Rozdział 4

6 3 0
                                    

W przestronnej komnacie nie stało nic poza bogato zdobionym łożem z imitującą kryształ ramą i zawalonym potężnym księgozbiorem biurkiem z pasującym krzesłem. Blat był niemalże przedłużeniem parapetu okna wychodzącego na oblewające pałac morze. Południowe światło wślizgiwało się do środka poprzez otwór i przezierne ściany. Siedzenie trwało odsunięte na bok, dzięki czemu jedyna rzecz niepasująca do ustalonego wystroju pozostawała w pełni odsłonięta – wielka plama zaschniętej już krwi na krystalicznej podłodze. Czerwone ślady posoki znajdowały się również na stronach otwartych na biurku tomów.

Wszedłem pewnie do środka, przygryzając w zamyśleniu policzek i zacząłem się wszystkiemu z uwagą przyglądać. Nefise podczas tego obrzuciła służbę groźnym wzrokiem, więc ta się oddaliła, zamykając za nami drzwi.

Wpierw spojrzałem na podłogę, lśniącą w większości czystością podłogę. Mimo pozornej szklanej powłoki, nie widać było na niej żadnych śladów. Specjalnie postawiłem nawet kilka kroków i ukucnąłem, by sprawdzić, czy coś po sobie pozostawiłem. Niestety zafundowałem posadzce tylko kilka małych, bezkształtnych zbiorowisk kurzu, więc mruknąłem niezadowolony. Morderca najwyraźniej zawczasu postarał się również, by krew ofiary nie dotknęła jego butów, więc nie znalazłem żadnych krwawych odcisków czy innych podejrzanych plamek. Błota i kurzu też po sobie nie pozostawił. Czyste buty, pomyślałem, nie mógł więc przyjść prosto z dworu. Musiał przebywać w pałacu albo zawczasu wyczyścił podeszwy w tunelach.

Przesunąłem wzrokiem po ścianach. Gładka, czysta powierzchnia bez odbić, co oznaczało, że ofiara nie mogła dostrzec napastnika jak w lustrze. Dziwny materiał, zanotowałem w myślach, kompletnie dla mnie bezużyteczny. A w oknie brakuje szyby, więc też nie dobrze. Brak odbicia to ułatwiona praca dla mordercy. Nie musiał się nawet starać, by zaskoczyć siedzącą przy biurku ofiarę.

Spojrzałem odruchowo na krzesło.

Odsunięte, więc nie siedział. Musiał stać. Przeciąć gardło jest łatwiej, znajdując się za ofiarą. Semayawī czytał lub patrzył się przez okno, gdy został zaskoczony. Pochłonięty tym mógł niczego nie zauważyć, chociaż... Nie słyszał kroków?

Moje oczy przeniosły się na nadal stojącą przy drzwiach Nefise, która zapewne nie chciała mi przeszkadzać w oględzinach miejsca zbrodni. Byłem dosłownie przed chwilą świadkiem, że profesjonalnie wyszkolony zabójca był w stanie bezgłośnie się poruszać nawet w tak ciężkich butach jak jej. Zanotowałem więc w umyśle kolejną cenną uwagę – zbrodni musiał dopuścić się zawodowy skrytobójca.

Po co jednak nie mający nic wspólnego z rodziną królewską zabójca miałby mordować księcia? Jedyny zysk miałby z tego, gdyby ktoś mu to zabójstwo zlecił i za nie porządnie zapłacił...

– Jest dwóch winnych – powiedziałem do siebie, co zwróciło uwagę Nefise, która pochyliła w zaintrygowaniu głowę. – Jest morderca i zleceniodawca.

– Skąd masz pewność? – zapytała, przez co nawiązałem z nią na moment prawidłowy kontakt wzrokowy.

– Nie mam – westchnąłem, wracając do rozglądania się po otoczeniu. – Na tym etapie nie mogę mieć co do niczego pewności. Jednak jest to jakiś sensowny punkt zaczepienia.

Wilczyca chyba zamierzała kontynuować tę dyskusję, ale znowu pochłonęło mnie śledztwo. Podszedłem do biurka, starając się nie naruszyć krwawej plamy. Skupiłem się na książkach i poplamionych stronach, które były zapełnione charakterystycznymi literami 'alemijskiego oraz ręcznymi dopiskami po polanidijsku.

– Mogłabyś mi je przetłumaczyć, Nefise? – poprosiłem tekulę, więc ta również zbliżyła się ostrożnie do blatu i sterty ksiąg.

Przesunęła powoli skupionym wzrokiem po tekście, marszcząc lekko brwi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 04 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZamordowaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz