Dzień jak codzień
Dzięki portalowi przeteleportowałem się za ochroniarza i strzeliłem w tył jego głowy
Ochroniarz upadł na podłogę wykrztuszając z ust krew a ja zachichotałem po czym wykonywałem dalej misję która dawała mi za dużo frajdy jak na fakt że to praca
Kilka godzin później siedziałem na kanapie kręcąc ołówkiem między palcami
Było nudno
Sigma i Fyodor nie mieli czasu poza pracą a Bram był zbyt spokojny jak na mój entuzjazm
Ile jeszcze muszę tak siedzieć?
Moje misje były głównie poświęcone zabijaniu lub patrolu a Sigma i Fyodor częściej dostawali papierkową robotę
W pokoju była ciążąca coraz bardziej z każdą chwilą cisza
W końcu postanowiłem puścić muzykę na słuchawkach ale po jakimś czasie odłączyłem je od telefonu czując że nie mam weny na słuchanie piosenek które co raz były przerywane przez reklamy na Spotify
Próbowałem zająć jakoś tą nudę jednak ona pochłaniała mnie tak samo jak inne czynności
Czytać? Nie... zbyt ciche i cierpliwe...
Grać w gry? Nie... denerwujące...
Oglądać film?... Nie... Szukanie jakiegokolwiek ciekawego zajęło by wieczność...
Spać? Nie... Jest południe kto chce spać o tej porze?...
Wyjść na miasto?... Nie... Nie ma gdzie i z kim...
W mojej głowie była zwykła pustka
Dotąd każde miłe zajęcie było odpychane przez minusy tej czynności
-Wolałbym już umrzeć niż tak się nudzić cały dzień- powiedziałem do siebie
Moją zdolnością zacząłem się bawić ołówkiem który niedawno był w mojej dłoni
Mimo tego nuda nie ustąpiła
Odłożyłem ołówek przestawiając portal w inne miejsce a ja sam postanowiłem poprawić sztuczki karciane które warto byłoby poćwiczyć
W moich palcach które jak zwykle okrywały czerwone rękawiczki znalazła się talia kart
Przewróciłem karty do drugiej ręki puszczając je z dłoni delikatnym oraz płynnym gestem
Minęło półtora godziny aż w końcu zobaczyłem Sigmę który najwyraźniej postanowił coś zjeść
Od razu energicznie wstałem
Podszedłem po cichu do Sigmy po czym złapałem go za bark szybko oraz mocno
Sigma podskoczył wydając z siebie odgłos zdziwienia i przerażenia a jego głowa natychmiast skierowała się w moją stronę
Zachichotałem
-NIKOLAI JAK CI PRZYPIERDOLĘ PATELNIĄ... NIE STRASZ MNIE BO ZAWAŁU DOSTANĘ-
-Jasne, jasne- potwierdziłem z rozbawionym tonem
-Coś ci nie ufam- wzrok chłopaka zawisł na moich oczach
Położyłem dramatycznie dłoń na klatce piersiowej a drugą nadal trzymałem na barku kolegi
-Ah... Ranisz mnie tym... Ja ci ufam- chciałem zachować aktorską powagę i żal ale w końcu nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem
Sigma również był rozbawiony sytuacją jednak było widać w jego wzroku nadal lekką złość
Wreszcie coś mnie odciągnęło od nudy
-Oj nie obrażaj się- mój uśmiech poszerzył się -Tak właściwie co chcesz? Chyba nie stoisz w kuchni przy blacie tak o-
-Tosty- wymamrotał
-Jak zawsze- przewróciłem oczami
-chcesz to rób obiad- uśmiech Sigmy stał się lekko bardziej widoczny
-prędzej kuchnię spalę- zachichotałem ponownie a Sigma tylko pokręcił głową z niedowierzaniem
Sigma włożył chleb z szynką i serem do tostera
-Kocham tą pracę i nienawidzę jednocześnie- przerwałem ciszę
-Dlaczego?- oczy chłopaka spojrzały w moje
-No wiesz dzięki niej się poznaliśmy i jest ciekawa ale jednak nie mogę przez nią spędzać z wami czasu- skrzyżowałem ręce na piersi
-No niestety takie życie- odparł Sigma
-Serio? To jest jedyne co masz do powiedzenia?
-Tak- spojrzał na toster
-Wy przez tą pracę humor tracicie!- przewróciłem oczami po czym wyjąłem z lodówki jakiś serek który rzucił mi się w oczy jako pierwszy
-No cóż- wyjął gotowe tosty z tostera
-Ale spokojnie w sobotę sprawię że nie będzie nudno- wymamrotałem z serkiem w ustach
-Tak, tak, wszyscy pamiętamy co się dzieje gdy to ty organizujesz plany na wolne dni- przypomniał leniwym tonem
Uśmiechnąłem się i podskoczyłem kilka razy w górę z radości że już niedługo nadejdzie dzień gdy cała nasza trójka spędzi razem cały dzień i noc