Obudziło mnie rażące białe światło. Nie wiem gdzie byłem, ale na pewno nie u sibie w lozku. Przymruzulem oczy zeby oswoily sie z ostrym swiatlem i doszedlem do wniosku ze jestem chyba w szpitalu.
— Nareszcie panie Baldwinie — odezwał sie nieznajomy meski glos. — Spal pan prawie tydzień. Myslelismy, ze sie juz nie obudzisz.
Nie pamietam czemu mialbym sie nie obudzic. Jedyne co pamiętam to... to że pobilem Agrypina i ucieklem. Zapewne pierdolnął mnie jakiś tir czy coś, bo nie byłem w stanie nawet rozglądnąć się na prawo i lewo czy nic nie jedzie.
— Baldwinku jak się czujesz? — z moich zamyśleń wyrwał mnie kojący głos Milomiry.
Milomira siedziała przy moim łóżku, trzymając mnie za dłoń. Na jej twarzy malowało się zmartwienie, troska ale także litość. Poslalem jej delikatny usmiech a ona go odwzajemnila. Cieszylem sie ze ona siedziala obok mnie a nie np Agrypin, ktorego juz nienawidze. Moze kiedys sie pogodzimy, ale na pewno nie teraz kiedy on chce odbic milosc mojego zycia.
Po kilku kontrolnych badaniach zostalem odeslany do domu. Milomira pomogla mi sie spakowac i pojechalismy wspolnie do rezydencji. Podczas niedlugiej podrozy nie odezwalem sie do milomiry ani slowem, chociaz kusilo mnie zapytac co u mojego "przyjaciela". Gdy tylko wszedlem do domu zobaczylem Klementyne ktora od razu na powitanie mnie przytulila. Niesmialo odwzajemnilem uscisk, chociaz wcale nie chcialem byc w jakiekolwiek blizszej relacji z nia niz teraz jestem.
— Baldi nic ci nie jest!? Tak bardzo się o ciebie martwiłam!! — wykrzyknela mi do ucha jak tylko przestala mnie przytulac.
— Nie mów do mnie Baldi, jestem Baldwin i tak masz do mnie mówić — wypowiedzialem zirytowany, bo nie lubie zdrobnienia mojego imienia. W sumie to nie lubie nawet mojego imienia, ale juz sie do tego przyzywczailem.
Klementyna popatrzyla na mnie troche zdziwiona, ale potem znowu pojawil sie na jej twarzy usmiech. Jeszcze raz mnie wyściskała a potem poszła do kuchni.
— Zrobiłam dla ciebie omlety, bo pewnie to szpitalne jedzenie nie bylo najlepsze — krzyknela z kuchni.
— Nie dzieki nie jestem glodny — bylem bardzo glodny, ale wolalbym zeby milomira mi cos ugotowala.
Jak najszybciej wzialem swoja torbe z rzeczami i skierowalem sie do swojego pokoju. Nie chcialem juz rozmawiac z Klementyną, a Milomira gdzies zniknela jak tylko wszedlem do domu. Pewnie pojechala na jakies zakupy albo cos.
Juz mialem isc do swojego pokoju, ale zobaczylem, ze na stole w jadalni list zaadresowany do Ewarysta. Nie bylo go w domu, bo nadal byl na wyjezdzie slozbowym, dlatego pomyslalem ze dobrym pomyslem bedzie dac ten list do jego gabinetu. Jak tylko wszedlem do wspomnianego pomieszczenia uderzyl mnie mocny zapach meskich perfum, od razu domyslilem sie, ze sa to perfumy, ktorych ewaryst uzywa na codzien.
Spojrzalem na biurko na ktore chcialem polozyc list. Bylo tam mnostwo papierow i jakis dokumentow, ale tylko jeden z nich przykul moja uwage. Byl to list zaadresowany do Wincentyny. Nie byłem w stanie go otworzyc i zobaczyc jego zawartości, bo za bardzo sie przerazilem. Szybko wyszedłem z gabinetu i ucieklem do swojego pokoju. Co Ewaryst chciał od mojej mamy?
![](https://img.wattpad.com/cover/360465284-288-k397909.jpg)
CZYTASZ
Przyjaciółka mojej mamy
HumorCześć jestem Baldwin mam 17 i pół i odkad moi rodzice zgineli w wypadku samochodowym moje zycie zmenilo sie o 360 stopni. Zakochałem się. I to na zabój. Ale osoba w której się zakochałem jest inna niż wszystkie.