rozdział 7 śmierć

11 0 0
                                    

Od naszego spotkania z Mackiem minęły trzy dni zdążyłam się jeszcze spotkać z lilią do tego czasu, lecz dalej nie mogłam uwierzyć że mi nic nie powiedział przez te lata w dodatku mi dokuczał to było dziwne z myślenia oderwał mnie dźwięk SMS odblokowałam ekran telefonu to była wiadomości od mamy mojej przyjaciółki. Mój świat właśnie się zawalił gdy przeczytałam to co napisała "przykro mi ale lilia zmarła od wypadku samochodowego ktoś ją potrącił pogrzeb jest za dwa dni " po moich policzkach automatycznie rozlały się łzy. To nie mogła być prawda to nie możliwe. Bez niej nie było sensu życia. Płakałam cicho żeby nikt nie usłyszała i nie pytał"co się stało " nie chciałam z nikim gadać w dodatku tłumaczyć co się stało że płacze pobiegłam do łazienki i się tam zamknęłam. Oparłam się o drzwi po czym  upadłam na podłogę tyłkiem lecz dalej moje plecy opierały się. Nie mogłam opanować płaczu cały czas robił się coraz mocniejszy. Nie słyszałam totalnie nic po za słowami "lilia nie żyje, zmarła przez wypadek samochodowy ktoś ją potrącił" . Nie wiem ile siedziałam w tej łazience ale dość długo przez ten cały czas leciały mi łzy. Zaczęłam grzebać po szafkach aż znalazłam coś ostrego nie chciałam tego robić ale to było silniejsze o dennie zrobiłam kilka kresek na nadgarstkach i zakryłam to rękawami  od razu poczułam ulgę. Wyszłam z łazienki i rozejrzałam się czy nikogo nie ma.Jak miałam pewność że nikogo nie ma to położyłam się na łóżku i przykryłam siebie kocem.

         ************************
Był już wieczór przez cały dzień spędziłam w łóżku nie miałam ochoty z niego wychodzić. Po chwili do pokoju wszedł Collins.
-milla wszystko wpożąrku?-zapytał spokojnie.
-mhm..- mrukłam nie chciałam z nikim gadać więc odwróciłam się do niego plecami dając mu znak że nie mam ochoty na pogaduchy. Nie odpuścił usiadł na łóżku i się na mnie patrzył.
-nie wyszłaś z pokoju przez cały dzień milla nic nie jadłaś.-powiedział zmartwiony.
-nie mam ochoty wychodzić z pokoju i poprostu nie jestem głodna -odpowiedziałam mu z myślą że da mi spokój ale się myliłam ten zamiast wyjść podniósł mnie żebym się na niego patrzyła.
-co się dzieje -zapytał spokojnie a ja się na niego patrzyłam w milczeniu.
-milla. Odpowiedz.-rozkazał mi.
-nic się nie dzieje.. wszystko wpożąrku jest..-powiedziałam szybko by zakończyć ten temat.
-milla widzę że nie jest. Mów co się stało.-mówił ostro. Ja już nie wytrzymałam i się popłakałam. Brat jak zobaczył że się popłakałam przytulił mnie i zaczoł głaskać po plecach.
-już spokojnie ciiii... -uspokajał mnie.
-co się stało?-zapytał ale gdy zobaczył że to dla mnie trudne odpuścił z tym pytaniem. Zobaczyłam że bierze mój telefon i wziął mojego palca by odblokować szybko mu wyrwałam urządzenie  ale chyba zdążył przeczytać bo objął mnie mocniej.
-będzie wszystko wpożąrku milla spokojnie nie płaczemy ciii...-jego głos był opanowany.Cały czas głaskał mnie po plecach.
-wiem że ci ciężko będzie teraz ale dasz radę -mówił
-dam ci coś do jedzenia -po jego słowach pokiwałam główną na nie.
-milla chociaż troszkę musisz -jak to powiedział wstał i przyniósł pierogi.
W jednej ręce trzymał widelec w drugiej talerz.
-żyjesz chociaż sześć pierogów i dam ci spokój na dzisiaj z jedzeniem-dał mi ultimatum.
-nie mam ochoty -powiedziałam na co on dał pieroga na widelec i przesunął mi go do ust.
-co robisz.-spytałam na co on dał mi jedzenie do budzi.
-karmie cię bo sama nie chcesz i  masz tego nie wypluć.-jego głos był stanowczy ale spokojny z przymusu zjadłam te sześć pierogów. Collins pogłaskał mnie po głowie i przytulił.
-przepraszam..że jestem takim problemem..-wyszeptałam na co on ścisnął mnie bardziej.
-nie jesteś problemem tylko naszym aniołkiem. I nigdy nie będziesz problemem -wyszeptał mi do ucha.

to nie ja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz