GRAYSON
Parkuję samochód na swoim stałym miejscu. Obok mnie stoi wysoki, przeszklony budynek, który do mnie należy, i w którym znajduje się moja firma. Cóż... Chwilowo mojego przyjaciela. Do czasu aż dostanę nowe papiery i ponownie będę mógł przejąć własną firmę. Bycie takim staruchem ma wiele minusów.
Wysiadam z mojego Bugatti i od razu kieruję się w stronę drzwi. Na wejściu wita się ze mną ochrona i kobieta z recepcji. W holu jest wielu ludzi, część z nich kojarzę, więc pewnie są to pracownicy, a część widzę pierwszy raz, więc zgaduje, że jacyś nowi klienci. Nie umykają mi również ukradkowe spojrzenia wysyłane przez większość kobiet. Gdyby tylko wiedziały...
Jadę windą na piętro, gdzie znajduje się biuro prezesa, gdzie mam się spotkać z Gary'm. Znam tego mężczyznę od małego, choć jest już w średnim wieku, a na jego skroni pojawia się pierwsza siwizna. Przemijanie jest najcięższe w moim życiu i nie chciałbym, żeby ktokolwiek czuł to, co ja.
– Chowaj babeczki do szuflady, bo wchodzę – krzyczę przez drzwi i parskam śmiechem, gdy słyszę trzask szuflady.
– Musisz zacząć mnie informować o swoich wizytach, a nie wpadać, kiedy się tobie żywnie podoba. – Wstaje od biurka i podchodzi do mnie. Obejmuje mnie, klepiąc po plecach. – Dobrze cię widzieć.
– Ciebie również. – Uśmiecham się i siadam na jednym z foteli. – Jakieś zmiany? – pytam przechodząc do biznesu.
– A więc... Sekretarka została zwolniona, przyjęliśmy na jej miejsce sekretarza, który mam nadzieję, że nie został tobą oczarowany, bo przysięgam, że tracę cierpliwość do tych ludzi.
– Co tym razem zrobiła?
– Wkradła się do biura i zaczęła szperać w telefonie w poszukiwaniu twojego numeru. Tłumaczyła się brakiem zasięgu i pilnym telefonem do mamy.
– Żałosne – mówię pod nosem.
– Poza tym, podpisaliśmy umowę z państwem Marson i zmieniliśmy kawę. Musisz jej spróbować, jest naprawdę boska.
– Skoro tak mówisz to muszę spróbować. Akurat miałem ciężką noc, więc przyda mi się trochę kofeiny.
– Byłeś w Satan Filth?
– Jak się tego domyśliłeś? – Śmieję się. – Na otwarciu wszystko poszło zgodnie z planem, ale musiałem jeszcze tam zajrzeć wczoraj, więc jestem konkretnie zmęczony.
– Powiem Mills'owi, żeby zrobić nam po kawie.
– Wyciągnij też te babeczki z szuflady. Ich zapach czuję aż tu.
~
Nowy sekretarz przynosi nam dwie filiżanki kawy i szybko wychodzi, tłumacząc, że po swojej poprzedniczce ma masę zaległości. Słysząc o niej historię to nie zdziwiłbym się, gdyby nadrabiał je jeszcze przez tydzień.
– O tak – mamrocze po upiciu pierwszego łyka kawy. Zapach ma dobry, więc również kosztuję napoju.
– Masz racje. Całkiem dobra – przyznaję. – Ale mnie już nie zaskoczysz.
– Za to ty byś mnie bardzo zaskoczył, gdybyś w końcu zdecydował się znaleźć jakąś partnerkę.
– Znasz moje zdanie na ten temat.
– Znam i nie rozumiem. To znaczy rozumiem, ale jestem pewien, że znalazłaby się jakaś, która chciałaby cię takiego, jakim jesteś.
– A co później? Już przeżyłem śmierć ukochanej i wierz mi, że jest to najgorsze uczucie, jakiego człowiek mógłby doznać.
– A co, gdyby chciała się przemienić?
– Nie zrobiłbym jej tego. Życie wieczne tylko dobrze brzmi. Nawet nie wyobrażasz sobie ile razy widziałem śmierć najbliższych. – Odkładam filiżankę. – Nie mam zamiaru się ustatkować. Koniec tematu.
~
Zerkam na zegar, który wskazuje drugą w nocy, co oznacza, że leżę w łóżku już trzecią godzinę, nie mogą zasnąć. Czuję się, jakbym wypił litry kawy, a dzisiaj była to mała filiżanka w firmie. Już dawno powinienem się oczyścić z kofeiny.
Odwracam się w stronę okna. W budynkach naprzeciw prawie wszystkie światła są zgaszone, a te w których światło się jeszcze świeci, widzę pełno ludzi, co wskazuje na imprezę. Dawno nie byłem na takiej prawdziwej domówce. Zawsze wybieram kluby, bo znacznie łatwiej jest znaleźć obcą i chętną kobietę.
Podnoszę się gwałtownie i ubieram na siebie jeansy i bluzę z kapturem. Skoro nie mogę spać to może nocny spacer mi jakkolwiek pomoże. Rześkie powietrze, dotlenie się i zmęczę organizm to sam będzie prosił o sen.
Wychodząc wita się ze mną prawie pusta ulica. Księżyc dzisiejszej nocy mocno oświetla ulice, że nie potrzebowałbym latarni. Idę w stronę spokojniejszej części miasta. Nie mam zamiaru użerać się z potencjalnymi bokserami, a później tłumaczyć wszystkiego policji.
Zakładam kaptur na głowę i podnoszę głowę. Przed sobą dostrzegam kobietę, która prawdopodobnie wysiadła przed chwilą z autobusu nocnego. Siada na pobliskiej ławce i masuje swoje kostki. Nie trzeba być geniuszem, by zauważyć jej zmęczenie. Ma podkrążone i przymknięte oczy, a jej włosy są związane w niedbałego koka nad karkiem. Ma rozpiętą koszulę, która odsłania mi jej obojczyk i szyję.
Przełykam ślinę wlepiając wzrok w tętnice szyjną kobiety. Zatrzymuję się i odchylam głowę do tyłu, biorąc głęboki oddech.
Mój wzrok ponownie pada na kobietę, która ściąga swoje szpilki i staje na chodniku. Te buty muszą być naprawdę niewygodne, skoro decyduje się iść pieszo.
– Patrz na nią. – Słyszę szept jakiegoś gościa po drugiej stronie ulicy. Spoglądam w tamtą stronę. Drugi mężczyzna odwraca się w stronę kobiety i uśmiecha się upiornie.
– Jest moja – odpowiada stanowczo do swojego kumpla. Oboje są naćpani.
– Nie ma szans, że ci da. – Prycha pod nosem i zaciąga się papierosem.
– I tak sobie wezmę – parska i rusza w kierunku nieznajomej, która powolnym krokiem wraca prawdopodobnie do domu. Odpycham się od ściany i ja również idę w jej stronę, ale zatrzymuję się zaraz obok mężczyzny.
– Lepiej zrezygnuj ze swojego brudnego plany. – Staję oko w oko z zwyrolem. Widzę jak jego wyraz twarzy gwałtownie się zmienia.
– To ty lepiej zejdź mi z drogi, chyba, że chcesz zgubić parę ząbków – mówi i nieustraszony staje bliżej mnie. Czuję jego nieświeży oddech i już czuję, że odechciewa mi się posilić.
Patrzę na niego z góry do dołu i uśmiecham się lekceważąco. Ten mężczyzna nie wie z kim zadziera. Wzrok kieruję na jego oczy, a wyraz mojej twarzy staje się groźny. Oczy migają mi czerwienią, co nie uchodzi jego uwadze. Cofa się.
– Odejdź póki jestem miły. Uwierz, że nie chcesz mnie zobaczyć złego. – Przerażony cofa się, potykając o własne nogi i biegnie do przyjaciela, który widząc sytuację, zaczął do nas podchodził.
Odwracam się, gdy jestem pewien, że ci dwaj odeszli i nie będą już robić problemów. Kobieta zdążyła się już trochę oddalić. Idę za nią, by mieć pewność, że nikt więcej nie będzie jej zagrażać. I tak miałem się przejść, a jeśli mogę zrobić przy okazji coś pożytecznego to nie ominę tej przyjemności.
Kobieta ledwo trzyma się na nogach. Ma poranione od butów stopy i bardzo dobrze czuję jej zapach. Jej kobiecy zapach mnie hipnotyzuje i żałuję, że postawiłem sobie pewne zasady, których nie chce łamać. Nie chcę cierpieć, gdy ona będzie się starzeć, aż w końcu umrze, a ja pełen energii, wciąż młody i wiecznie żywy.
Żyję na tym świecie dwieście piętnaście lat, potworem jestem od stu dziewięćdziesięciu jeden i wciąż nie mogę pojąć, dlaczego mój własny brat postanowił podjąć decyzje za mnie i oddać mnie w ręce uzależnienia. Uzależnienia od ludzkiej krwi.
![](https://img.wattpad.com/cover/356518901-288-k365073.jpg)
CZYTASZ
Be my little Star, Rose (tom 2 HOtH) (2024/2025)
VampirosDrugi tom „Half of the heart", ale osobną historia, także można śmiało czytać bez HOtH ❤️ Rose prowadzi spokojne życie. Pracuje w hotelu, ma kochająca rodzinę i wkurzającą młodszą siostrę. Nie brak jednak jej problemów. Rodzice toną w długach i Rose...