1. Awaria

1 0 0
                                    

Na całym statku nagle brakło światła. Wiedział że to nie zwiastuje niczego dobrego. Czuł narastający w powietrzu niepokój. Przeważnie na pokładzie były dwie lub trzy osoby. Jednak na swojej zmianie był sam. Własnie jadł śniadanie w mesie.
- pewnie to zwykła chwilowa awaria - pomyślał - system zaraz przywróci pełne zasilanie
Zdarzały się już takie przypadki. Nie często, jednak spotkał się już z tym. Systemy statku co jakiś czas musiały się restartować. Dlatego postanowił kontynuować śniadanie. Jednak po chwili, zauważył jak ciążenie maleje. To natomiast wydało się mu bardzo niepokojące. Zaczął odrywać się od podłogi. Zwinnym ruchem obrócił się w powietrzu, wyminął rzeczy które jeszcze niedawno były na stole. Teraz bezwiednie zaczęły lewitować w powietrzu, tworząc dość nieoczywiste przeszkody. Musiał udać się do magazynu. Prowadziły do niego mesa i korytarz. W normalnych warunkach, mógł do nich dotrzeć w kilka chwil. Teraz jednak miał dość utrudnione zadanie. Bał się. Zasilanie padło, a prawdopodobnie wraz z nim wyłączyła się sztuczna grawitacja. Wiedział, że w następnej kolejności może wysiąść odnawianie tlenu. Tego jednak wolał uniknąć. Dlatego musiał za wszelką cenę dostać się do skafandrów. Nie było łatwo, ale w końcu udało mu się dotrzeć do drzwi. Otworzył je przyciskiem i wyleciał na korytarz. Nie spodziewał się tego co tam zastał. Po całym pomieszczeniu lewitowały sprzęt i aparatura, która normalnie miała swoje miejsce na podłodze. Widocznie sztuczna inteligencja, zmniejszyła grawitację w mesie, w małym stopniu, chcąc ratować człowieka. Natomiast, we wszystkich innych pomieszczeniach grawitacja została prawie całkowicie wyłączona. Siła z jaką wyleciał z mesy momentalnie podniosła go pod sam sufit. Dobrze, że zasłonił twarz rękami, ponieważ jedna z nich rozdarła mu skórę pod lewym ramieniem. Kropelki krwi wyleciały w górę jedna po drugiej, zachowując się w tak niskiej grawitacji, dość niecodziennie. Na szczęście rana nie była głęboka. Po chwili, po czerwonych kroplach na korytarzu nie było śladu. Przestał obserwować miejsce, gdzie poleciały. Teraz manewrowanie wymagało jeszcze większej dokładności i precyzji. Musiał dobrze odbijać się od ścian, aby móc łapać kolejne elementy i powtarzać tą czynność. Przypominało mu to ćwiczenia w bardzo niskiej grawitacji, które odbywał przed tą misją. Trening przygotowawczy teraz bardzo mu się przydał. Odbijał się od szafek z aparaturą i od ścian. Wyszło mu to całkiem nieźle. Tylko dwa razy źle wylądował i musiał robić korektę. Wydawało mu się, że nie minęło więcej niż pół godziny, nim dotarł magazynu. Musiał to zrobić szybko i dokładnie. Podejrzewał, że gdy otworzy drzwi, wszystko może wylecieć na korytarz.
