Gdy zapadła decyzja, że dzieciaki wyruszają w podróż pod opieką profesora Skirnira, zaczęły się gorączkowe przygotowania. Wszyscy pakowali swoje manatki, gotując się z nerwów do podróży. Żeby było śmieszniej, ślady dotąd niezidentyfikowanego porywacza Tyrfinga wieść miały w podobną stronę, co króla Hrólfa Krakiego i jego bandy, jednak – co ustaliły czujki w osobie dwóch kruków, Huginna i Muninna – dość szybko rozchodziły się one w Sztokholmie. Na co i po co kidnaperzy i złodziej mieli angażować się w podróż do Sztokholmu, wiedziały chyba tylko Norny.
Simo poprawił paski plecaka na ramionach. Sprawdził, czy długi nóż gładko wysuwa się z pochwy. Następnie sprawdził drugą broń, w którą był wyposażony. Langsaks – krótki miecz o ściętym z jednej strony ostrzu – był jego bronią z wyboru. Poza tym niezwykle praktyczną, świetnie sprawdzał się w węższych przestrzeniach.
Pokręcił głową. Nigdy nie przypuszczałby, nawet w najdzikszych rojeniach, że przyjdzie im kiedykolwiek powtarzać wyczyny swoich rodziców. Jasne, razem z Freyą i innymi wręcz uwielbiał słuchać historii o młodości rodziców, o przygodach w Jotunheimie, podróżach przez Niflheim czy próbach w Muspelheimie, gdzie ojciec i wujek Scatha obrzucali lawowego żmija smoczym gównem. Oczyma wyobraźni wyobrażał sobie całą ich piątkę, dokonującą tak samo wspaniałych wyczynów, co rodzice – weterani Ragnaroku.
Teraz, gdy oczekiwał na pozostałych członków eskapady, nie był wcale taki pewien tego, co ich może spotkać. Znał swoją mamę i ojca. O ile Kaleva był stuknięty, starał się jednak dbać o nich najlepiej jak umiał i był gotów spuścić łomot każdemu, kto by ich krzywdził. Rossweisse, przez ojca pieszczotliwie zwana Różyczką, natomiast była niezwykle opiekuńcza i kochająca wobec swoich pociech. Jednak w przypływie wściekłości nawet tatuś kładł uszy po sobie.
Inna sprawa, że prócz rodziców dochodziła troska o siebie i swoje życie. Opuszczając mury Walhalli, ryzykowali sporo. Mogli zginąć w paszczy morskiego węża, utopić się, polec z rąk draugów, ewentualnie – jak mówiła Rossie – zostać również porwanymi i sprzedanymi na organy na czarnym rynku.
- Nic to – powiedział sobie, jakby usiłując zabrzmieć niczym Wołodyjowski pocieszający Baśkę w razie przyjścia „terminu".
Rychło zresztą w czas, bo w międzyczasie zdążyła przyjść Freya z tarczą i toporem, a Ivarr z toporkiem przy pasie oraz Tove z podobnym do Freyi zestawem dochodzili z głębi korytarza. Razem z nimi zresztą szli rodzice dzieciaków, Tyr z Mimirem oraz Skirnir. Według umowy mieli dostać się bramą wymiarów do stolicy Szwecji, gdzie sam elf miał zwodować Skidbladnir. Dodatkowo – o czym wspominał dyrektor – na miejscu czekać miała na nich jakaś osoba, znana tylko bogu wojny. Razem z nimi do Sztokholmu udać się mieli Rokkainenowie i rodzice Elsy. Simo nie wiedział właściwie, po co jego staruszkowie decydowali się na taki ruch, po co mieli odprowadzać ich aż do Szwecji, niemniej wolał nie dopytywać. Zakładał, że pewnie chodzi o pożegnanie z pociechami.
Kątem oka zauważył, że ciocia Aud i wujek Scatha przytulają na odjezdne Ivarra. Lekko się uśmiechnął pod nosem na ten widok. Dodatkowo ojciec chłopaka zdjął z szyi niewielki pierścionek, zawieszony na łańcuszku. Niedaleko zaś Tove żegnała się ze swoimi rodzicami. Wzruszona i z załzawionymi oczami, ciocia Kirsten wręczała córeczce jakieś pudełko, po czym ucałowała w czoło.
Wkrótce dało się słyszeć głośne przekleństwa i rozmowę na dwa głosy. Jak się okazało, były to krasnoludy – jeden z sięgającą piersi brodą, korpulentnej budowy, a drugi chudy oraz bez brody, za to obaj czarnowłosi i w szarych kombinezonach mechaników, zafajdanych smarem. Chudszy dzierżył w rękach młot, tęższy dłuto.
- Wybŏczcie spōźniynie!– uniósł rękę brodacz. – Sindri po prostu mioł mały problym z kotami, to wszyjsko!
- Oblazły mie, sierściuchy jedne, ale aby dŏchtōr Freji niy trza było wzywać – prychnął Sindri.
CZYTASZ
Dzieci Niflheimu
FantasyZ dedykacją dla @haappysun i @NKubicius. Od wydarzeń opisanych w "Valhalli" i "Ragnaroku" minęło ponad dwadzieścia lat. Po zakończeniu wojny i ukończeniu szkoły przyjaciele zaczęli w zasadzie wieść każde swoje życie i założyć rodziny. Spokój nie trw...