Chapter III

68 5 20
                                    

🌻 Pov: RFPN🌻

Pojechałem samochodem do warsztatu o 9:47. Gdy dojechałem na miejsce, pierwsze co rzuciło mi się w oko, był chłopak przy motorze, stojący przy bramie do wejścia do garażu warsztatu.

Miał bardzo ciekawy ubiór. Czarny golf, na niego zarzucona czerwona zapinana bluza, dżinsy oraz trampki. Na nosie znajdowały się czarne okulary przeciwsłoneczne, a na głowie... uszanka. Przeglądał coś w telefonie. Kiedy wysiadłem z auta, skierował swoją głowę w moim kierunku. Podaliśmy sobie dłonie na przywitanie. Był wyższy ode mnie o pół głowy.

- Dzień dobry, pan jest pracownikiem warsztatu? - zapytał, chowając telefon do tylnej kieszeni spodni.

- Tak. O co chodzi?

- A bo motor mi siadł... I nie chce odpalić - wskazał ręką na pojazd.

Podeszłem do niego i kucnąłem w celu sprawdzenia, czy rura wydechowa jest w porządku. Właściciel pojazdu przyglądał mi się w milczeniu. Zdecydowałem, że obejrzę maszynę w garażu. Otworzyłem go i chłopak wciągnął tam motor.
Po przeglądzie poinformowałem chłopaka, że śruby w gaźniku są słabo dokręcone. Właściciel motoru zaczął mruczeć coś pod nosem.

- Ciesz się, że ci nie chciał odpalić... Gdybyś pojechał z tym gaźnikiem, dopiero by było - odpowiedziałem.

- Ale będę miał go jeszcze dziś?

- Zobaczę... - zacząłem. - Chciałbym sprawdzić inne części motoru - zerknąłem na chłopaka. - Jeśli mogę Natürlich ( oczywiście).

Na moje słowa, klient ściągnął okulary, ukazując błękitne oczy. Patrzył nimi na mnie ze zdziwieniem, ale również z.... Zadowoleniem? Wyprostowałem się, ponieważ wcześniej kucałem przy maszynie.

- Nie wierzę... - wyszeptał. - Pol... - Nie zrozumiałem, dopóki nie dokończył wypowiedzi.- To ja, Ares!

🌻 Pov: Polschland🌻

Siedziałam w swoim biurze i wypełniałam zaległe papiery. Zaległe, ponieważ rok temu wplątałam się w niekorzystny dla mnie biznes z pewnym "kolegą" ... I to był pierwszy i ostatni raz.

Niespodziewanie do pomieszczenia wpadł zdyszany Hisztalia, mój najlepszy przyjaciel. To on pomagał mi w odbudowie strat oraz w płaceniu długów po moim "błędzie "...

- Poli, Unia Aseańska cię wzywa - wydusił na jednym wdechu. - Daj pić proszę - i padł na fotel, na przeciwko mnie.

Uśmiechnęłam się i podałam mu szklankę wody, po czym opuściłam pokój. Ruszyłam w kierunku drzwi do pokoju szefa. Był to człowiek zimny oraz bezwzględny, kochający mieć wszystko pod kontrolą, lecz umiał zabawić towarzystwo. Zapukałam, a gdy usłyszałam z drugiej strony "proszę" weszłam do środka.

Szef siedział w fotelu przy dębowym biurku, a po jego lewej stronie... Frantania. Ta wredna baba, która uwielbia wpierdalać mi się w życie albo przypominać mi o II wojnie światowej... Z powodu Opa ( dziadka)...
A ja chodziłam z jej bratem, więc STARAŁAM się nie odpowiadać na zaczepki z jej strony, ponieważ poszłaby naskarżyć i kłótnia z nim gotowa.

- Szef mnie wzywał? - spytałam, siadając na wolnym krześle.

- Owszem... Frantanio, możesz już iść - oznajmił dziewczynie, ale ona nie miała zamiaru się ruszyć. - Frantanio, wyjdź.

Jego zimny ton zmusił kobietę do wyjścia. Zanim opuściła pomieszczenie, rzuciła mi spojrzenie pełne pogardy. Coś czuję, że jak wyjdę od szefa to się przyczepi...

- Wracając - skrzyżował palce i oparł łokciami o blat biurka. - Mam dla ciebie pewne zadanie ...




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak myślicie, o co poprosił Unia Aseańska naszą Poli? I kim jest Ares?

( Możecie wymyślić Unii jakiś skrót albo ksywkę, ponieważ ja nie mam pomysłu :'(

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!

Papatki
Słonecznik 🌻

Nie pokocham geja! [Countryhumans] !! Zawieszone!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz