbyt dobrze. W tym jednym momencie, cała krucha iluzja, którą zbudował, rozpadła się na kawałki. Cyno, ten, którego myślał, że już stracił, teraz stał przed nim, a w jego oczach Tighnari dostrzegł coś, czego nie spodziewał się zobaczyć - całkowitą rezygnację.
— Tighnari... jak mogłeś? —
te słowa wypowiedziane cichym, stłumionym głosem przebiły jego serce bardziej niż jakikolwiek krzyk. Cyno nie czekał na odpowiedź. Podszedł do łóżeczka, wziął na ręce ich dziecko, które nadal spało w błogiej nieświadomości tego, co się wydarzyło, i wyszedł bez słowa. Zniknął w ciemności lasu, a wraz z nim całe życie, które Tighnari znał.
Tighnari przez kolejne dni wysyłał listy do Cyno, błagał o przebaczenie, próbował wyjaśnić swoje uczucia, choć sam do końca ich nie rozumiał. Ale listy pozostawały bez odpowiedzi. Cyno odciął się od niego, zabrał ze sobą nie tylko dziecko, ale i wszelką nadzieję na naprawienie tego, co zostało zniszczone. Tighnari zrozumiał, że stracił wszystko, co kiedykolwiek było dla niego ważne.
Samotność, która wcześniej była dla niego ucieczką, teraz stała się klatką, z której nie potrafił się wydostać. Myśli o Cyno, o dziecku, o własnych błędach, nie dawały mu spokoju. Czuł, że życie, które kiedyś wydawało się pełne możliwości, teraz stało się pustką nie do wypełnienia. W końcu doszedł do przekonania, że jedynym wyjściem jest ucieczka, której nie da mu już nikt i nic na tym świecie.
Tighnari, mistrz roślin i ziół, doskonale wiedział, jakie substancje potrafią ukołysać ciało do wiecznego snu. Przygotował miksturę, która miała mu dać ukojenie, którego szukał od tak dawna. Wybrał jedno z najodleglejszych miejsc w lesie, jaskinię, do której często udawał się, gdy potrzebował samotności. Tam, w chłodnym cieniu skał, wypił przygotowaną miksturę, a jego myśli powędrowały ku ostatnim chwilom z Cyno.
Pisząc ostatni list, pożegnał się z życiem, które kiedyś było pełne miłości, ale które zniszczył przez własną słabość. Zamknął oczy, czując, jak zioła zaczynają działać, otulając go w ciepły, przyjemny sen. Oddychał coraz wolniej, aż w końcu poczuł, że wszystko wokół niego staje się odległe, nieistotne. Ostatnia myśl, która przebiegła przez jego umysł, była o Cyno, o tym, co mogło być, gdyby tylko miał więcej siły.
Las otoczył go ciszą, a duch Tighnari'ego, choć opuszczony, pozostał na zawsze w miejscu, które kochał najbardziej. Jego życie skończyło się w cieniu drzew, ale wspomnienie o nim, jak i o jego miłości, przetrwało wśród szeptów wiatru, w melodii ptaków, w sercu samej natury, którą tak bardzo kochał.
CZYTASZ
Genshin Impact one-shots
FanfictionOne Shoty z Genshin Impact mojego autorstwa. Shipy będą się zapewne powtarzać, zapraszam do czytania 🤍