Rozdział 1

6 1 1
                                    

Doszłam do Charlotte i usiadłam  obok niej, na murku przed szkołą. 

- Ciągle nie rozumiem. 

- Czego? Ktoś zabił moją mamę i tyle. Co mam mówić? Że jest koniec świata? Mam jeszcze ciocię w domu i wujka. Poradzę sobie. 

Wiedziałam, że w duszy jest załamana. Byłam tego pewna. Zacisnęłam usta w wąską kreskę i zapytałam:

- Idziemy? - wskazałam głową liceum. 

- Mhmm.

Skinęłam głową i wstałam. Złapałam za ramiączka plecaka, który miałam na plecach i go poprawiłam. Weszłam do szkoły i skręciłam w lewo. Nasza szkoła była najlepszą w Stanie Tennesse i jedną z najlepszych w Stanach Zjednoczonych, przez co była naprawdę duża. Gdy doszłam do szafki, otworzyłam ją i wyjęłam z niej potrzebne rzeczy na lekcje. Plan lekcji miałam zapisany w głowie, więc nie musiałam sprawdzać co teraz będzie. Szkoła powoli zaczęła się zapełniać uczniami. Rozglądając się, napotkałam wzrok Thomasa, przez co nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Znaliśmy się już ponad kilka lat, ale ja go ciągle unikałam. Ile było to możliwe. Ruszył w moją stronę. Podszedł do mnie, trochę za blisko. Przybił mnie do szafki. 

- Co ty sobie myślisz? Mhmm? - szepnął mi do ucha. 

Co ja sobie myślę? No właśnie. Jedno napewno, ale to teraz będzie moją pierdolniętą tajemnicą. Jedną mogę mieć. 

Zamknęłam oczy, był zdecydowanie za blisko. Mogłam nie iść do szkoły. Przecież i tak nikt, nie jest za, oprócz samej mnie. Rodzice wyjechali na kilka miesięcy do Los Angeles, bo wujek jest chory i może umrzeć, a brat aktualnie jest gdzieś daleko w Waszyngtonie. Po chwili odczepił się ode mnie, pewnie normalnie trwało do 5, czy 10 sekund, ale dla mnie, były to godziny... Otworzyłam powieki. 

Serce stanęło mi ze strachu i ze zdziwienia, gdy zobaczyłam tam nieznajomego chłopaka, który teraz stał nad Thomasem. Chłopaka. Chłopaka? Bardziej mężczyznę, około dwudziestki. Co on mógł tu robić? Wyglądał, jakby skończył liceum. Po chwili się ocknęłam, szybko odgarnęłam kilka kosmyków włosów, które spadły mi na czoło i ruszyłam przed siebie. Za dużo nie myślałam. Po prostu szłam. I tyle. 

Zamknęłam się w damskim kiblu. Potrzebowałam chwili by dojść do siebie. Takie rzeczy działy się w książkach, filmach, nie w realnym życiu. Miałam chwilę by odpocząć od tego... Nie wiedziałam jak to nazwać. Od tej walniętej komedii? Kucnęłam i oparłam się o ścianę. Co tu się odwalało? Przed wczoraj śmierć matki Charlotte, teraz to? No właśnie... Gdzie ona jest? Wstałam i wybiegłam z toalety, przypadkowo trącając kilka uczniów. Oczywiście powiedziałam "Sorry". Bez niego, by się nie obeszło. Rozglądałam się ile mogłam. Może poszła na lekcje? Podniosłam nadgarstek ze swoim zegarkiem. 08:03. Kurwa. Po prostu zajebiście. No i jeszcze spóźnienie. Miałam nadzieje, że nie zawiodę nauczycieli. Byłam bardzo przez nich lubiana i nie chciałam tego stracić. Prawie biegłam. Szybko wspięłam się po schodach na górę. Skręciłam w prawo, szłam chwilę, później w lewo. Po chwili się zatrzymałam i nacisnęłam na klamkę. Szybko powiedziałam:

- Bardzo przepraszam za spóźnienie. 

Nauczyciel przeniósł na mnie wzrok. 

- Nic się nie stało. - uśmiechnął się i dodał: - Porozmawiamy po lekcji. Siadaj. 

Usiadłam na swoim świętym miejscu, przy oknie. Już dawno mi się znudziło. 

- Layla, gdzie byłaś? - zapytała szeptem Veronica. 

Przełknęłam ślinę i odszepnęłam: 

- W kiblu, jakiś problem?

-Tak.

| Black Rose | Heart x1 |Where stories live. Discover now