ROZDZIAŁ 39
Zander
Siedziałem na wygodnej kanapie w salonie mojego penthouse'u, rozkoszując się widokiem, który roztaczał się za wysokimi oknami. Lea zamknęła się w łazience, żeby móc w spokoju przygotować się do dzisiejszego bankietu i choć nasz poranek nieco się przeciągnął, a ja przez to nie zdołałem dotrzeć do firmy, nie czułem niepokoju. Nie odnosiłem wrażenia porażki, czy nie uważałem, żebym przez ten nieplanowany urlop kogokolwiek zawodził. A z całą pewnością towarzyszyłyby mi takie uczucia, gdybym pozostawił Leę w naszym łóżku.
Co prawda nadal się nie przeprowadziła i wciąż trzyma swoje mieszkanie, ale nie umknęło mojej uwadze, że w łazience znajduje się coraz więcej jej kosmetyków, w szafie wisi coraz więcej ubrań niż kilka dni temu.
Nagle zadzwonił telefon, przerywając moje rozważania. Spojrzałem na ekran, odczytałem w myślach imię Matthew, mojego doradcy finansowego i człowieka, który odpowiadał za to, by moje decyzje przynosiły zyski, a nie straty, chociaż sądzę, że i bez niego radziłbym sobie z tym świetnie.
Odebrałem połączenie i przysunąłem telefon do ucha.
– Dzień dobry, panie Kane – odezwał się Matthew z należnym szacunkiem w głosie. Zawsze był kulturalny, nigdy nie pozwalał sobie na zbytnie spoufalanie. – Mam nadzieję, że wszystko u pana w porządku?
– Dzień dobry, Matthew. Tak, dziękuję, wszystko w porządku – odpowiedziałem, starając się brzmieć tak spokojnie, jak tylko potrafiłem. – Dobrze, że dzwonisz, ponieważ chciałem omówić z tobą sprawę tego klubu, który kupiłem.
– Oczywiście, co mogę dla pana zrobić?
Podszedłem do okna, obserwując ruch na ulicach daleko poniżej.
– Jak wiesz, kilka tygodni temu zdecydowałem się na zakup tego miejsca z powodów... osobistych. Ale teraz sytuacja się zmieniła. Klub nie będzie już funkcjonował w dotychczasowej formie.
– Rozumiem – Matthew zawsze ostrożnie dobierał słowa podczas naszych rozmów. – Czy mogę zapytać, w jakim kierunku chce pan iść z tą inwestycją?
Spojrzałem na swoje odbicie w szkle, myśląc o Lei i o naszej rozmowie w jej mieszkaniu.
Przesunąłem dłonie z bioder na jej pośladki i jednym sprawnych ruchem uniosłem ją do góry, zmuszając tym samym, by owinęła mnie nogami w pasie. Zarzuciła ręce na moje ramiona i zanim zdołała się zorientować, co planowałem zrobić dalej, naparłem na jej rozchylone usta. Wtargnąłem językiem pomiędzy jej wargi, przesuwając nim po podniebieniu, po czym niechętnie się od niej oderwałem.
– Jeżeli się nie zgodzisz, puszczę z dymem ten klub i każdy inny, Aniołku – oznajmiłem jakby ten pocałunek nie wywarł na mnie żadnego wrażenia.
Łapczywie nabrała powietrza, starając się skupić na dalszej rozmowie, choć doskonale wiedziałem, że skutecznie ją rozproszyłem, ale nie potrafiłem się powstrzymać.
– To brzmi trochę toksycznie, nie uważasz? – Prychnęła.
– Zwyczajnie nie chcę, żeby ktoś walił sobie konia na widok kobiety, która jest całym moim światem. Czy to coś złego?
Lekko przechyliłem głowę na bok i czekałem, aż odpowie.
Wiedziałem, że bywałem zaborczy i zazdrosny, ale były to uczucia, które towarzyszyły mi tylko przy Lei. Było tak niemal od samego początku, pop prostu wcześniej opiekowałem się nią na prośbę Cartera, lub raczej towarzyszyłem mu w tych jego akcjach ratunkowych i nawet nie zauważyłem, kiedy mi również zaczęło zależeć, żeby mała Rhodes bezpiecznie wracała do domu. Chciałem wiedzieć, czy miała, jak wrócić z wieczornego wypadu do kina z koleżankami, czy była już bezpiecznie w swoim łóżku i czy żaden kutas nie próbował jej skrzywdzić. I początkowo to nie było pokierowane pożądaniem czy ukrytymi emocjami. Zwyczajnie była siostrą mojego przyjaciela i choć była o wiele młodsza, polubiłem ją. Tak naprawdę, przez pierwsze trzy albo cztery lata nie postrzegałem jej nawet jako dziewczyny. Tzn. wiedziałem, że nią jest, ale nie patrzyłem na nią jak na dziewczynę, bo z mojej perspektywy była dzieckiem. Chyba po raz pierwszy spojrzałem na nią inaczej w wakacje przed jej szesnastymi urodzinami, ale to było tylko kilka sekund, które starałem się, by nigdy więcej się nie powtórzyły. Jak widać, niespecjalnie mi to wyszło.
CZYTASZ
EVERYTHING I WANT / ZOSTANIE WYDANE
RandomON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelmana w drogim, dobrze skrojonym garniturze. Czarujący i onieśmielający. Bezwzględny i arogancki. Tak najkrócej można było opisać trzydziestolet...