Sprzątała w kuchni, wykonując jednostajne, mechaniczne ruchy ręką. Jej mętny, apatyczny wzrok błądził gdzieś w dali, uciekając świadomości. Wyglądała tak, jakby jej umysł uwolnił się od cielesnej powłoki i szybował gdzieś daleko, wśród przestrzeni astralnych. Na ziemię sprowadził go dopiero głos Saneli, która weszła do pomieszczenia.
– Cześć, Morgiana! Pomóc ci? – zapytała czarownica z uśmiechem.
– Jeśli chcesz. – Elfka wzruszyła ramionami obojętnie.
Mijał czwarty dzień od ich powrotu, lecz Morgiana nadal czuła zmęczenie. W ciągu bardzo krótkiego czasu doświadczyła tak wielu emocji. Musiała ochłonąć i dojść do siebie. Pragnęła się wyciszyć i uspokoić, tymczasem wciąż nie opuszczał jej skryty głęboko, ale silny lęk. Obawiała się kolejnej misji. Na razie nigdzie nie wyjeżdżali, ale elfka rozumiała, że taka sytuacja nie potrwa długo, i to bardzo ją martwiło.
Nigdy nie lubiła zmieniać miejsca pobytu, każda podróż stresowała ją i męczyła. Nawet jeżeli wyjazd okazywał się ostatecznie bardzo sympatyczny, Morgiana mocno go przeżywała. Uspokajała się dopiero, gdy już była u celu, a pełny pokój ducha odzyskiwała z chwilą, gdy ponownie stawała w progu domu. Ostatnia tułaczka z miejsca na miejsce wytrąciła ją z równowagi. Potrzebowała stabilizacji, osiedlenia się gdzieś na dłużej.
Tymczasem wir klanu znów będzie chciał rzucić ją w jakiś obcy, wrogi obszar. Nienawidziła tego, bała się niezmiernie. I właśnie to nie pozwalało jej spać spokojnie.
– Wszystko w porządku? – zapytała Sanela, widząc jej przygnębienie.
– Tak – odrzekła machinalnie.
Co miała powiedzieć? Zwierzyć się czarownicy? Wyżalić? Tylko po co? Przecież ona nie mówiła tego z troski o nią. Elfka nic ją nie obchodziła. Wszystko, uśmiech Saneli, chęć pomocy czy pytanie o samopoczucie – wszystko było fałszywe. Udawała bardzo słabo, więc Morgiana nie musiała się wysilać, by przejrzeć jej prawdziwe intencje. Blondynka pragnęła załagodzić jakoś, oddalić w niepamięć całą akcję z wyrzuceniem Morgiany z promu. Chciała, aby elfka odsunęła złość na dalszy plan, widząc nagłą serdeczność czarodziejki. Ale Morgiana nie była głupia, doskonale wiedziała, co robi jej rozmówczyni oraz co nią kieruje. I to dobijało ją jeszcze bardziej.
– Wyglądasz na smutną. Na pewno wszystko dobrze? – Sanela wydawała się zatroskana.
– Tak. Po prostu dochodzę do siebie po misji – wyjaśniła blado, chowając naczynia do szafki.
– Rozumiem. – Skinęła głową, uśmiechając się, a potem nieoczekiwanie przytuliła elfkę. – Będzie dobrze, Morgiana. Na pewno niedługo poczujesz się lepiej.
Wytrzeszczyła oczy ze zdumienia, lecz później machinalnie odwzajemniła uścisk czarodziejki, wzdychając ciężko. Jakie to wszystko jest nieszczere. Sanela chciała po prostu za wszelką cenę sprawić, aby Morgiana wybaczyła jej tamto zajście. Teraz nie było już wątpliwości, że to
ona je zainicjowała. To oczywiste, że blondynka wcale nie czuła skruchy,
nie miała wyrzutów sumienia. Nie to nią kierowało. Z jakichś niewiado-
mych elfce przyczyn czarownica bała się Edwarda. Podejrzewała, że jeśli
Morgiana upomni się o sprawiedliwość, Rycerz nie będzie się wahał,
by ją wymierzyć. Nietrudno było się domyślić, że swój gniew skoncen-
truje przede wszystkim na Saneli. Tego się obawiała. Elfka zaczęła się
więc zastanawiać, co takiego musiało się wydarzyć między nimi pod jej
nieobecność. Niestety tego już się nie domyśli, a raczej nikt z reszty nie
CZYTASZ
Czarna Orchidea - Ampułka Łez - WYDANE
Ficção CientíficaTrzecia część międzygwiezdnej sagi! Żarty się skończyły. Czas wziąć odpowiedzialność za własne decyzje i opowiedzieć się po którejś ze stron. Stawius nie ustaje w tropieniu Afiryna, bagatelizując zagrożenie ze strony Richarda, który podstępnie szyku...