warszawska starówka
tam się lała zimna wódka
a artystka ze spalonego teatru
przygrywała nam melodię
którą wyśpiewywałeś mi do ucha
anielskim mruczeniem ekstazy
nagi księżyc rozświetlał nasze
mroczne wygłodniałe dusze
oddechem na mym karku
rozpraszałeś wszystkie zakazy
nakazując posłuszeństwo
błądzącym twym dłoniom
które tak rozkosznie krążyły
po mym bezwstydnym ciele