Przecież to niemożliwe, że cały wczorajszy dzień spędziłem na siłowni. Przecież zszedłem do kuchni i jadłem z milomira obiad. Czy to wszystko mi się tylko wydawało? Czy to był ten jeden ze snów w którym wszystko wydawało się realne? CZY TO DLATEGO OBUDZIŁEM SIĘ NA SIŁOWNI!?!?!??!
W tym momencie zrobilo mi sie slabo i zakręcilo mi sie w glowie. Ucieszył mnie tylko fakt, że to co palnąłem milomirze po sprzątaniu sufletów nie wydarzyło się naprawdę. Jednak powiedziałem o tym incydencie milomirze. I nagle znowu zrobiło mi się gorzej.
— Wszystko dobrze myszeczko? — oderwał mnie od zamyśleń głos kobiety. — Strasznie zbladłeś. Może przyniosę ci coś do picia.
Milomira już miała wstać i pójść po szklankę wody do kuchni, ale ją powstrzymałem.
— N-nie — wyjąkałem — nie trzeba... W każdym bądź razie przepraszam za wczoraj, nie byłem wtedy sobą.
I nadal nie byłem. Ten sen był tak realny, że nadal do mnie nie dochodziło, że to się nie wydarzyło. Biedna kochana Milomira czekała na mnie z obiadem, a ja cały upocony z ćwiczeń leżałem na lodowatej podłodze w zimnej silowni śniąc o tym, że próbuję do niej zarywać.
— Widzę, że jednak nie czujesz się najlepiej. Odpocznij sobie, a ja ci ugotuję coś pysznego — uśmiechnęła się nieco załopotana i kierowała się ku wyjscia.
Nie protestowałem. Nawet miałem ochotę na danie prygotowane przez nią, bo te kanapki, które przygotowałem sobie na śniadanie nie były najwyższych lotów. Potrzebowałam chwili wytchnienia, dlatego położyłem się na łóżku i oglądałem śmieszne koty na platformie YouTube. Podczas oglądania trzeciego filmiku z kotkami dostałem powiadomienie od Agrypina.
Agrypin: hej mordo, czemu znowu cie nie było w szkole
To już trzeci dzień jak nie ma mnie w szkole. Nie do końca wiedziałem co mu odpisywać, nadal nie powiedziałem Agrypinowi i Mojżeszowi, że moi rodzice nie żyją. Po dłuższej chwili zdecydowałem się mu odpisać.
Ja: troche sie u mnie podzialo, kiedys ci powiem
Agrypin: bede u cb za 5 minut
Nie miałem ochoty na towarzystwo agrypina, ale nie chciałem mu odmawiac przyjscia. Szybko posprzątalem swoj pokój i akurat minęło 5 minut.
Agrypin: otworz mi
Wyszedłem aby otworzyć mu drzwi do rezydencji, ale nikogo tam nie zastałem. Na wszelki wypadek rozglądnąłem się jeszcze kilka razy, ale nawet w krzakach go nie bylo.
Ja: gdzie jestes bo napewno nie przed miomi drzwiami
Agrypin: nie wiem ty chyba slepy i gluchy jestes bo stoje doslownie przed nimi i w nie pukam
Jestem debilem. Zapomniałem powiedzieć mu, że mieszkam w innym miejscu.
Ja: przeprowadzilem sie do domu gdzie mieszka klementyna debilu zasrany
Głupio było mi przyznać się do błędu, więc jedyne na co mnie było stać to go zwyzywać i obwiniać, że się mnie nie zapytał o nowy adres. Kolejne kilka minut czekałem na kolegę, aż ten trafi tam, gdzie faktycznie miał trafić. Jak tylko mnie zobaczył to uderzył mnie w ramię, widziałem u niego złość, ale też i lekkie rozbawienie.
Weszliśmy do środka i zaprowadziłem mojego gościa do swojego pokoju. Słyszałem jak milomira krząta się po kuchni i chyba nawet nie usłyszała, że ktoś do nas przyszedł. Nie chciałem jej za bardzo przeszkadzać, ale podszedłem do niej i powiedziałem tylko, że mamy gościa. Ona tylko kiwnęła głową i wróciła do mieszania czegoś w garnku.
— Oj bratku — Agrypin rozsiadł się na moim łóżku. — Jak to jest żyć w luksusie z najpiękniejszą kobietą na świecie?
Na to pytanie od razu zrobiłem się cały czerwony. Wszyscy wiemy, że Agrypinowi chodziło o Milomirę, czyli najpiękniejszą mamuśkę spośród wszystkich rodzicielek uczniów naszego liceum. Przyjaciel zrobił kiedyś plebiscyt na szkolnej stronie na facebooku i oczywiście Milomira zajęła pierwsze miejsce.
— Nie musisz nic mówić, wiem jak jest — puścił mi oczko. — Przyniosłem ci zeszyty z lekcji. Baba od chemii się na ciebie wkurwiła, bo wyszedłeś z lekcji przez kartkówką i nadal się do niej nie zglosiles. Ponoć pisała nawet do twoich rodziców, ale oni też ją ignorowali — Agrypin wyjął wszystkie zeszyty jakie miał w plecaku. — Tak w ogóle to czemu mieszkasz tutaj?
Wiedziałem, że prędzej czy później padnie to pytanie. Mimo wszystko zbiło mnie trochę z tropu, a na mojej twarzy pojawił się smutek.
— Wtedy jak wyszedłem z lekcji dostałem telefon, że moi rodzice... — poczułem, że zaraz polecą mi łzy — Że moi rodzice zginęli w wypadku.
Agrypin siedział w bezruchu dłuższą chwilę wpatrując się na mnie zszokowany. Chyba nie wiedział co odpowiedzieć. Ja też bym nie wiedział, więc mu się nie dziwiłem takiej reakcji.
— Ale teraz jest już dobrze — machnąłem ręką z trudem powstrzymując łzy. — Przynajmniej jest lepiej... Odkąd milomira mnie przygarnęła prawie w ogóle o tym nie myślę.
Przyjaciel chyba nie był do końca przekonany moimi wytłumaczeniami, ale zauważyłem, że odetchnął z ulgą. Nie chciałem go więcej przytłaczać tym tematem, więc później pytałem o szkołę i notatki. Agrypin ewidentnie się rozluźnił i znowu pojawił się ten jego głupi uśmiech na twarzy, gdy tylko padł temat szkolnych plotek i mamusiek.
Z naszej jakże ekscytującej rozmowy wyrwało nas wołanie na obiad. W drodze do kuchni Agrypin szepnął mi do ucha, że weźmie się do roboty. Nie do końca jeszcze wiedziałem o co może mu chodzić, więc go olałem.
Zadowolona Milomira zaprosiła nas do stołu i podała nam przyrządzony obiad. Wpatrywałem się w talerz pełny kremu ze szparagów i nie mogłem uwierzyć własnym oczom... Było to dokładnie to samo danie, które Milomira ugotowała w moim śnie.
CZYTASZ
Przyjaciółka mojej mamy
MizahCześć jestem Baldwin mam 17 i pół i odkad moi rodzice zgineli w wypadku samochodowym moje zycie zmenilo sie o 360 stopni. Zakochałem się. I to na zabój. Ale osoba w której się zakochałem jest inna niż wszystkie.