GRAYSON
Zasnęła. Jej oddech się unormował, a głowa trochę oczyściła. Jako wampir udało mi się zabrać od niej trochę cierpienia, które sam przez chwilę musiałem odczuwać. Niepokój, strach i niepewność, a to wszystko przez dwójkę idiotów. Nie wiem czego chcieli od Rose. Domyślam się, że nie była to tylko jej krew, która nawet teraz kusi mnie swoim zapachem. Jej ranka na szyi pachnie cudownie, ale nie mogę i nie jest to tylko kwestia pragnienia bycia ludzkim, ale również przywiązania do dziewczyny. Raz wydaje się być taka krucha, a drugim razem jest jak ogień i nie da sobie nic powiedzieć. Do tego to jak na mnie patrzy i kusi, nie sądzę, że byłby w stanie odejść od niej obojętnie.
Odgarniam jej włosy z twarzy i obejmuje jej ciało, samemu idąc spać.
Zaciągam się mocno, cudownym zapachem, gdy dociera do mnie, że wciąż jestem w łóżku Rose. Otwieram oczy i najpierw patrzę na jeszcze śpiącą dziewczynę, a później rozglądam się po sypialni. Jest już jasno, więc szybko zauważam kilka par oczu, które patrzą prosto na mnie.
Nie wzdrygam się, tylko patrzę na każdego po kolei. Jedną z tych osób jest siostra Rose, więc domyślam się, że starsza para to jej rodzice.
– Dzień dobry – mówię szeptem, by nie obudził śpiącej obok mnie dziewczyny. Mężczyzna wskazuje palcem na mnie, później na siebie i na wyjście z pokoju. Kiwam jedynie głową, czując się jak przyłapany gówniarz. Jestem dużo starszy od nich, ale za czasów mojej młodości taka sytuacja była publicznie uważana za hańbę.
Wychodzę z pod kołdry. Jej rodzice już zeszli na dół, więc całuję szybko dziewczynę w czubek głowy i wychodzę z sypialni. Mężczyzna usiadł przy stole, kobieta natomiast zabrała się za robienie herbaty. Albo chce posłuchać, co ma do powiedzenia, albo akurat przygotowuje śniadanie.
Siadam po przeciwnej stronie i spoglądam na jej tatę, który patrzy na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie chcę używać moich zdolności, więc czekam, aż w końcu się odezwie.
– Jak się nazywasz? Czym się zajmujesz? I jakie zamiary masz co do mojej córki? –pyta w końcu z poważnym tonem głosu, jakby jedna zła odpowiedź, miała spowodować, że zniknę z powierzchni ziemi.
– Nazywam się Grayson Davis, jestem biznesmenem, a pana córkę zamierzam chronić, a nie krzywdzić – pomijam fakt o tym, że jest mi również potrzebna.
– Czym dokładnie się zajmujesz? – pyta twardo.
– Posiadam kilka biznesów. Agencja marketingowa, sieć siłowni, kilka hoteli oraz nieruchomości. Do tego jestem współwłaścicielem firmy farmaceutycznej, choć to raczej bierny dochód. Znajomy potrzebował pieniędzy na rozwinięcie działalności, więc wpisał mnie jako współwłaściciela. – Widzę jak nie wie, co ma powiedzieć. Pewnie spodziewał się jakiegoś małego osiedlowego biznseu. Słyszę, a raczej nie słyszę, żeby kobieta się coś robiła, więc pewnie też mi się przygląda.
– Ile ty masz lat? – pyta oniemiały.
– Dwadzieścia cztery – odpowiadam pewnie, choć w głowie pojawia się mój prawdziwy wiek. – Zacząłem dość wcześnie. Ciężka praca i trochę szczęścia pozwoliły mi na takie rozwinięcie – tłumaczę, mając nadzieję, że nie będzie drążyć.
– Ok, a co z twoimi rodzicami?
– Od dawna nie żyją. Z rodziny zostałem tylko ja.
– To straszne – słyszę za sobą kobiecy głos, a po chwili pod mój nos, ląduję gorąca herbata.
– Dziękuję – uśmiecham się uprzejmie i łapię za gorący kubek.
– Zjesz z nami śniadanie? – pyta mężczyzna.
– Z przyjemnością – odpowiadam i słyszę delikatne kroki, więc domyślam się, że Rose właśnie wstała.
Odwracam się w stronę wejścia do kuchni, w której siedzimy i widzę jak wchodzi z poplątanymi włosami i rozciągniętą koszulką. Sam pewnie nie wyglądam lepiej, ale nie miałem nawet czasu, by się poprawić.
Podnosi wzrok i widząc mnie, robi krok do tyłu.
