Rozdział V

8 2 3
                                    


Trójka siedział przy stole i żuł nieufnie owsiankę. Minął tydzień, odkąd się tu zjawił, mimo to szkolenie wciąż się nie zaczęło. W Sali Jadalnej panowała napięta atmosfera. Wszyscy czekali ze zniecierpliwieniem. 

Chłopak obserwował innych rekrutów. Zachowywali się swobodnie, można by rzec, że wręcz bezczelnie. Wrzeszczeli do siebie w obcym języku, bili się dla żartów, a jedzenie latało między stolikami. Kto wie, może tak odreagowywali stres. W pewnym momencie któryś z nich wskazał na Trójkę i całe towarzystwo wybuchnęło śmiechem. Nastolatek speszony odwrócił wzrok. Dlaczego? Cóż, wstydził się siebie. Szczerze mówiąc, był nikim. Nie dokonał żadnego heroicznego czynu, nie odznaczał się wyglądem, ani charakterem, nie pochodził nawet z bogatej rodziny. Ot, zwyczajna sierota. Chciało mu się płakać. 

'Jeśli myślisz tak o samym sobie, no to chyba rzeczywiście jesteś tylko zwyczajną sierotą. Stary, weź się w garść i pokaż im, że zasługujesz na bycie wojownikiem; że zasługujesz na bycie tutaj'.

Trójce łyżka wypadła z ręki. Kolejny głos? Czuł się zdezorientowany. Może mnie opętało?, pomyślał, jednak szybko pozbył się tej genialnej myśli. 

Podczas gdy tak dumał nad samym sobą, owsianka zdążyła mu wystygnąć, wilczurowi udało się upolować szynkę z grzanki, a wszyscy znajdujący się w jadalni zebrali się wokół długiego stołu, za którym zupełnie nagle znaleźli się Miro i Sirideàan. Zaintrygowany chłopak podszedł do reszty. 

-   Widzę, że to już chyba wszyscy - stwierdził zadowolony Sirideàan - W takim razie możemy zaczynać. Miro? 

Mężczyzna spojrzał na wszystkich bardzo uważnie. Jego przenikliwy wzrok zatrzymał się na chwilę na Trójce. Przeszedł go dreszcz. 

-   Długo zwlekaliśmy z tą decyzją, ale myślę, że lepszej okazji nie będzie. Jak wiecie, nie dawno dołączyła do nas nasza przepustka do dalszego działania. Zwołaliśmy nauczycieli, przygotowaliśmy sale i dopracowaliśmy plan treningowy. Z przykrością muszę uznać szkolenie za otwarte! 

Rekruci zaczęli wiwatować. Niektórzy krzyczeli ze szczęścia, inni po prostu patrzyli na głównodowodzącego w szoku. Reakcja Trójki nie była ani jednym, ani drugim. Pojedynki, śmierć i kontuzje nie były według niego powodem do niewyobrażalnej radości, nie czuł się jednak tą wiadomością zaskoczony. Zdarzyłoby to się prędzej czy później. Był bardziej... urażony. Żeby było jasne, wiedział o tym, że jest tu tylko po to, aby ich poprowadzić gdzieś tam w jakimś (zapewne) szczytnym celu, ale ,,przepustka do dalszego działania"? Naprawdę? 

Miro uciszył tłum ręką. 

-   Na waszym miejscu nie cieszyłbym się tak z pewnej śmierci, ale nie jestem tu od oceniania. Jutro o piątej rano widzę was na dziedzińcu. Jeśli któreś z was się nie pojawi, wylatuje. A tymczasem, dobranoc. Niech Xeos wam sprzyja. 

Po tych słowach kiwnął na białowłosego i razem wyszli z jadalni. Rekruci zaczęli szeptać między sobą podnieceni. Cóż, nawet Trójka czuł dreszczyk ekscytacji. Wiedział, że najprawdopodobniej jutro dokona żywota, ale mimo wszystko czuł, jak jego dziecięce marzenia się spełniają. 

Cień uśmiechu wypłynął na jego twarz. Ruszył w stronę swojego stolika, a przynajmniej taki miał zamiar, bo na jego drodze stanęła czarna postać. Oh. 

-   Widzę, że nasz mały wojownik już się nie może doczekać tortur, które mu zgotuję. Ciekaw jestem, jak się posługuje mieczem. O ile go utrzyma w dłoni. - Zander obrzucił Trójkę zniesmaczonym spojrzeniem. - Na atletę to on mi nie wygląda. 

Upokorzony. Czuł się upokorzony. Chciał się wpasować w ten świat, ale potrzebował czasu. Ktoś, kto kłania się ze strachu przed przechwalającym się głupkiem, nie może ot tak stać się kimś potężnym. Rozpierał go gniew. Czuł, jak krew buzuje mu w żyłach. 

Between your wingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz