ROZDZIAŁ 4

184 40 31
                                    

Hej Kochani❤
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale w ostatnim czasie miałam naprawdę bardzo dużo na głowie i absolutnie z niczym się nie wyrabiałam. Od teraz nie powinno już być żadnych dłuższych przerw, więc myślę, że będę dodawała 2 rozdziały tygodniowo na przemian z "(Nie) Twoja Liga", której zostało jeszcze około 5 rozdziałów do końca😁🔥🤩
Życzę udanego czytania i oczywiście będę bardzo wdzięczna za każdą gwiazdkę i komentarz😘🥰❤
P.S. Jak Wam się podoba nowy tytuł i okładka?
Ściskam, Nina😊
                                                                                         


                          Caleb

Ustawiłem piłkę na jedenastym metrze, a następnie odwróciłem głowę w kierunku trenera, cierpliwie wyczekując jego gwizdka. Jedna, druga, trzecia sekunda, nic, wciąż cisza. Foster przez cały ten czas stał tylko z tą swoją kamienną twarzą i jak zwykle robił wszystko, co tylko mógł, aby mnie zdekoncentrować. Nie reagowałem, nie okazywałem żadnych oznak zdenerwowania, bo już jakiś czas temu zorientowałem się, dlaczego od pewnego czasu mój trener traktował mnie jak powietrze. Prawda była taka, że odkąd tylko dowiedział się, że na ostatnim meczu sezonu mają się zjawić właściciele klubu Liverpool F.C., którzy jasno zadeklarowali, że zamierzają zwerbować do siebie naszego najlepszego napastnika, od razu postawił sobie za misję wywalenie mnie z drużyny. To przecież nie ja, a Paul – jego syn, miał trafić do Premier League, pomimo, że wszyscy świetnie zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że młody Foster w starciu ze mną nie miał najmniejszych szans.

To właśnie dlatego za wszelką cenę musiałem wytrzymywać te reżimowe treningi ojca mojego kumpla – a raczej wroga z drużyny i trzymać swoje nerwy na wodzy. Bo to, żeby dotrwać do ostatniego meczu sezonu, na którym zamierzałem zaprezentować swoje mówiąc skromnie – ponadprzeciętne umiejętności, było w tej chwili moim jedynym celem. Zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że to wcale nie było takie proste jak mogłoby się wydawać. Jeden nieprzemyślany ruch, jedno maleńkie potknięcie, a ten palant Foster nigdy nie wystawiłby mnie na ten mecz w pierwszym składzie; a nie oszukujmy się... żaden szanujący się poławiacz talentów, nie zwróciłby uwagi na rezerwowego gracza.

– Trenerze, długo jeszcze? – odezwał się zniecierpliwiony Jake Harris, który tak swoją drogą stanął dziś na bramce, tylko dlatego, że nasz najlepszy bramkarz Nick Robertson nabawił się poważnej kontuzji kolana podczas ostatniego meczu.

Foster zrobił surową minę i uniósł podbródek, obrzucając chłopaka ostrym spojrzeniem.

– Z takim podejściem, to ty nigdy nie trafisz do podstawowego składu – oświadczył, karcącym głosem, a dosłownie ułamek sekundy później, niespodziewanie dmuchnął w ten swój przestarzały rażąco-pomarańczowy gwizdek, co oznaczało sygnał do natychmiastowego strzału.

Szlag! Nie spodziewałem się tego. Byłem tak rozkojarzony i zdekoncentrowany, że zamiast podbiec do piłki, zrobić odpowiedni unik i oddać celny strzał, ja po prostu z całej siły uderzyłem w nią wewnętrzną krawędzią stopy, przez co futbolówka wystrzeliła z impetem w powietrze, a następnie skierowała się w lewo i... wylądowała na murawie, jakiś metr od lewego słupka bramki. Harris w tym czasie wyłożył się już jak długi w prawym, przeciwnym roku bramki, a cała reszta chłopaków, włącznie z trenerem zaczęła wyrzucać z siebie głośne prześmiewcze gwizdy.

– No brawo, panowie! – Jim Foster zaklaskał ostentacyjnie w dłonie. – Jeden nawet nie trafił do bramki, a drugi rzucił się nie w ten róg, co trzeba – podsumował, kiwając głową z udawanym uznaniem. – Z takimi umiejętnościami to nie nadajecie się nawet do ligi podwórkowej, a co dopiero do Premier League.

ZANIM ZABIERZE CIĘ DESZCZ -ZAWIESZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz