Cholerny budzik dzwoni od dobrych paru minut. Próbuję go ignorować, jednak jeszcze chwila i ta przeklęta melodia będzie śniła mi się w najmroczniejszych koszmarach. Każdy ruch powoduje ból w moich zastanych mięśniach, na co cicho jęczę. Mrużę oczy, próbując dostosować się do światła w pokoju.
Chcąc wstać i wyłączyć budzik, zastygam w bezruchu czując na sobie czyjś oddech. Przez chwilę mam nadzieję, że to Rex. Jednak podświadomość sugeruje mi, że pies nie używa mocnych perfum i śpi zwinięty w kulkę na fotelu.
- Przysięgam ci, Tia, że jeśli nie wyłączysz tego cholerstwa, sam się tym zajmę. - usłyszałam mocno zachrypnięty głos chłopaka. Cholera James. - Obiecuję, że go rozpierdolę.
Podniosłam się na łokciach i wzięłam telefon do ręki. Wyłączyłam budzik, a następnie sprawdziłam godzinę. 7:28. Zaspałam. Po raz pierwszy od dawna. A to wszystko wina pieprzonego Jamesa Huntera. Gwałtownie wstałam z sofy, co okazało się błędem.
Zawroty głowy, spowodowane za szybką zmianą pozycji, powróciły. Nie pomagał mi również fakt, że nie miałam się czego złapać. W dodatku zaplątałam się w kocu, przez co z powrotem upadłam na sofę.
Odchyliłam głowę do tyłu, przymykając oczy. Jedną rękę przyłożyłam do skroni, a drugą starałam się wyplątać z koca. Poczułam obok ruch, jednak nie byłam w stanie sprawdzić, kto to. Mogłam się jedynie domyślać, że najprawdopodobniej to James.
- Ta, i mam uwierzyć, że na mnie nie lecisz, Hes? - zaśmiał się. Jego zachrypnięty głos sprawił, że po plecach przeszedł mnie przyjemny dreszcz. - A tak serio, to wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.
- Nie twój interes, Hunter. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- A Luke to syrenka.
Prychnęłam na jego słowa. Ponownie wstałam i rzuciłam w chłopaka kocem. Wyprostowałam się rozciągając zastałe mięśnie. Spojrzałam na chłopaka, który jak gdyby nigdy nic uważnie obserwował każdy mój ruch.
Ignorując bruneta poszłam do kuchni. Załączyłam ekspres i wybrałam kawę. Od ponad 2 lat to była moja rutyna. Wstawałam wcześnie, czasami nawet za wcześnie przez koszmary, piłam kawę i szłam pobiegać.
Usiadłam na blacie, popijając kawę. Słońce już dawno zdążyło wzejść i oświetlało cały dom. Jak na połowę września, pogoda w Malibu była wspaniała. Ludzie od świtu po późne wieczorne godziny korzystali z ciepła. Niektórzy specjalnie brali wolne w pracy, aby skorzystać z promieni słońca i udawali się na jedną z tutejszych plaż.
Skończyłam pić kawę i odstawiłam kubek do zmywarki. Przechodząc przez salon zauważyłam, że Hunter poszedł spać dalej. Cieszyło mnie to, bo za każdym razem podnosił mi ciśnienie. Weszłam na piętro i udałam się do swojego pokoju.
Przebrałam się w leginsy i założyłam bluzę. Włosy związałam w kucyka, z którego kilka pasm wypadło na twarz. Założyłam je za ucho wiedząc, że nie ma sensu się z nimi siłować, skoro i tak prędzej czy później ułożą się po swojemu. Do kieszeni wrzuciłam słuchawki, telefon i kilka banknotów. Wczoraj wieczorem próbowałam cztery razy odzyskać moje skradzione papierosy. James szedł w zaparte i mi ich nie oddał, mamrocząc pod nosem, że niszczę sobie zdrowie. Zatem potrzebowałam nowej paczki.
Zgarnęłam smycz Rexa i zamknęłam pokój. Pies spał dalej w tej samej pozycji więc podeszłam z zamiarem obudzenia go. Podrapałam go za uchem, na co zaczął machać ogonem. Otworzył oczy i widząc mnie wywalił język.
- Chodź Rex. Idziemy pobiegać.
Pies momentalnie podniósł się i zeskoczył z fotela. Podbiegł do drzwi i zrobił obrót, na co się uśmiechnęłam. Zapięłam mu smycz i wyszliśmy na dwór. Założyłam słuchawki i włączyłam ulubioną playlistę. Pomimo wczesnej pory, można było zauważyć ludzi kręcących się na posesjach, wyjeżdżających do pracy albo szkoły.
YOU ARE READING
Pod Przykrywką
Teen FictionObiecuję, opis kiedyś się pojawi!! Zapraszam do przeczytania historii o dwójce Agentów.