– Co ty tu robisz? – pyta zszokowana i spogląda na swojego ojca. – Co ty zrobiłeś? – Uśmiecham się, gdy na jej twarzy pojawia się wyraz przerażenia.
– Siadaj. Zaraz podam śniadanie – mówi kobieta. Wyciągam dłoń w stronę Rose, a ona podchodzi i siada obok mnie, łapiąc mnie za rękę. Nie spuszcza jednak wzroku ze swojego taty.
– Czy ja nie jestem na tyle dorosła, by obejść te śmieszne pogadanki z chłopakami?
– Póki mieszkasz pod moim dachem to ja jestem twoim opiekunek i muszę dbać o twoje bezpieczeństwo – odpowiada stanowczo.
– Dobrze wiesz, dlaczego jeszcze się nie wyprowadziłam. Poza tym, mnie i Graysona łączy tylko przyjaźń. – Auć. Ta przyjaźń chyba ma inną formę niż standardowa, ale nie chcę się z nią kłócić przy jej rodzicach.
Wzrok starszego jest skierowany na mnie, ale nie peszę się. Jestem wystarczająco pewny siebie i przeżyłem wystarczająco dużo, by nie odwracać wzroku.
– Później sobie pogadacie, a teraz siadać. Ty też, Mira – mówi matka Rose i wszyscy siadają do stołu. Obok mnie siedzi dziewczyna, a po drugiej stronie siada jej siostra. Choć wszyscy zaczynamy jeść śniadanie, nasze ręce wciąż są spleciona. Nie wiem czy to tylko przyjaźń. Z boku bym tego tak nie określił, ale nie rozmawiałem z nią na temat naszej relacji. Wydawało mi się, że płynnie przechodzimy w coś głębszego i nawet już się pogodziłem z tym, że nie będzie to tylko transakcja, czego mogłem się spodziewać już na samym początku, gdy ją spotkałem i przyciągnął mnie jej zapach, a ona sama sprawiła, że chcę zostać.
Zajadam się naleśnikami, które przyrządziła pani Mary i co chwilę zerkam na Rose, która je bez apetytu, choć bardziej przypomina to grzebanie widelcem w talerzu. Nie jestem pewien, czy jest to kwestia wczorajszej sytuacji, czy może rozmowy z jej ojcem. Wczoraj była bardzo wstrząśnięta, ale dzisiaj powinno być lepiej. Przespała się i udało mi się odebrać od niej trochę negatywnych emocji.
Po śniadaniu wszyscy się rozeszli. Jej rodzice poszli do pracy, Mira zamknęła się w swoim pokoju pod pretekstem nauki, ale już po chwili mogłem usłyszeć jak z jej laptopa wydobywają się dźwięki Przyjaciół.
– To co mówiłeś o wyjeździe wczoraj... Naprawdę musimy się gdzieś udać? – pyta, gdy wracamy do jej sypialni. Kiwam głową.
– Znam wioskę, w której żyje dwójka czarodziei. Mogą ci pomóc we władaniu twoją magią.
– Daleko jest?
– Samolotem będzie dwie godziny. Im szybciej tam polecimy tym lepiej.
– No dobrze. Szkoda, że akurat w takim czasie, gdy muszę zająć się szukaniem pracy, a nie podróżowaniem, ale chyba będzie lepiej jak opanuje choć podstawy kontroli.
– Nie musisz się martwić pracą. Tobie i Sylvi znajdę jakąś pracę w którejś z firm, nie musicie się tym martwić,
– Dziękuję, ale wolałabym najpierw sama czegoś poszukać.
– Jak uważasz, ale pamiętaj, że jest taka opcja – mówię, na co ona kiwa głową. – Muszę się zbierać do firmy, ale później ci wyślę moją propozycję terminu na wylot. Pewnie będziemy musieli tam chwilę zostać, więc jeśli masz coś do załatwienia to postaraj się to zrobić jak najszybciej.
– Ok. Dziękuję ci za wczoraj. Bardzo mi pomogłeś.
– Nie przejmuj się tym. Tym i tym, co się stało. To nie była twoja wina – pocieszam ją, następnie żegnając się i wychodząc z jej domu.
![](https://img.wattpad.com/cover/356518901-288-k365073.jpg)
CZYTASZ
Be my little Star, Rose (tom 2 HOtH) (2024/2025)
VampireDrugi tom „Half of the heart", ale osobną historia, także można śmiało czytać bez HOtH ❤️ Rose prowadzi spokojne życie. Pracuje w hotelu, ma kochająca rodzinę i wkurzającą młodszą siostrę. Nie brak jednak jej problemów. Rodzice toną w długach i Rose...