Deski pokładu niemal jęknęły, gdy z masztu zeskoczył Svafrlami. Tylko refleks i błyskawiczne uniki uchroniły towarzyszy od zmiażdżenia przez olbrzyma. Rudzielec omiótł wzrokiem grupę dzieciaków, walkirię i elfa. Okrutny uśmiech rozlał się na twarzy króla Gardarike. W jego oczach widać było błękitny płomień, żądzę mordu i pragnienie zabijania.
Pierwsze uderzenie należało do władcy. Zatoczyło płonący półksiężyc, sypiąc iskrami na lewo i prawo. Ivarr ledwie uniknął, czując podmuch gorąca wybuchający mu w twarz. Kolejne, markowane zza głowy, opadło na tarczę czarnowłosego, roztrzaskując ją na kawałki. Eksplozja bólu rozeszła się po ramieniu, zaś ono samo zwisło bezwładnie.
- Aitken! – krzyknęła Tove, rzucając się na wikinga i chcąc uderzyć go toporem. Ten jak gdyby to wyczuł, uderzenie przyjął na zastawę miecza. Przez chwilę dla zabawy mocował się z dziewczyną, po czym wytrącił ją z równowagi. Uderzenie kolana w brzuch wyeliminowało z walki kolejną osobę z rozgrywki.
Widząc, jak wisi nad ich przyjaciółmi groźba posiekania na plastry przez szalonego króla, bliźniaki, walkiria i elf zaatakowali niemal równocześnie. Włócznia Freyi wbiła się w brzuch monarchy, z piersi wyszedł zaś grot należący do Sigrun. Simo wbił z dziką żądzą zabijania w obie łydki Svafrlamiego saks i langsaksę. Skirnir zamarkował natomiast cięcie przez pierś.
Na pokład upadła posoka. Z gardła króla wydobył się jednak upiorny, gardłowy śmiech.
Członkowie drużyny za późno zorientowali się, że Odinson tylko na to czekał. Uderzenie pięści posłało w stronę dziobu Freyę, gwałtowne szarpnięcie cisnęło zaś Sigrun na Skirnira. Simo natomiast upadł na pokład, uderzając boleśnie głową o jego deski. Obraz zamazywał się przed nim i wirował, gdy na jego oczach obłąkany władca wyciągał ze swojego ciała wbite weń bronie. Z okrutnym uśmiechem zważył w dłoni Tyrfinga. Omiótł wzrokiem pobojowisko. Oto wszyscy byli zbyt dotkliwie poharatani, by próbować znów rzucić mu wyzwanie.
- Kiepsko, kiepsko – westchnął. – W Walhalli teraz szkolą takich marnych wojowników? Wasz dyrektor musi ewidentnie obniżać loty.
- Ty psie... – wysyczał Skirnir, przygnieciony przez walkirię.
- Nic to – Svafrlami wydawał się nie zwracać uwagi na obelgę, padłą z ust elfa. – Ugaszę głód mojego miecza w waszej krwi. Tylko pytanie, od kogo by tu zacząć...
Niebieskie oczy przeskakiwały od jednej osoby do drugiej, zastanawiając się nad każdym potencjalnym kandydatem do rzezi. Wkrótce jednak jego wzrok spoczął na rudowłosym Simo. Uśmiechnął się ponuro.
Rokkainen poczuł, jak Svafrlami łapie go za koszulę na piersi i unosi na wysokość oczu. Na twarzy władcy kwitł w najlepsze drapieżny, obłąkany uśmiech. Myśl, Rokkainen, myśl! – Fin ponaglał się w myślach. Spojrzał na dziób, na którym tłoczyli się Sigrun, Skirnir i Freya. Posłał im niepewny uśmiech. Prawdę mówiąc, nie było mu do śmiechu. Patrząc po tym, co się miało zaraz stać, w jego myśli wdał się popłoch.
Niewiele myśląc, kopnął między nogi Svafrlamiego, licząc, że to coś da. Coś zabrzmiało głucho. Król posłał mu zażenowane spojrzenie.
- Na Thora, zlituj się – westchnął. – To nie burda w kar... UGH!!!