- Że też nikt nie mógł pomyśleć, aby to wszystko przyczepić do pokładu - pomyślał
- Jak tylko z tego wyjdę, to sam wybije zęby osobie, która jest za to odpowiedzialna - ta myśl go trochę ucieszyła
Wysłano go na to pilnowanie statku w samotności dlatego, że miał kilka problemów z prawem, no i problemy z agresją. Jednak on nie uważał tego za problem. Poprostu lubił czasami się wyżyć, a że przeważnie obcy ludzie znajdowali się w złym miejscu i czasie, cóż... To nie jego wina. Miał kilka spraw za pobicie i napaście. Brał nawet udział w nielegalnych walkach, w których szło mu całkiem nieźle. Jednak zamknęli interes. Szukał więc jakieś dorywczej pracy, tak jak poleciła mu pani kurator. Do tej roboty zgłosił się dla jaj. Tak poprostu, żeby nie było nudno. Po swojej kartotece wiedział, że to się raczej nie uda. Jednak po wstępnej rozmowie z pracodawcą oraz psychologiem stwierdzili, że jest doskonałym kandydatem na to stanowisko. No i jest tutaj teraz. Sam. W kosmosie. Gdzie w każdej chwili wszystko może się zakończyć. Nie chciał jednak by się zakończyło. Za bardzo cenił sobie życie, żeby teraz się poddać. Lewitował przed drzwiami, trzymając się za poręcz obok klamki. Zamknął oczy, wziął głęboki oddech i powiedział sobie w myślach:
- Bardziej gotowy już nie będę
Szarpnął mocno za klamkę otwierając skrzydło. Udało mu się prześlizgnąć w powietrzu w taki sposób, że zamknął drzwi za sobą wlatując do pomieszczenia. Skafander był na miejscu. Nie miał czasu do stracenia, ponieważ w każdej chwili mogło wysiąść dostarczanie tlenu na statek. Ubieranie skafandra w zmniejszonej grawitacji jest męczące. Nawet bardzo męczące i czasochłonne. Robił co mógł, żeby nic nie wyleciało w powierzchnie magazynu. Jednak komplet ma wiele części, a jest zapinany tylko na jeden pas bezpieczeństwa. Tak więc po odpięciu go części skafandra zaczęły latać w powietrzu. Na szczęscie wszystkie udało się złapać, nim poleciały w odległe zakątki magazynu. Wkrótce miał na sobie kompletny skafander i mógł bez przeszkód pójść do mostka sterowniczego, sprawdzić przyczynę tej awarii. Manewrując, między różnymi przedmiotami, które poruszały się w przestrzeni, uruchomił grawitacyjne buty, które od razu sprowadziły go na podłogę. Tu zadanie miał o tyle ułatwione, że prawie wszystkie rzeczy znajdowały się pod sufitem korytarza więc przejście do sterowni nie wymagało dużego wysiłku. Nie lubił jednak oddychać w skafandrze. Wiedział, że to przymus, który teraz musi zrobić, ponieważ spodziewał się, że system długo nie pociągnie.
Miał rację. W połowie drogi do sterowni, na zabudowanych okularach kombinezonu pojawił się komunikat:
UWAGA! POD ŻADNYM POZOREM NIE ZDEJMOWAĆ KOMBINEZONU OCHRONNEGO. NA ZEWNĄTRZ ZACZYNA BRAKOWAĆ TLENU.
Litery te były najpierw żółte, następnie zamieniły się w pomarańcz oraz krwistą czerwień, która sugerowała, że zdjęcie kombinezonu grozi śmiercią.
Teraz już nie było żartów. Za wszelką cenę musi dostać się do sterowni i sprawdzić co się wydarzyło. Pracował tu już dziesięć lat. Co prawda praca ta wyglądała w ten sposób, że więcej znajdował się na ziemi niż na statku. Jednak płacili za cały czas, co mu bardzo odpowiadało.
Nagle poczuł się bardzo samotny. Sam w przestrzeni kosmicznej, miliony kilometrów od innego człowieka z którym mógłby porozmawiać. Zdał sobie sprawę, że nie ma nikogo tam, na Ziemi, oraz że nikt za nim nie tęskni. Jeżeli coś by mu się stało... minie przynajmniej kilka tygodni zanim ktokolwiek dotrze tutaj na ten statek. Zmianę ludzi mieli zaplanowaną za ponad 6 tygodni. Jeżeli nie uda mu się przywrócić zasilania ani dostępu do tlenu, zginie tutaj zapomniany przez ludzkość. Nie bardzo podobała mu się taka perspektywa. Nie miał do kogo, ale zależało mu na tym, by wrócić na Ziemię. Za wszelką cenę. Miał chwilę zawahania. Następnie nacisnął na klamkę w drzwiach do sterowni.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 01 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Za wszelką cenęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz