- Hes, wstawaj. - usłyszałam szept Willow.
Leniwie otworzyłam oczy. Zobaczyłam przed sobą blondwłosą dziewczynę. Podniosłam się na rękach, rozciągając zastałe mięśnie. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce. Dochodziła 14. Zmarszczyłam brwi, przenosząc spojrzenie na dziewczynę.
- Coś się stało, Willow? - powiedziałam. Słysząc swój głos skrzywiłam się. Miałam okropną chrypę. Odchrząknęłam, opierając się plecami o poduszki. - Myślałam, że obudzisz mnie jakoś za godzinę.
- Tak było w planach. Przepraszam, ale przysięgam, że jeszcze chwila i wywalę tą pizze. Od ponad godziny siedze w kuchni i robie ją sama. Luke z Jamesem mieli zrobić sos i resztę, jednak wybrali turniej w Fife. Zresztą nie ma z nich dużego pożytku. Wiesz jak to jest.
Posłałam jej lekki uśmiech, wstając łóżka. Okazało się to moim błędem. Za szybko wstałam, dzięki czemu znowu pojawiły się zawroty głowy i mroczki. Pomimo otwartych oczu, nie widziałam nic. Złapałam się ręką Willow.
- Hej Hes, wszystko w porządku? - zerknęła na mnie niepewnie. Odwróciłam głowę w jej stronę, powoli odzyskując równowagę.
- Tak, już jest w porządku. Zakręciło mi się w głowie trochę. - zdjęłam bluzę, zostając w trochę za dużej bluzce. - To nic takiego.
- No nie powiedziałabym. Może odpocznij jeszcze, a ja dokończę jedzenie sama.
- Nie. Jest okej.
Podeszłam do kanapy i odłożyłam bluzę. Odwróciłam się do dziewczyny. Przyglądała mi się uważnie, wyglądała na przejętą. Posłałam jej delikatny uśmiech, na co westchnęła.
Wyszłyśmy z mojego pokoju i skierowałyśmy się do kuchni. Im bliżej salonu byłyśmy tym głośniejsze i bardziej wyraźne stawały się głosy chłopaków. Gra pochłaniała całą ich uwagę, przez co nie zwrócili uwagi, że nie są sami.
- Grasz jak dzieciak, Luke. - powiedział James.
- Sam jesteś dzieciak, kretynie. - odpowiedział mu zdenerwowany Luke. - Ja przynajmniej nie strzeliłem samobója.
- Racja. Strzeliłeś aż dwa. I nie trafiłeś karnego.
Popatrzałyśmy na siebie z Willow i się zaśmiałyśmy. Chłopcy jak na zawołanie odwrócili się w naszą stronę. James przez ułamek sekundy spojrzał w moją stronę i dałabym sobie rękę uciąć, że kącik jego ust drgnął.
- O Willow. Zaraz mieliśmy kończyć. Pomoglibyśmy ci, ale skoro masz do pomocy taką piękną panią to nasza pomoc będzie zbędna. - powiedział Luke.
- Zgadzam się z Blackwoodem. Zdecydowanie zbędna. - powiedział brunet. - Możemy później pomóc wam ją zjeść.
Nie odpowiadając przeszłyśmy do kuchni. Na blacie stała mąka i kilka misek w zlewie. Ciasto na pizzę ładnie wyrosło. Wystarczyło dodać sos, ser oraz kilka dodatki według własnego pomysłu.
- Masz gdzieś przepis na ten sos? Ten co ostatnio robiłaś był smaczny.
- Tak. Leży na blacie za tobą
- Dobra ty się zajmij serem i resztą, a ja zrobię sos.
Wzięłam garnek, wlałam do niego oliwę i dodałam przeciśnięty czosnek. Z przepisu wynikało, że należy podsmażyć, aby składniki sosu uzyskały złoty kolor. Chwilę później dodałam pomidory i wymieszałam. Nucąc pod nosem jedną z piosenek Arctic Monkeys, dodałam sól, pieprz i cukier.
- Widziałaś gdzieś oregano? Nie mogę go znaleźć. - zapytałam Lenox widząc jak przygotowuje pozostałe sładniki.
- Powinno być tam w szafce. - powiedziała wskazując na jedną z nich. Wyjęłam oregano i dodałam go do sosu. Jej telefon wydał z siebie dźwięk informujący o nowym powiadomieniu. - Cholera to od Carringtona. Mam jutro rano lecieć z Lukiem na kilka dni do Londynu. Podobno wybuchła jakaś afera z podejrzanymi ludźmi. Szkoda, że nie z tobą.
YOU ARE READING
Pod Przykrywką
Teen FictionObiecuję, opis kiedyś się pojawi!! Zapraszam do przeczytania historii o dwójce Agentów.