Simo po raz kolejny upadł jak szmaciana lalka. Svafrlami odwrócił się, ociekając wodą i krwią jak zmokła ruda kura bojowa. Za nim, w łuskowej, wzmocnionej elementami kolczymi, zbroi i hełmie okularowym z kolczą osłonką, znajdowała się Sigrun. Chociaż widać było tylko jej oczy, wyczuwalna była od walkirii furia. Zdawało się, że zagrożenie, w jakim znalazł się Fin, wybudziło w niej jakąś wściekłość. Zwykle chłodna, małomówna i opanowana, wydawała się nie posiadać z gniewu.
Po czym zaatakowała.
Pierwsze uderzenie nie było jednak fizyczne. Blask runy laguz, przypominającej odbitą w lustrze cyfrę 1, był ledwie chwilą, przebłyskiem. Kolejna fala uderzyła prosto w twarz króla, zaś potem w dłoni walkirii błysnęło ostrze. Cięła szeroko, zmuszając Svafrlamiego do ciągłego przyjmowania ciosów na zastawę.
- Czyś ty zwariowała, zdziro!? – ryknął rudy olbrzym. – Myślisz, że coś zmieni fakt, jak uratujesz tego zasrańca od śmierci!? Myślisz, że ten złamas Helgi poczuje się dzięki temu lepiej po drugiej stronie!?
- Morda w kubeł! – ryknęła Sigrun. – Nie waż się nawet znieważać pamięci Helgiego Völsunga, psycholu!
Po czym uderzyła opancerzoną pięścią. Svafrlami wykorzystał to, wykręcając jej rękę. Z gardła Sigrun wydobył się krzyk bólu. Następnie chciał uderzyć, lecz poraziły go błyskawice. Wypuścił swoją niedoszłą ofiarę, patrząc ku swoim nogom. Ich zaś uczepiony był nie kto inny, jak Simo.
- Noż mały kurwiu, nie tykać stóp! – ryknął.
- Skirnir, teraz! – krzyknął Fin.
Elf zrozumiał o co chodzi, bowiem niemal zatańczył na deskach pokładu. Wirując, przy pomocy otwartej dłoni uderzył w pierś króla Holmgardu. Ten zatoczył się, Rokkainen zaś puścił nogi swojego przeciwnika. Ten przewalił się przez burtę, po czym z głośnym „KURWA MAĆ!" wpadł do wody. Wraz z nim w toń Wołchowu wleciał również Tyrfing.
- Skidbladnir, lecimy stąd! – zawołał blondwłosy elf.
Już po chwili pruli rosyjskie wody, oddalając się od Rurykowego Grodziszcza coraz bardziej. Skirnir i Tove rozpoczęli opatrywanie ran. Można było się cieszyć, że nikt nie ucierpiał poważniej wskutek walki ze Svafrlamim. Jednak sytuacja daleka była od zadowalającej. Całe to starcie wygrali głównie dzięki wściekłości Sigrun i szczęśliwemu przypadkowi. Nieumarły król Gardarike był dla nich zbyt wielkim wyzwaniem. Oni dla niego zaś wręcz przeciwnie.
Sigrun usiadła na dziobie, otulając się kocem. Nie zdjęła z siebie pancerza walkirii, lecz nie zmieniało to faktu, że była wściekła i ponura. Simo spojrzał na nią zaniepokojony. Już chciał podejść i się wypytać, gdy poczuł na swoim ramieniu rękę ich elfiego opiekuna. Ten kręcił w milczeniu głową, jakby chciał dać znać, że nie ma sensu na razie próbować, bo to proszenie się tylko o siniaki. Fin westchnął w duchu, jednak nie powiedział nic więcej.
CZYTASZ
Dzieci Niflheimu
FantasyZ dedykacją dla @haappysun i @NKubicius. Od wydarzeń opisanych w "Valhalli" i "Ragnaroku" minęło ponad dwadzieścia lat. Po zakończeniu wojny i ukończeniu szkoły przyjaciele zaczęli w zasadzie wieść każde swoje życie i założyć rodziny. Spokój nie trw...