Rozdział 6

5 0 0
                                    


To nie było mieszkanie ani piękne, ani przestronne, ani przytulne. Składało się z zaledwie czterech ciasnych pomieszczeń – zagraconych i od dawna niesprzątanych. Na ścianie w łazience rozwijał się nowy mieszkaniec przez większość nazywany wstrętnym grzybem. W kącie leżał stos brudnych ubrań i ręczników, których nikt nie miał czasu prać. Niewiele lepiej przedstawiała się kuchnia, w której już od bardzo dawna brakowało czystych naczyń. Na jasnobrązowych płytkach widoczne były plamy po rozlanym sosie, na stole leżała otwarta kilka dni wcześniej konserwa. W tamtym momencie wydzielał się z niej niezbyt przyjemny zapach.

Nic dziwnego, że Syriusz Black zamknął się w sypialni. Być może nie było tam ładnie i schludnie, ale chociaż powietrze było nieskażone. W każdym razie gospodarz nie wyczuwał zapachów, które w ten czy inny sposób mogły mu przeszkadzać.

W tamtym momencie zawinął się szczelnie w bordową pościel, przykrywając twarz poduszką. Otwartymi dłońmi próbował zakryć uszy, by chociaż w minimalnym stopniu odsunąć się od koszmarnych dźwięków, które zsyłali na niego sąsiedzi. Był już przyzwyczajony do kłótni, krzyków, wiercenia, wstrząsów, ale płaczu dzieciaków po prostu nie znosił. Za każdym razem ten rozdarty głos wyprowadzał go z równowagi, znacząco podnosząc ciśnienie. Czuł przyspieszone bicie serca, ale starał się skupić na własnych myślach.

Nie potrafił. Wstał.

Spojrzał w rozbite lustro, wiszące na ścianie. Spoglądał na niego zmęczony młody mężczyzna, którego oczy wyrażały żądzę mordu. Za jego plecami dostrzegł okrutny rozgardiasz i przypomniały mu się słowa Liny: "Chlew, nie mieszkanie". Tak mówiła o jego samotni. Miała rację. To był chlew i dlatego nikogo nie zapraszał.

Sięgnął po leżącą na połamanym krześle koszulkę. Naprawa mebla zajęłaby mu raptem kilka sekund, ale Syriusz nie miał ochoty się za to zabierać. Przyłożył materiał do twarzy i zmarszczył nos. Wyrzucił koszulkę w kąt i sięgnął do szafy po świeżą. Została mu ostatnia. Musiał się wybrać do sklepu po nową... albo zrobić pranie. Jedna i druga propozycja nie była kusząca. Z dwojga złego wolał zakupy.

Wpadł do kuchni, drapiąc się po brzuchu. Krzywił się pod wpływem nieprzyjemnych zapachów. Wyciągnął z szafki płatki kukurydziane i nie troszcząc się o mleko, zaczął spożywać je prosto z paczki.

Wtedy dostrzegł sowę, wpatrującą się w niego zza szyby. Do jej nóżki przyczepiony był niezbyt wielki list z pieczątką Ministerstwa Magii. Westchnął ciężko i otworzył okno, pozwalając listonoszce wlecieć do pomieszczenia. Sowa zatrzymała się na jego stole i zaczęła wyjadać nieświeżą konserwę.

– Czuj się jak u siebie – powiedział Syriusz i zabrał jej przesyłkę.

W związku z wydarzeniami, które miały miejsce w maju 1979 roku wzywa się Pana na przesłuchanie do Ministerstwa Magii w celu złożenia koniecznych wyjaśnień. Proszę się stawić w Biurze Aurorów 20 stycznia roku 1980 o godzinie 11.

Z wyrazami szacunku

Idylla Chorun

Departament Przestrzegania Prawa

Kolejne przesłuchanie. W dodatku kolejne przesłuchanie dotyczące tej samej sprawy. Już miał tego dość. Zostawił na stole list, po czym ruszył w kierunku sypialni. Zatrzymał się w połowie drogi i rzucił na kanapę. Zakrył twarz obrusem, który pospiesznie zdjął ze stołu i próbował zasnąć. W salonie było odrobinę ciszej niż w sypialni, jako że pomieszczenie nie graniczyło z patologiczną i rozdartą rodziną, a jedynie z jakąś staruszką, która tylko w nocy miała manię na punkcie słuchania głośnej muzyki typu gospel.

W poszukiwaniu zakończenia [Syriusz Black]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz