Edgar nic się nie stało.

27 4 6
                                    

Obidziłem się w moim pokoju.

Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.

Otworzyłem.

To była collete.

Czułem od niej urzywki.

Dlaczego?

-Hej... - powiedziała gdy się skapneła że na moich rękach są bandarze.

-Hej... Co tu robisz?- zpytałem nie zaspokojony.

-No ja chciałam cię przeprosić za...- nie skończyła bo zauważyłem mendy.

Złapałem ją i wrzuciłem do domu.

Po chwili zamknełem drzwi.

-Mendy...

-za stalkowanie...

-To nic- powiedziałem. Dziewczyna wyglądała na zdiwioną-po co używałaś używki?

Dziewczyna się zastanowiła.

-No bo myślałam że już nigdy w życiu ze mną nie pogadasz...

-Ja też tak myślałem...

Dziewczyna na mnie popatrzyła.

-Dlatego masz bandaże na rękach?

-Tak...

-Edgar przecież nic się nie stało-powieziała dziewczyna ze łzami- tak czy siak chciałam ci to pokazać ale czemu się pociełeś?

-Bo czułem że potrzebuje katy no wiesz...

-Taaa...

-Jesteś głodna? -zapytałem.

-Tak...

Poszłem do kuchni.

Przygotowałem placki z jabłkami na spacialnej patelni gdzie mogę robić placki serca.

Mama mi takie robi uwielbiam jak tak robi...

Gdy podałem 167 placków dziewczyna jadła powoli.

Wolniej niż zwykle.

Miała doła ale no chyba nie opsze się moim plackom.

Jadłem moim tempem.

jadłem 10 placków no normalna ilość jak na mnie.

Wiem że collete uwielbia jeść ale zjadła dopiero 20.

W 5min to nie jest normalne.

Powinna już wszystko zjesć w 10sek.

Oparłem się na rękach i patrzyłem jak je.

Chyba po 1h zjadła.

Ja się obódziłem z gapienia się.

Wziołem tależ i zaniosłem do zlewu.

Dziewczyna znalazła czekoladę.

Z kąd to ja nie wiem ale była w terminie.

Jak ona tyle kalorii je i nie grubieje?

Poszła do domu...

Poszłem do łazienki.

Zauważyłem go.

Śmiał się w lustrze.

-Edgar dupku jak ty niby masz żyć? Tniesz się po rękach za kare? Serio?-mówił.

-Ja nie mogę... Przestań. Ciesz się że jeszcze nie znalazłem chemi by cię unicestwić- powiedziałem.

-Mówiłem ci! I tak mnie nie zniszczysz- krzykną rozbijając lustro.

Zaczełem pluć krwią.

Po chwili cała umywalka była w krwi.

Gdy demon zobaczył umywalkę skończyłem pluć.

-Przestań- krzyknełem.

-czemu?

-Bo nie mogę już...-Nagle moje zwierzątko zaczeło odczuwać ból -Błagam stop Orochi!

Nie nawidzę jego imienia.

-Dobrze ale masz dać mi krew collete.

-Dobrze -powiedziałem.

-Pamiętaj masz ją wypić bym ja mógł dużo nie potrzebuje wystarczy kropla.

Co ja powiedziałem?

Zgodziłem się by skrzywdzić ją?

Ale nie mógł mi zabić przecież...

Dobra odszedł.

Poszłem na kanapę.

Tata już był.

Przytuliłem się do niego.

-Musze wypić krople krwi collete by on nie zabił szaliczka...-powiedziałem.

Tata mnie przytulił mocniej.

-Poproś może da. Głupio to brzmi-odpowiedział

Znowu zasnołem.

To staje się coraz cięższe...






Edgar i Collete : prawdziwa miłość // EdgarxColleteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz