2

29 6 4
                                    

Sunoo opuścił strefę nauki, za cel obierając sobie pokój nowych uczniów. Starał się pośpiesznie pokonać korytarze, a jego kroki odbijały się echem od ścian. Przyspieszył, licząc na zastanie ich w pokoju. W jego głowie kłębiły się myśli, nie tylko odnośnie akceptacji jego decyzji, ale i innych powodów, które odpychał na bok. W jego piersi narastało ledwie wyczuwalne napięcie, które narastało z każdym krokiem bliżej drzwi jego sąsiadów. Gdy po kilku chwilach chłopak dotarł pod wysokie drzwi, zapukał w nie trzykrotnie, uprzednio przełykając z trudem ślinę.

Zza nich wyłonił się Heeseung – chłopak, który przy pierwszym zapoznaniu wykazał się chęcią do rozmowy. Otworzył drzwi na tyle, by móc przez nie zajrzeć, a gdy dostrzegł znajomą twarz Sunoo, wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Kim z lekka się zdziwił, że Heeseung wolał porozmawiać na zewnątrz, zamiast wpuścić go do środka, ale szybko to zignorował, skupiając się na celu wizyty.

— Więc, Heeseung — zaczął Sunoo, zerkając na wyższego. Zauważając jego luźne ubrania, chłopak przyznał, że wyglądał on o wiele przystępniej, niż przy pierwszym spotkaniu, gdy miał na sobie mundurek — nie wiem, czy któryś z nauczycieli wspominał wam o dniach tematycznych, ale to dość duża rzecz w naszej szkole. Organizujemy wtedy różne konkursy i zabawy — tu spojrzał ponownie na wyższego, upewniając się, że ten nadąża. Heeseung kiwnął głową — ty i Riki zostaliście wybrani do jednej z drużyn na Halloween. Na razie jesteście tylko we dwóch, więc będziecie musieli znaleźć jeszcze jedną osobę do waszej drużyny.

Heeseung, dotychczas oparty o ścianę odsunął się o niej i wbił wzrok w podłogę, wyglądając, jakby się nad czymś zastanawiał.

— Dobrze.. — mruknął, co wyglądało jakby zgadzał się z własnymi myślami — w takim razie, Sunoo, mógłbyś do naszej drużyny dopisać Sunghoona? Parka Sunghoona.

Sunoo uśmiechnął się z zadowoleniem. Pomysł Heeseunga naprawdę mu się spodobał, choć był świadomy, że Park może nie być zachwycony tym planem. Mimo to, nie mógł oprzeć się pokusie – cała sytuacja wydawała się po prostu przezabawna, a perspektywa lekkiego zamieszania mogła okazać się interesującą.

×

Poranne promienie słońca wpadały do sali wypełnionej uczniami, rozpraszając się ławkach, przy których siedzieli. Sunghoon siedząc gdzieś przy oknie zanurzył się w swoich myślach, sunąć ołówkiem po beżowym papierze szkicownika. Precyzyjne i cienkie linie odzwierciedlały to, o czym obecnie myślał i co czuł. Klasa mimo wczesnej pory tętniła życiem, o czym świadczyły odgłosy pisania i sporadycznych szeptów.

Rozbrzmiewający dzwonek poinformował nastolatków o zakończeniu lekcji. Uczniowie zaczęli zbierać swoje rzeczy, by po chwili wybiec na korytarz i spotkać się z przyjaciółmi rozdzielonymi przez różniące się plany lekcyjne. Nauczycielka, stojąc przy biurku, rzuciła niepewne spojrzenie w kierunku powolnie ruszającego się Sunghoona. Ten ze spokojem chował swoje rzeczy do plecaka, nigdzie się nie spiesząc. Wyrywając się z zamyślenia Park zauważył jej wzrok i poczuł, że czeka na niego pewna rozmowa lub uwaga, która z pewnością wkrótce się wyjaśni.

— Widziałam jak pochłonięty byłeś rysowaniem — zaczęła, zdejmując z siebie okulary, które wysunęła w stronę biurka, które moment temu opuścił — nie ukrywam, troszkę się rozczarowałam tym, że porzuciłeś pomysł ozdabiania szkoły na zbliżający się dzień tematyczny. Jesteś naprawdę utalentowany.

Chłopiec posłał jej niepewne spojrzenie.

— Ale rozumiem, że w tym roku wolałeś się zabawić z przyjaciółmi na konkursach. Może spróbował byś za rok? — przekręciła głowę — brakuje nam artystów.

— Jasne — powiedział po chwili namysłu — przepraszam za sprawianie kłopotu.

— Nie ma za co przepraszać. Po prostu bardzo doceniamy twój talent.

×

Brunet z lekkim grymasem na twarzy opuścił klasę i skierował się w stronę swojego pokoju. Nauczycielka, mimo iż miała dobre intencje, nieświadomie poinformowała go o wydarzeniu, które nastąpiło bez jego wiedzy i zgody. Teraz chłopak czuł się sfrustrowany, ponieważ musiał zmierzyć się z sytuacją, której nie planował. Idąc krokiem taktownym i żwawym, starał się nie dać poznać po sobie złości.

Przy schodach Park zauważył rozmawiajacych Rikiego z Heeseungiem, nieświadomych jego irytacji. Przechodząc obok nich, rzucił im wymowny sygnał – krótkie skinienie głową, oraz szybkie spojrzenie, aby ci podążyli za nim. W milczeniu chłopcy ruszyli za ich przyjacielem, licząc na jakiekolwiek wyjaśnienia.

— Wiem, że to wasza sprawka.

Zanim Riki dowiedział się, o czym Park mówi, Heeseung parsknął śmiechem, skupiając na sobie wzrok dwójki pozostałych.

Temat rozmowy jednak szybko zbiegł na inny tor. Sunghoon opierając się biodrem o swoje biurko, schował dłonie w kieszeniach spodni i odchylił głowę do tyłu, spoglądając raz to na Rikiego, raz to na Heeseunga.

— Czy to nie tego chcieliśmy uniknąć? — zaczął — nie minęły dwa pełne dni, a wy już zaciągnęliście mnie do jakiejś swojej drużyny.

— Po pierwsze — bronił się Heeseung — to nie my.

— Nie ważne. Będę w waszej drużynie, ale potem.. — złapał głębszy wdech — musimy ograniczać kontakt. Zbyt często się spotykamy.

Twarze pozostałej dwójki natychmiast pobladły, a ich pewność siebie wyparowała. Heeseung, wczesniej w nastroju na żarty, teraz z trudem ukrywał swoje zawiedzenie. Riki wydawał się zaskoczony jak i przygnębiony słowami Parka. Wprowadziły one ciężką atmosferę, która rozciągnęła się między nimi, budując mur, który ciężko będzie im przełamać.

— Sunghoon. Zachowujesz się, jakby nasza znajomość była czymś złym — powiedział z wyrzutem.

— Na pewno nie jest niczym dobrym.

× 817 ×

let me in  {sn. .nk}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz