7. Fajki i sekrety

127 18 5
                                    

– No proszę... Taki młody, a już pali.
– Niech się pan zajmie swoim życiem.

   Cefeusz nawet nie popatrzył na mężczyznę, którego głos usłyszał. Siedział pod wejściem do Magicznych Dowcipów Weasley'ow, czekając na Zeke'a. W Hogwarcie było łatwiej spotykać się na papierosa, niż w trakcie wakacji, ale też dawali radę. Szkoda, że Ruben miał areszt domowy za swoje wybryki w Akademii Encantada, bo nie mógł teraz przyjechać do Londynu. Ta trójka była naprawdę zżyta, wiedzieli o sobie wszystko.
   Mężczyzna za nim tylko się zaśmiał, słysząc odpowiedź młodego puchona.

– Zajmuję się nim, wierz mi. Odstraszasz mi klientów.

   Black odwrócił się, dostrzegając jednego z bliźniaków Weasley. Miał kilkudniowy zarost, a na twarzy odznaczało mu się kilka zmarszczek, co łączyło się z wiecznym popytem na produkty w jego sklepie. Stał z uśmiechem, oparty ramieniem o framugę frontowych drzwi i wpatrywał się w nastolatka z rozbawionymi iskierkami w ciemnych oczach. Cefeuszowi zrobiło się głupio.

– Przepraszam...-mruknął, gasząc papierosa o kostkę brukową.-Już sobie...
– Jesteś synem Tiany.

   Cefeusz uniósł gwałtownie głowę, napotykając ciemne oczy czarodzieja. Nie był już tak uśmiechnięty jak chwilę wcześniej. Skanował wzrokiem każdy fragment twarzy chłopaka.

– Ile masz lat?
– Piętnaście.
– Już po SUM'ach, co?
– Yyy... Tak-Black zmarszczył brwi.-Przepraszam, ale co pana to interesuje?-spytał, a pan Weasley znów się uśmiechnął.
– Pyskaty z ciebie dzieciak-stwierdził, kręcąc różdżką między palcami.-Slytherin?
– Hufflepuff.
– Nieźle. Masz coś z tego waszego pokoju wspólnego?

   Brunet zmrużył oczy, przyglądając się mężczyźnie. Skupił się, wyczuwając jego emocje, jednak intencje były zbyt oczywiste.
   Pan Weasley chciał się nieco naćpać.
   Cefeusz sięgnął do kieszeni, wyciągając z niej paczkę papierosów pana Chang'a. Oczywiście przez te kilkanaście lat kolejne pokolenia puchonów robiły z zawartością tych skrętów własne eksperymenty.
   Zeke, choć był stuprocentowym gryfonem, zdecydowanie przyłożył rękę do mieszanki, którą Cefeusz trzymał w kieszeni.
   Black podał papierosa panu Weasley, a ten odpalił go końcem swojej różdżki. Rudowłosy zaciągnął się w ciszy, by po chwili wypuścić dym z płuc.

– Niezłe. Mocniejsze, niż to co my paliliśmy w szkole, ale też dobre. Może nawet lepsze-stwierdził z uśmiechem, przyglądając się przedmiotowi trzymanemu w dłoni.-Co u mamy?
– Którym z Weasley'ów jesteś?-spytał puchon, a rudowłosy czarodziej zwyczajnie się zaśmiał.
– Jestem George-odparł, a Cefeusz usłyszał jak szybciej zabiło mu serce.
– Frederick-oznajmił, a usta starszego czarodzieja wyciągnęły się w cwaniackim uśmieszku.
– Fred-poprawił.-No? Co u mamy?
– Robi sobie pan krzywdę.
– Myślę, że dam radę. Skoro piętnastolatkowie tacy jak ty palą tego typu...
– Dąży pan do tego co miał, a nie do tego, co mógłby mieć-wciął się puchon.-Moja matka jednak pana nie chciała. A pan robi sobie krzywdę, próbując uzyskać ode mnie jakiekolwiek informacje na jej temat. Stoi pan w miejscu, którym jest przeszłość.
– Nie wiesz jaka była Tiana...-westchnął Fred.

   Słowa tego dzieciaka przypomniały mu o dawnej pogadance z profesorem Lupin'em. Genów się jednak nie wydłubie.

– Nie wiem-przytaknął Cefeusz.-Ale ja nie rozpatrywałbym tego tak jak pan. Ona nie chce nikogo na stałe. Wszyscy to wiedzą. Nazwisko przeszło dalej na mnie i moje siostry, a matka jest wolna. Zerwała z tym, co było uznawane za tradycyjne dla wszystkich...
– Czystokrwistych-dokończył Fred.-Mądry jesteś. Ale wiele jeszcze nie wiesz o życiu-stwierdził, ruszając z powrotem do sklepu.-Z dachu widać panoramę miasta i nie będziesz odstraszał mi klientów!-zawołał jeszcze i zniknął, by pomóc kolejnym czarodziejom w sklepie.

PANNA BLACK | next gen eraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz